poniedziałek, 31 marca 2014

Disturbance ~ Rozdział 1.

I tak oto zjawiam się tu ponownie. Muszę na początku powiedzieć, że nie żałuję, iż założyłam tego bloga. Spotkałam się już z bardzo przyjemną opinią o mojej twórczości, co bardzo mnie podbudowało i stwierdziłam, że dam wam ten pierwszy rozdział. Widzę już paru obserwatorów i komentarze również się pojawiły, za co bardzo dziękuję. Teraz też stawiam wam warunek, jak narazie jeszcze te 2-3 komentarze mi wystarczą by wstawiać dalej, ale jeżeli wasza liczba się powiększy to i stawka wzrośnie, heh. :3 Także... Enjoy!




Dzień dobry, jestem Kim Jonghyun... Nie, zbyt formalnie. To może... Yoł yoł, jestem Jjong. Ugh, nie! To też nie przejdzie. Eh, a może po prostu powiem „cześć, jestem Jonghyun.” Tak, tak może być. - Westchnął, idąc przez długi korytarz szkoły School of Permorming Arts Seoul. Jak tu trafił? Nawet nie wiedział. Jego marzeniem było trafienie właśnie do tej szkoły. Słyszał o niej wiele dobrego, a przede wszystkim, że mógłby w niej rozwijać swoje pasje, dlatego uznał, że to właśnie miejsce dla niego. Tylko problem w tym, że zupełnie nie wiedział gdzie ma iść! Szedł już chyba piątym korytarzem i dalej nie mógł znaleźć sali, do której go odesłano. Nagle z zamyślenia wyrwał go głośny huk i ciche przeklinanie pod nosem. Ruszył w stronę tych odgłosów i ujrzał bardzo ładnego, szczupłego chłopca, który zbierał z podłogi masę książek. Od razu podbiegł do niego i zaczął mu pomagać. Chłopak, widząc drugą parę rąk, nie powiedział nic, a kiedy już skończyli, podnieśli się do pozycji stojącej i spojrzeli na siebie.
- Kto kazał ci wziąć samemu tyle książek? Przecież to za dużo! Jesteś zbyt drobniutki na takie dźwiganie. - blondyn od razu się zbulwersował. Jego towarzysz tylko stał i wlepiał w niego swoje ciemne, niemal czarne oczy, i nic nie mówił. - Och, wybacz... Uraziłem cię tym? Mianhae, ja po prostu... - nie zdążył dokończyć, ponieważ czarnowłosy chłopak mu przerwał.
- Dziękuję. Masz rację, to dla mnie zbyt wiele... Ale nauczyciel kazał mi je wszystkie przynieść i musiałem to zrobić. A tak w ogóle, dlaczego szwędasz się sam po szkole, skoro lekcje już się zaczęły? - spojrzał na niego z ciekawością.
- Umm... Tak szczerze to się zgubiłem. Wiesz, jestem tu nowy i kazano mi iść do sali 184, ale ja w ogóle nie mogę jej znaleźć! - wydął dolną wargę, wyglądając przy tym naprawdę słodko. Tak też pomyślał jego nowy kolega.
- Haha! No to idealnie trafiłeś, bo ja właśnie tam idę. Chodźmy razem! - uśmiechnął się szeroko.
- Serio?! Uffff, a już myślałem, że zgubiłem się na dobre! Dobrze, chodźmy. I przy okazji pomogę ci z tymi książkami. - odwzajemnił uśmiech, po czym ruszyli w stronę „zaginionej” sali. Przez jakiś czas szli w milczeniu, ale wyższy z nich w końcu przerwał ciszę.
- Tak w ogóle to jestem Taemin. A ty, włóczykiju? - zachichotał. Jjong już miał go okrzyczeć za to określenie, ale słysząc ten uroczy śmiech nie potrafił tego zrobić, dlatego uśmiechnął się tylko.
- Ja jestem Jonghyun. Słuchaj, daleko jeszcze? Bo już sporo po dzwonku. - spojrzał na zegarek nieco zmartwiony, że to pierwszy dzień w szkole, a on już się spóźnia.
- Spokojnie! To tutaj. - wskazał mu skinięciem głowy drzwi naprzeciwko nich. Weszli więc do środka. Jonghyun rozejrzał się po sali. Była bardzo ozdobna i kolorowa. Jedna ściana była pokryta szafkami, w których wszyscy uczniowie mogli zostawiać swoje prace i inne rzeczy, ponieważ była to sala plastyczna. Bardzo mu się to spodobało, bo dzięki temu będzie miał pewność, że nigdy niczego nie zapomni. Uśmiechnął się pod nosem i teraz spojrzał na uczniów. Wszyscy byli ubrani w te same mundurki, ale widać było, że każdy ma swój odrębny styl. Zauważył też, że po jednej stronie klasy siedzieli, hm, tacy poważni i raczej zrównoważeni uczniowie, w środku byli raczej tacy... Wyglądający bardziej kobieco niż męsko, a była to szkoła dla samych chłopców. A po drugiej stronie siedziały osoby, które nie wyróżniały się zbytnio niczym i tam też wypatrzył sobie miejsce.
- Ekhem, przepraszam nauczycielu, że tak długo mi to zeszło... Znalazłem też ucznia, który wygląda na to, że jest nowy. Trochę się zgubił... - popatrzył w stronę blondwłosego, a potem położył książki na pierwszej wolnej ławce i poszedł na swoje miejsce, które oczywiście znajdowało się w środkowym rzędzie. „Nowy” skłonił się lekko, patrząc na plakietkę nauczyciela, czytając w myślach - Mr. Lee Kang Jo... Coś mi to mówi...
- Ach tak, ty pewnie jesteś Kim Jonghyun. Dostałem adnotacje do dziennika, że masz się dzisiaj pojawić. Nic się nie stało, jeżeli chodzi o twoje spóźnienie. Każdy z obecnych tutaj miał takie samo wejście, wszyscy się gubili. - zaśmiał się, a reszta klasy uśmiechnęła się, choć nie wszyscy zrobili to przyjacielsko. Już wiedział, że z niektórymi nie będzie miał lekko. - Może przedstawisz się klasie i powiesz parę słów o sobie. - wskazał mu ręką, żeby przyszedł na środek, co Jonghyun uczynił od razu, przy okazji odkładając resztę książek i wziął głęboki wdech.
- Cześć, jestem Jonghyun. Co mógłbym o sobie powiedzieć? W sumie, nie ma tego zbyt wiele. Moim celem w życiu jest śpiew. Głównie dlatego tu jestem, żeby rozwijać swój... Nie wiem czy talent, ale głos na pewno. Chcę zagłębić tajniki muzyki, sztuka też nie jest zła. Jestem artystyczną duszą i mam nadzieje, że się dobrze dogadamy, bo zapewne większość z was jest tu z tego samego powodu, co ja. Cieszę się, że będę mógł z wami pracować. - wykonał swój, czarujący większość, eyesmile i za zgodą nauczyciela, usiadł na swoje miejsce. Oczywiście, kiedy wybrał drugą stronę sali, niektórzy spojrzeli na niego trochę krzywo, ale większość chyba miała dobre zamiary. Taemin ciągle patrzył na niego, nie słuchając co mówił pan Lee. Zresztą, to raczej lekcja organizacyjna. Zawsze przecież może poprosić Jinkiego o notatki (klasowego kujona, który zawsze wszystko notuje i wie), dlatego nie bardzo się tym przejmował. Westchnął cicho, podpierając głowę ręką. Od początku, kiedy go zobaczył, czuł coś dziwnego w środku... Ten chłopak miał w sobie coś, co go przyciągało. Ten olśniewający uśmiech i troska o drugiego człowieka... A jeszcze z taką wspaniałą pasją mówił o muzyce i tym, dlaczego się tutaj znalazł. Ale moment, chwila. Przecież zna go dopiero od... Pół godziny? A już ma takie dziwne myśli. Czyżby... W końcu zaczął wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia?


* * *

Po lekcji wszyscy opuścili salę. Jedynie Jjong zaczekał chwilę i pociągnął Taemina za rękę, który już chciał wyjść.
- Ej, Minnie. Mam prośbę. - powiedział, a kiedy Tae usłyszał zdrobnienie swojego imienia, momentalnie nogi mu zmiękły.
- T-Tak...? - przygryzł delikatnie dolną wargę, czując się trochę nieswojo przez uczucie, jakie w jednej chwili go ogarnęło.
- Bo jak sam wiesz... Nie wiem jeszcze gdzie co jest i nie chciałbym się znowu zgubić. Mógłbyś mnie trochę oprowadzić po szkole? - popatrzył na niego z nadzieją w oczach.
- P-Pewnie! Tylko musi być teraz? Bo chciałbym jeszcze zajrzeć do swojego pokoju i uprzedzić mojego współlokatora, że zapewne wrócę późno. - wydukał. Starał się mówić normalnie, ale jego kolega dalej trzymał go za rękę, a kiedy się zorientował, puścił ją lekko zmieszany.
- Och, tak! Nie ma sprawy, ale zanim pójdziesz to może pokażesz mi mój pokój? Też chciałbym do niego zajrzeć.
- Uhm, jasne. To chodź, ale najpierw mi powiedz, jaki jest numer twojego pokoju. - zaczął iść, a Jjong po chwili ruszył za nim i dorównał mu kroku, idąc teraz obok niego.
- Czekaj, niech no sprawdzę te kartkę... - wyciągnął z kieszeni pomiętą już kartkę papieru i wyczytał z niej numerek. - 303.. Tak, to jest trójka. 303. - kiwnął głową z uśmiechem, a Taemin nagle zatrzymał się.
- Huh? Zaraz, jesteś pewien, że to 303? - spojrzał na niego trochę przerażony.
- No... Tak, a co? Coś nie tak? - zdziwił się, wpatrując to w niego, to w kartkę.
- Bo... W tym pokoju... - zaciął się, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
- …? - w ogóle nic z tego nie rozumiał. Westchnął ciężko i czekał, aż Tae łaskawie dokończy.
- Tam jest osoba, z którą... No na pewno nie wyniknie z tego nic dobrego, jeżeli tam zamieszkasz. Może przeniesiesz się do mnie? Bo wiesz, na pewno byśmy się jakoś zmie... - mówił z przekonaniem, uważając, że to będzie najlepsze wyjście, ale jego towarzysz przyłożył mu palec do ust w celu uciszenia go.
- Cśśś. Słuchaj, ja się nikogo nie boję. Co będzie to będzie, po prostu mnie tam zaprowadź, a ja sam ocenię sytuację, okej? - zabrał palec z jego ust i poklepał go po ramieniu, on zaś trochę niepewnie, ale zaprowadził go w końcu pod wskazany pokój.
- To tutaj... Tylko żeby nie było, że nie uprzedzałem. Jakby co, moja propozycja jest dalej aktualna. Trzymaj się, Jjongie. - posłał mu delikatny uśmiech i poszedł do siebie. Blondyn nie bardzo wiedział o co mu mogło chodzić. No przecież co by się mogło złego stać? Najwyżej nie będzie się dogadywał ze swoim współlokatorem, ale nic więcej. On nie ma zamiaru się z nikim bić. Już był ciekaw, co to za dryblas musi mieszkać w tym pokoju, skoro każdy się go tak boi. Westchnął i nacisnął klamkę, po czym wszedł do środka. Zauważył, że jego walizki, które zapewne przyniosła tu ochrona, były... Porozwalane? Zdziwił się i zaczął zbierać swoje rzeczy. Kiedy już wszystkie uporządkował, postanowił rozejrzeć się po pokoju. Z łazienki słyszał, że woda w prysznicu się leje, więc stwierdził, że jego nowy współlokator musi brać prysznic. Chcąc się o nim czegoś więcej dowiedzieć, po cichu poszedł do jego części pokoju, która znajdowała się w górnej części i zaczął oglądać jego rzeczy, ale niczego nie dotykając. Z tego, co zdążył zauważyć, ten chłopak musi lubić... Kolor różowy. O matko kochana, chyba jeszcze nigdy nie widział żadnego mięśniaka, który lubi różowy! Zachichotał cicho pod nosem i zerknął na zdjęcia na jego półkach. Nie było ani jednego jego zdjęcia, na fotografiach widać było przeróżne, piękne krajobrazy albo urocze zwierzątka. To było dosyć dziwne, ale no o gustach się nie dyskutuje.
- EJ, CO TY TAM ROBISZ, KOLEŚ?! - nagle usłyszał głośny wrzask i niefortunnie potknął się o łóżko, przez co wylądował na ziemi. Osoba, która wydała z siebie ten... Ryk, nawet się tym nie przejęła. Kiedy Jonghyun już nieco doszedł do siebie, uniósł głowę i zamarł. Wydawało mu się, jakby umarł, poszedł do nieba i ujrzał anioła, ale... Nie takiego zwykłego anioła. Ten anioł był naprawdę piękny, wyglądał jakby dopiero co wyszedł z kąpieli. Miał mokre blond włosy, z których woda kapała na jego nagie ramiona, a w pasie obwinięty był śnieżnobiałym ręcznikiem. Do tego patrzył na niego swoimi ciemnymi, kocimi oczami i miał nieco srogą minę. Ideał piękna, o tak. - pomyślał Jonghyun. Nawet nie wiedział, kiedy zaczął się uśmiechać jak głupek i podparł brodę rękami. „Anioł”, widząc to, wkurzył się jeszcze bardziej i podszedł do niego, po czym złapał za pierwszą lepszą poduszkę i zaczął go nią uderzać. - CZY JA SIĘ NIE WYRAŻAM JASNO?! WON MI STĄD, RAZ DWA TRZY! NIE CHCĘ CIĘ TU WIDZIEĆ! - darł się w niebogłosy. Dopiero wtedy Kim ocknął się z tego transu, przestraszony niemal zjechał po schodach i rzucił się na łóżko, znajdujące się na dole.
- Nie bij mnie aniele, proszę nie bij! - zaczął rozpaczliwie krzyczeć, przez co chłopak z mokrymi włosami stanął jak wryty, przez określenie, jakie usłyszał.
- Aniele...? Huh? Co ty... - po chwili wytrzeszczył oczy i przeraził się. - Koleś, brałeś coś?! Wiesz, że z takimi rzeczami nie przychodzi się do szkoły? I w ogóle co ty tutaj robisz?! - walnął go w głowę, żeby ten w końcu na niego spojrzał.
- Ała... Po pierwsze to przestań mnie bić! - teraz to on krzyknął, na co ten drugi momentalnie zamilkł i podniósł się do pozycji siedzącej, patrząc na niego. - A po drugie to nic nie brałem. I jeżeli chodzi o to, co tu robię, to od dzisiaj będę tutaj mieszkał. Ty jak mniemam będziesz moim współlokatorem, choć szczerze powiedziawszy spodziewałem się, że będziesz wyglądał inaczej... - nagle zrobił się trochę zmieszany, kiedy zdał sobie sprawę, że chłopak stojący naprzeciwko niego jest prawie nagi. Musiał przyznać, że ten widok nie to, że mu się nie podobał, a wręcz przeciwnie, ale to było niezbyt komfortowe położenie w tej sytuacji.
- Yyyy... To może ja się ubiorę i wtedy pogadamy, ekhem... - wyglądało na to, że jego kolega zrozumiał przekaz, przynajmniej po części, i szybko poszedł się ubrać. Kiedy już to zrobił, wrócił z powrotem na dół i usiadł na jednym z foteli. Nagle zapadła ta niezręczna cisza, dlatego Jonghyun postanowił ją przerwać.
- To może na początek się przedstawię. Jestem Kim Jonghyun. - podał mu rękę, jednak tamten jej nie uścisnął i tylko machnął lekceważąco swoją przydługą blond grzywką.
- Kim Kibum. - odpowiedział krótko. - Ale dla przyjaciół Key. Czyli nie dla ciebie. - uśmiechnął się sztucznie i założył nogę na nogę. - Dobra, więc sprawa jest prosta. Do jutra ma cię tu nie być.
- Co... Ło ło ło, nie tak szybko. Nawet nie ma mowy! - oburzył się. - Przydzielono mi ten pokój, dlatego tu zostanę. Co prawda Minnie zaproponował mi zmianę pokoju...
- Minnie? Czy mówisz o Taeminie? - od razu się ożywił, słysząc o kim wspomniał drugi Kim.
- No tak, o Taeminie. - kiwnął głową, patrząc na niego.
- Wiedziałem... Wiedziałem, że on będzie pierwszy w kolejce do ciebie. - powiedział, prychając pogardliwie.
- O co ci chodzi? Po prostu mi pomaga, bo jestem tu nowy. Czy to coś złego? I co masz na myśli z tą kolejką? - zupełnie nie rozumiał toku rozumowania tej nadętej divy. Może i był nieziemsko piękny, ale charakter miał okropny.
- Nie ważne. Idź do niego, bo ja nie mam zamiaru cię tutaj trzymać. - wzruszył ramionami i zaczął oglądać swoje paznokcie.
- Słuchaj mnie, księżniczko. - słysząc to Kibum od razu spojrzał na niego z mordem w oczach. - Nie będę się ciebie słuchał. Łapiesz? Jak ci coś nie pasuje to możesz iść do dyrektora, albo prefekta. Ja tu zostaję i tylko spróbuj znowu zrobić coś z moimi rzeczami, to pożałujesz. Widziałem, że masz parę fajnych rzeczy, którym może się coś stać. Dlatego lepiej ze mną nie zadzieraj, bo uroda to nie wszystko. A ja nie mam w zwyczaju bić dziewczyn, jednak w tym wypadku mogę zrobić wyjątek. - uśmiechnął się wrednie i wyszedł z pokoju. Key aż poczerwieniał ze złości, ale został na swoim miejscu. Dmuchnął w grzywkę i kopnął w fotel, na którym jeszcze przed chwilą siedział Jonghyun.
- Dziewczyn, mówisz? O tak. Chcesz wojny? To będziesz ją miał. - wywarczał i również opuścił pokój.


__
No i macie pierwszy krótki rozdzialik. :3

niedziela, 30 marca 2014

► Skryte uczucia ◄

Cześć. :3 Na początek wstawiam wam mojego skromnego one-shota, którego napisałam pod wpływem jakże emocjonującego Blue Night z udziałem Toheart. Jeżeli wam się spodoba i zobaczę przynajmniej 2-3 komentarze wstawię pierwszy rozdział mojego nieco dłuższego już dzieła. Chyba nie wymagam zbyt wiele? Chcę tylko wiedzieć, że mam dla kogo to tu dodawać. Tak więc, miłego czytania! :3




Czułem się okropnie. Kiedy patrzyłem na nich, kiedy słyszałem jak Key wypowiada się o nim. Wydawałoby się, że są najlepszymi przyjaciółmi od zawsze. I nikt inny nie miałby dla niego większego znaczenia, dla Kibuma. Dla mojego kochanego Kibuma... Dla mojej największej miłości. Tak, kochałem go. I to cholernie mocno go kochałem. A on... Ranił mnie z każdym słowem coraz bardziej. Starałem się to maskować, uśmiechałem i śmiałem się. Oczywiście, moja zazdrość była dość oczywista, ale on zdawał się tego nie widzieć. Jakbym był po prostu zwykłym radiowcem, który wypytuje o to, co mu kazano. Chociaż nie. Bo przecież moje pytania były nazbyt osobiste, chciałem wiedzieć wszystko, nie obchodziło mnie to, że inni tego słuchali. Korzystałem z sytuacji, bo w normalnych okolicznościach nie dowiedziałbym się od niego nawet 1/3 tego co dowiedziałem się wtedy, podczas audycji. I to mi wystarczyło. Wystarczyło by zobaczyć, że moje wyobrażenie o nas od zawsze było błędne. Myślałem, że jesteśmy best friends, że ja jestem dla niego najważniejszy, bo słyszałem to od niego nieraz. A jednak myliłem się. I to było dla mnie najgorsze... Ta nadzieja, która od lat tliła się we mnie, że może jednak coś do mnie czuje, prysła od razu. Zniknęła z pierwszym jego słowem. Wtedy wiedziałem już, że nic z tego. Błądziłem z takimi myślami jeszcze chwilkę przygotowując sobie kawę po tym ciężkim „wywiadzie” kiedy usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju. Słyszałem jego kroki, od razu je poznałem. Znałem go na wylot... nie zaraz, przecież nie znałem go, tylko mi się wydawało że tak jest. Jednak zawsze potrafiłem rozpoznać jego obecność, nie ważne w jakich okolicznościach, zawsze wiedziałem, że to on.
-
Jonghyun? - wyszeptał niepewnie patrząc na minę blondyna, która nie wyrażała żadnych emocji. Nie odpowiedział mu. Stał tylko dalej przygotowując swój napój i wbijając wzrok w ekspres do kawy. - Jjong, odezwij się do mnie. - powiedział już trochę głośniej nie mogąc znieść ciszy ze strony swojego przyjaciela. Jednak wciąż nic, zero jakiegokolwiek odezwu. Westchnął cicho i bez namysłu przytulił się do jego pleców. Bling bling drgnął na jego dotyk a serce przyspieszyło tempa. Ale dalej nie chciał się do niego odezwać. Za bardzo go to wszystko bolało, nie mógł, nie chciał nic mówić. Młodszy zaczął delikatnie gładzić jego ramię zjeżdżając po chwili po jego ręce i zatrzymując się przy dłoni, którą splótł ze swoją. Spojrzał na tył jego głowy i poczuł ukłucie w sercu. Zazwyczaj na takie gesty wokalista reagował bez mrugnięcia okiem, przyciągał go do siebie i mocno przytulał a on cieszył się jego bliskością i bijącym od niego ciepłem. Jednak tym razem tak nie było. Wydawało mu się, że w pewnej chwili coś się między nimi zepsuło. Nie mogąc znieść tej niezręcznej ciszy odwrócił go w swoją stronę i położył dłonie na jego ramionach potrząsając nim lekko, ale nie mógł spojrzeć mu w oczy gdyż ten spuścił wzrok. - Odpowiadaj mi jak do ciebie mówię! Słyszysz mnie, ty cholerny dinozaurze?! - krzyknął nie potrafiąc ogarnąć swojej złości. Nawet nie wiedział, dlaczego nagle wezbrała się w nim ogromna wściekłość. Jego towarzysz westchnął cicho i w końcu spojrzał na niego tak, że niemal można było dostrzec ból w jego oczach.
- O co chodzi, Kibum? - wzruszył ramionami i starał się powstrzymać łzy, które od jakiegoś czasu zbierały się w jego oczach. Raper poraz kolejny tego wieczoru poczuł ukłucie w sercu, dlatego że Jjong nie powiedział do niego jak to miał w zwyczaju „Kibummie” bądź „Bummie” tylko po prostu Kibum. Kiedy tak do niego mówił wiedział, że coś jest nie tak. I to bardzo nie tak.
- Jak to o co chodzi? Odkąd audycja się zakończyła nie odezwałeś się do mnie ani słowem i chodzisz jakiś taki nieobecny. Co się stało? Jongie, proszę powiedz mi. - spojrzał na niego błagalnie nie wiedząc już co robić. Nigdy nie spotkał się z takim zachowaniem ze strony swojego przyjaciela, bo może i czasem miewał zły humor, ale tym razem to było coś innego.
- Nic się nie stało. Dlaczego tak uważasz? - odpowiedział mu obojętnie, a kiedy usłyszał, że ekspres zakończył swoją pracę jak gdyby nigdy nic odwrócił się od niego i zabrał swoją kawę po chwili biorąc jej niewielki łyk i usadowił się na kanapie stojącej obok. Kibum nie wierzył własnym oczom, ten facet był niemożliwy! Policzył w myślach do dziesięciu by nie wybuchnąć i ruszył w jego stronę zajmując miejsce obok niego.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Jeszcze parę godzin temu wszystko było w jak najlepszym porządku a teraz zachowujesz się co najmniej jakby ci matka umarła! Jesteś jakiś dziwny, nigdy taki nie byłeś Jjong... I wiesz co... - urwał bo nagle do pokoju wszedł Woohyun z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć chłopaki! I jak tam? Ja jestem bardzo zadowolony, było ekstra! Jonghyun, Blue Night to mistrzostwo świata! - powiedział z zachwytem i usiadł obok pozostałej dwójki. Niestety starszy Kim nie zareagował na to tylko po prostu opuścił pomieszczenie bez żadnego słowa. Nam zdziwił się i zajął teraz miejsce obok Key, gdzie przed chwilą siedział Jonghyun. - Co mu jest? Zachowuje się jakby mu matka umarła. - skrzywił się spoglądając na swojego towarzysza.
- Powiedziałem mu dokładnie to samo. Ale on w ogóle mnie nie słucha, jakby moje słowa do niego nie docierały. Na początku nawet nie chciał się do mnie odezwać, a teraz jak już w końcu to zrobił to jest taki wyprany z emocji, jakby pusty. Nie wiem co się stało... - powiedział załamanym głosem. Woo widział, że naprawdę przejął się tą całą sytuacją. Sam nie wiedział co mu powiedzieć, żeby go jakoś pocieszyć, bo wiedział że tych dwóch łączyło coś wyjątkowego, i szczerze mówiąc był zszokowany, że coś takiego w ogóle ma miejsce między nimi. Zawsze wyglądali na świetnie dogadujących się, wręcz uwielbiających swoją obecność, a teraz? Jakby byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi.
- Wiesz... Wydaje mi się, że powinieneś z nim jeszcze porozmawiać. Nie wiem co się stało, ale to na pewno nic dobrego. Jesteś jego przyjacielem, przecież... - zaczął, ale Kibum mu przerwał patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Ja już nie wiem kim dla niego jestem. - po tych słowach po policzku spłynęła mu pojedyncza łza. Woohyun poczuł, że jego serce rozpada się na małe kawałeczki widząc przyjaciela w takim stanie i nic nie mówiąc przytulił go mocno gładząc uspokajająco po plecach. Po chwili ciszy odezwał się.
- Słuchaj, nie możesz się poddawać. Wydaje mi się, że to może mieć związek z nami, Kibum. - spojrzał na niego poważnie i lekko zmartwiony.
- Z... nami? - przechylił lekko głowę w bok jak nierozumiejący nic piesek.
- Owszem. Zauważyłeś, że przed programem jeszcze był rozpromieniony jak gwiazda wieczorna? Ale po tym zaczął się zachowywać właśnie tak. Nie uważasz, że to dziwne? - starł mu łzy z policzków i poprawił troszkę włosy przypatrując mu się uważnie. Key na początku nie mógł dopatrzeć się w tym powiązania, ale na koniec zrozumiał o co chodzi.
- On... Jest zazdrosny? - wydukał jakby nie był pewien swoich słów.
- I to bardzo. Tylko czy o przyjaciela jest się aż tak zazdrosnym? To właśnie mnie nurtuje. - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej próbując wywnioskować z tego choć cokolwiek.
- Och proszę cię Woohyun, o czym ty myślisz? Przecież to wszystko nie ma sensu! - opadł bezsilnie na oparcie kanapy i zamknął oczy przykładając dłonie do policzków.
- Myślę o tym, że on może coś do ciebie czuć. Wiesz, gdybym ja kogoś kochał i gdyby ten ktoś nagle zaczął spędzać cały swój czas z kimś innym zapominając o mnie byłoby mi bardzo przykro. - popatrzył na niego znacząco a on od razu zgromił go spojrzeniem.
- Idioto! Ty naprawdę chyba naoglądałeś się za dużo dram. To jest niemożliwą niemożliwością, żeby on coś do mnie czuł! - niemal krzyknął i złapał jakikolwiek przedmiot obok siebie rzucając nim z hukiem o ścianę. Hyun już otworzył usta by coś powiedzieć, ale on mu nie pozwolił. Wstał z kanapy i wściekły wyszedł z pomieszczenia jak to jeszcze niedawno zrobił Jonghyun, ale drzwi zamknął ze zdwojoną siłą tak, że niemal wypadły z zawiasów. Nie mógł zrozumieć dlaczego Woohyun wyciągał takie niedorzeczne wnioski. Że niby dinozaur go kochał? Phi, dobre sobie... Gdyby tak było to na pewno by to zauważył, na pewno! Przecież takich rzeczy nie da się ukryć na dłuższą metę. Więc jak mogłoby to być prawdą? W jego głowie rodziły się coraz to nowsze myśli, które powoli zaczęły go zatruwać od środka. Nie chciał już dłużej myśleć, marzył tylko o tym żeby wrócić do dormu i położyć się na swoim mięciutkim łóżeczku po czym zasnąć kamiennym snem i zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, które miały dzisiaj miejsce. Złapał pierwszą lepszą taksówkę i wrócił do wcześniej wspomnianego miejsca. Kiedy już był na miejscu wszedł do środka i cicho zamknął drzwi, gdyż w dormie panowała ciemność i spokój, co oznaczało że wszyscy już śpią, a on nie miał zamiaru tłumaczyć wszystkim swojego okropnego humoru. Poszedł jeszcze tylko na chwilę do kuchni by nalać sobie wody do szklanki i ruszył w stronę swojego pokoju, który dzielił z Minho. Nie obawiał się, że go obudzi bo jego to nawet koniec świata by nie zbudził. Wszedł do środka i postawił szklankę wody na stoliku nocnym. Zanim się położył przebrał swoje ubrania na wygodną, różowo białą piżamkę i parę chwil później już leżał zakopany po uszy pod kołdrą.

* * *

Słońce powoli wpadało przez ich pół zasłonięte okna. Jonghyun podniósł się leniwie do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi. Nie mógł spać całą noc. Słyszał, kiedy Key wrócił do domu i krzątał się po nim chwilę, jednak nie chciał go spotkać, dlatego został u siebie udając, że śpi w razie gdyby ten chciał do niego zajrzeć. Czuł się jakby nie miał już w sobie nic. Jedyne co jeszcze go ruszało to jego współlokator Taemin, który w tym momencie spał sobie słodko. Wstał powoli z łóżka i usiadł na brzegu łoża maknae. Wpatrywał się w niego z delikatnym uśmiechem czując, że powoli się uspokaja, ponieważ przez całą noc nie udawało mu się tego zrobić. Ciągle jego myśli wypełniały wydarzenia z poprzedniego dnia. Ten cały wywiad, i później jak jego Bummie... Przepraszam, nie jego Bummie, bo przecież to jest Bum Woohyuna.
-
Jonghyun: Wiem, że jesteście bardzo blisko siebie, ale nie wiedziałem, że zwracacie się do siebie "Mój Bum" i "Mój Hyun"! Jak to się stało?
Woohyun: Na początku, po prostu nazywałem go "Kibum-ah, Kibum-ah", ale to było bardzo nudne, więc bawiłem się jego imieniem i w jakiś sposób stał się "Moim Bumem".
-
Kiedy przypomniał sobie tą wymianę zdań jego spokój od razu gdzieś zniknął, a ból ponownie zagościł w jego sercu, choć tak naprawdę ani na chwilę z niego nie uleciał. Był tak pochłonięty myślami, że nie usłyszał, że Taemin coś do niego mówi.
- Hyung! Hyung! Słyszysz mnie? - machał mu swoją drobną rączką przed oczami. Nagle poczuł, że zostaje podnoszony i kolejne uczucie którego zaznał to bliskość swojego hyunga, który właśnie go przytulał. Do jego uszu dobiegł cichy szloch. - Omo... Jonghyun, mój mały Jonghyun. Dlaczego płaczesz? - zmartwił się i przytulił go mocniej gładząc po włosach z czułością. To nie tak, że coś między nimi było. Po prostu jeden jak i drugi bardzo się kochali, czuli się jakby byli rodziną, braćmi. I wszystko sobie mówili, dosłownie wszystko. Tak, maknae wiedział, że wokalista jest zakochany w Kibumie. Wiedział wszystko, znał każde jego uczucia i zawsze starał się go jakoś w tym wspierać, choć musiał przyznać, że czasami było to bardzo trudne zadanie.
- Taeminnie, dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? Dlaczego? - popatrzył na niego zapłakany. Nie mógł już dłużej tamować w sobie łez, chciał choć trochę dać upust temu wszystkiemu. Najmłodszy członek zespołu złapał za chusteczki, które leżały na jego stoliku i zaczął ocierać łzy swojego przyjaciela. Kiedy widział jego cierpienie sam cierpiał, ale nie wiedział jak mu pomóc. Tak naprawdę to słyszał wczorajszą audycję, dlatego nagle olśniło go, czemu jego hyung się tak zachowuje.
- Hyung... Musisz mu powiedzieć. To jedyne wyjście. Przecież nie możesz tak ciągle dusić tego w sobie, przez to cierpisz jeszcze bardziej! - wydął dolną wargę patrząc w jego ciemne tęczówki.
- Ale co mam mu powiedzieć? Sam słyszałeś, to Woohyun jest dla niego ważny, nie ja... - spuścił wzrok czując jak znowu zbiera mu się na płacz. Nagle maknae ujął jego twarz w dłonie i kazał mu na siebie spojrzeć.
- Dobra, słuchaj mnie ty uparty gadzie! Powiesz mu co czujesz i nic mnie to nie obchodzi, a jeżeli nie to ja mu powiem! Nie pozwolę ci dłużej cierpieć, zrozumiałeś? Teraz masz się ubrać, pójść do niego i wyznać mu całą prawdę bo inaczej skopie ci ten twój wcale nie najgorszy tyłek i wrzucę do studni! Tego już za wiele, Kibum zachował się jak idiota i musi o tym wiedzieć, musi wiedzieć jak bardzo cię zranił i co to dla ciebie znaczy! Nie możesz się tak zachowywać tym bardziej, że on nawet pewnie nie wie dlaczego! Bo jak sądzę już zdążyłeś zrobić mu jakąś scenę, więc ruszaj dupsko i idź do niego natychmiast! - wydarł się tak, że w pewnej chwili trochę się przestraszył czy reszta domowników niczego nie usłyszała, ale uznał że nie ponieważ nie było żadnego odezwu ze strony innych, za to Jjong wytrzeszczył oczy i miał wrażenie, jakby właśnie zarobił pożądny cios w twarz. Westchnął zrezygnowany i kiwnął głową na znak, że zrozumiał i bez słowa ucałował czoło młodszego kolegi po czym poszedł do łazienki z ubraniami na zmianę. W tym czasie kiedy brał prysznic i ogarniał się ogółem rozmyślał co ma powiedzieć Key. Bo tak naprawdę nie miał bladego pojęcia od czego zacząć. Ale jedno było pewne. Taemin miał zupełną rację z tym, że tak na niego nawrzeszczał i z tym, że powinien powiedzieć Kibumowi o swoich uczuciach. Pół godziny później był już gotowy, gotowy na wszystko. Wziął głęboki oddech i zszedł na dół. Rozejrzał się po salonie, na kanapie siedział Minho i Onew zajadający się kurczakami z KFC, pewnie dlatego że nie chciało im się iść do sklepu a lodówka była pusta. Westchnął cicho i podszedł kradnąc im jedno skrzydełko po czym ruszył w stronę kuchni, bo tam właśnie przy stole z nosem w książce siedział jego cel, Kim Kibum. Z każdą chwilą kiedy się do niego zbliżał robił się coraz bardziej niepewny, ale wiedział, że nie ma już odwrotu. Key najwyraźniej wyczuł jego obecność, bo podniósł wzrok i właśnie wtedy ich spojrzenia się spotkały.
- Jonghyun... - wyszeptał młodszy Kim i przełknął ślinę nie wiedząc co powiedzieć.
- Key, muszę z tobą porozmawiać. Na osobności. - drugą część powiedział nieco głośniej gdyż wiedział, że mają publiczność. Minho, Onew i Taemin, który przed chwilą do nich dołączył od razu się zmieszali i pokiwali głowami na znak, że zrozumieli przekaz po czym zostawili ich samych. Diva starał się zrozumieć o co tak właściwie mu chodzi, bo raz się do niego prawie nie odzywa i otwarcie pokazuje, że nie chce go widzieć a raz mówi, że musi z nim porozmawiać. Westchnął ciężko i wskazał mu krzesło obok, Jjong widząc to usiadł na wskazanym przez niego miejscu i spuścił na chwilę wzrok, ale zaraz z powrotem spojrzał mu w oczy.
- Więc? O czym musisz ze mną porozmawiać? - zaczął, bo blondyn dalej siedział w milczeniu. Tak naprawdę to próbował zebrać myśli i odpowiednio dobrać słowa, które zaraz mają paść z jego ust. Tym razem to on przełknął ślinę i przygryzł dolną wargę.
- Chodzi o wczoraj... Na początek chciałbym cię przeprosić za swoje zachowanie, bo może ja wiedziałem o co chodzi, ale ty nie i uważam, że to nie było w porządku. - powiedział nieco zciszonym głosem na co Key kiwnął głową dając mu do zrozumienia, że przeprosiny przyjęte. Po krótkim namyśle kontynuował. - Byłem na ciebie zły. Bardzo zły. Ale bardziej niż zły, byłem zraniony. Twoimi słowami. Tym wszystkim co mówiłeś o Woohyunie. Czułem się, jakbym ja wcale nie był twoim przyjacielem, a co dopiero najlepszym. To było jakby on zagarnął moje miejsce, choć tak naprawdę znasz go znacznie krócej niż mnie. - na moment głos mu się załamał, próbował jednak być opanowany i nie przerywać. - Ale to nie wszystko. Tak naprawdę... To wszystko było dlatego, bo... - zamknął na chwilę oczy i złapał głęboki oddech po czym powoli wypuścił powietrze z ust. Nie wiedział, czy będzie w stanie powiedzieć mu co czuje. Key przypatrywał mu się z uwagą, jakby domyślał się co zaraz padnie z jego ust. Nawet nie wiedział czemu, ale jego serce znacznie przyspieszyło i zrobiło mu się troszkę cieplej niż wcześniej. Był podekscytowany, ale jednocześnie bał się tego co zaraz się wydarzy. - Kocham cię, Kibum. - na te słowa omal nie spadł z krzesła. Spojrzał na niego z wytrzeszczonymi oczami i uchylił lekko usta, był w ogromnym szoku. To wyznanie zupełnie zbiło go z tropu, ale też poczuł jakby... radość?
- Że... że co? - wydukał nie wiedząc co ma powiedzieć, jak się zachować.
- To co słyszałeś... Teraz już nie mam nic do stracenia, więc mówię ci to. Mam nadzieje, że od tej chwili, kiedy już znasz moje uczucia nie będziesz mi dawał więcej powodów do cierpienia. Wiem, że nie czujesz tego co ja, ale proszę cię tylko o to, żebyś mnie nie ranił. Albo przynajmniej się postaraj. - wymusił lekki uśmiech i podniósł się kierując się do wyjścia, ale nagle poczuł, że tak jak poprzedniego dnia Kibum wtula się w jego plecy. Stanął lekko zdezorientowany i nie miał odwagi się odwrócić, dlatego po prostu stał i czekał.
- Jongie... Nie odchodź... - zaszlochał wbijając dłonie w jego plecy i trzymając się mocno za jego koszulkę. - Przepraszam... Za to, że cię zraniłem. Nie wiedziałem o tym... Nie wiedziałem. Jestem idiotą, że tego nie zauważyłem. Ale ty też jesteś idiotą! - krzyknął waląc go pięścią w plecy. Niższy syknął cicho, bo mimo iż Kibum był drobną istotą to siłę miał niemałą.
- Ale... czemu? - zapytał nie rozumiejąc jego słów.
- Bo nie zauważyłeś, że ja odwzajemniam te uczucia! - przemieścił się teraz tak, że stał przed nim i patrzył mu głęboko w oczy. Widział, że jest równie zszokowany tak jak on przed paroma minutami. Uśmiechnął się delikatnie i musnął lekko jego usta nie mogąc się już powstrzymać. Od tak dawna chciał to zrobić. Jjong dalej tkwił w szoku, a kiedy poczuł jego ciepłe wargi na swoich wstrzymał oddech. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie się działo. Miał ochotę płakać, skakać, krzyczeć, śmiać się, szaleć ze szczęścia. Nie pozwolił mu się odsunąć i przyciągnął go do siebie bliżej pogłębiając nieco pocałunek. Wyższy objął go za szyję i przylgnął do niego a on wtulił go w siebie trzymając dłonie na jego bokach i wzdychając cicho. W końcu odkleili się od siebie i z trudem zaczęli łapać oddech. Ich serca szalały, tak jak i oni sami. Jonghyun nareszcie czuł, że jest szczęśliwy. Tak samo jak i Key. Ale nadal pozostawała jedna sprawa... Woohyun.
- Bummie... A co z „twoim Hyunem”? - wyszeptał niepewnie nie wiedząc jakiej odpowiedzi ma się spodziewać.
- Jak to co? To tylko przyjaciel. I wiesz? Może i to co mówiłem o nim w Blue Night jest prawdą, ale wtedy miałem mówić o nim. On jest moim najlepszym przyjacielem, ale ty nim nie jesteś... I nie byłeś. Bo zawsze byłeś kimś więcej. - uśmiechnął się uspokajająco i pogładził go delikatnie po policzku.
- Ale... Skoro to co mówiłeś to prawda, to poważnie uważasz, że nie jestem od niego przystojniejszy? - skrzywił się na co jego ukochany się roześmiał.
- To akurat nie było prawdą. Zawsze uważałem, że jesteś najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi. - uśmiechnął się zadziornie i puścił mu oczko. Dinozaur w końcu poczuł ulgę i wiedział na czym stoi. Zachichotał cicho i wtulił go w siebie znowu.
- Głupek z ciebie. Kocham cię, Kibummie. - powiedział mu na uszko i musnął jego policzek.
- Ja też cię kocham, Jonghyunie. - westchnął błogo i tulił się do niego wiedząc, że teraz wszystko będzie dobrze. Nagle usłyszeli głośne brawa i ujrzeli resztę ich zespołu stojącą w drzwiach kuchni, a nawet i Woohyuna. Wszyscy uśmiechali się szeroko i cieszyli się szczęściem ich przyjaciół.
- I widzisz hyung, mówiłem że już nie będziesz cierpiał! - maknae wyszczerzył ząbki i puścił oczko do Key, który zdziwił się mocno.
- Jonghyun... Czy on wiedział o twoich uczuciach? - spojrzał na niego podejrzliwie.
- Um, tak... - wzruszył ramionami i zjechał wzrokiem maknae.
- Ale o moich też wiedział! - tupnął nogą i oburzył się również patrząc na Taemina.
- No tak wyszło. Dlatego też wiedziałem, że kiedy Jjong wyzna ci swoje uczucia nie będzie już cierpiał, bo ty czujesz do niego to samo. - zaśmiał się i poklepał ich obu po ramieniu.
- Taemin! - krzyknęli obaj jednocześnie a po chwili już wszyscy zanosili się śmiechem.