piątek, 11 lipca 2014

Disturbance~ Rozdział 4.

Omo! Ale się umęczyłam. Boże, dziękuję Ci, że dałeś mi dokończyć ten rozdział. Na początek chciałabym was przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam. ;__; Widziałam już wasze zniecierpliwione komentarze, no i postanowiłam się zmotywować, żeby to napisać. Nie sprawdzałam, jak znajdą się błędy to cóż. Liczy się fabuła! xD Trzymajcie wasz upragiony czwarty rozdział. ;w; Ano, i czekam na opinie odnośnie nowego wyglądu! :D Mi osobiście bardzo się podoba. :3




Nie wiedział gdzie ma iść. Kiedy już opuścił szkołę, chodził w tą i z powrotem zastanawiając się, co ma zrobić. Jego uczucia stawały się dla niego coraz bardziej niezrozumiałe, dziwne... Dlaczego tak się zachował widząc, że Jonghyun całuje Taemina? Przecież w końcu Lee tak bardzo tego chciał. Powinien się cieszyć, że w końcu udaje mu się zdobyć serce Jjonga, choć znają się tak krótko. Wiedział, że ten chłopak potrafił się zaangażować i jeżeli tylko blondyn spróbuje go skrzywdzić, to nie ręczy za swoje czyny. Westchnął i klapnął sobie na pobliskiej ławce. Nawet nie miał pojęcia jak daleko zaszedł, po prostu zajął się swoimi myślami i zapomniał o całym świecie. W tym samym czasie nowe szkolne gołąbeczki zakończyły swój pocałunek, odsuwając się od siebie nieco.
- Czyli... Przeprosiny przyjęte? - Kim uśmiechnął się uroczo, starając się tym rozczulić chłopaka jeszcze bardziej.
- Aww... Tak, tak, tak! - pisnął zadowolony i rzucił mu się w ramiona. Niższy pogłaskał go delikatnie po plecach, po czym odsunął się i poprawił mundurek.
- Cieszę się. No to co, chyba powinieneś już iść do Jinkiego. Zdaje się, że na ciebie czekał... - nagle przypomniał sobie o chłopaku, który został odesłany jakiś czas temu.
- Ojejku, rzeczywiście! Zaczekaj. - czarnowłosy również dopiero co sobie o tym przypomniał i poszedł w stronę miejsca, gdzie miał czekać na niego Onew. Gdy zobaczył, że go tam nie ma, zaczął się zastanawiać co się stało. A może po prostu nie chciało mu się już tu tak stać i poszedł sam... No cóż, skoro tak, to chyba już nie potrzebuje jego pomocy. Westchnął tylko, po czym wrócił do Jjonga.
- I co, czemu jesteś sam? - wbił w niego swój wzrok, a Lee wzruszył ramionami.
- Chyba sobie poszedł.
- A co jeżeli się obraził? Może chodźmy go poszukać... - już chciał wyruszyć na poszukiwana, jednak młodszy złapał go za rękę.
- E tam, na pewno nie. Zresztą zaraz będzie dzwonek, chodźmy już. Pewnie zaraz do nas dołączy, przecież on nie ma prawa się spóźnić! - zaśmiał się, na co Jonghyun tylko się uśmiechnął i pomyślał, że co fakt to fakt. Onew nigdy się nie spóźnia, więc na pewno niedługo się pojawi. Z takim nastawieniem poszli do sali, a kiedy lekcje już się zaczęły, wbrew ich założeniom, szatyn wcale się nie pojawiał. Zmartwiło to nieco Taemina, który zastanawiał się, czy rzeczywiście nie stało się nic złego. Ale przecież jeszcze zanim się rozstali, to kurczak tętnił życiem i radością, więc co mogło się wydarzyć? Dlaczego nie ma go jeszcze na lekcji? Przecież on zawsze był taki punktualny, aż za bardzo. Zazwyczaj przychodził nawet pół godziny przed dzwonkiem, żeby tylko się nie spóźnić. Niepokoiło go to i to bardzo. Posłał Jonghyunowi zmartwione spojrzenie, a ten widząc to, podniósł rękę do góry.
- Co się dzieje Jonghyun? - zapytała nauczycielka, która zauważyła podniesioną rękę blondwłosego.
- Muszę do łazienki, pilna sprawa. Mogę wyjść? - odezwał się z grymasem na twarzy, mówiącym, że jak zaraz nie pójdzie do toalety, to będą musieli wzywać służby specjalne do sprzątania.
- Och, naturalnie. Tylko postaraj się to szybko załatwić, dzisiaj mamy bardzo ważny temat lekcji. - pouczyła go, a on przewrócił oczami, kiwając głową.
- Dobrze. - odparł i podniósł się z miejsca, ruszając w stronę wyjścia. Przy okazji podszedł do Taemina tak, by nauczycielka tego nie zauważyła i nachylił się nad nim. - Znajdę go. Nie martw się, Minnie. - poczochrał go delikatnie po włoskach, ale starając się nie zniszczyć mu fryzury, a kiedy młodszy pokiwał głową, opuścił pomieszczenie. Nie miał pojęcia, gdzie się udać najpierw. On tak naprawdę mógł być wszędzie. Ale cóż, najpierw postanowił pójść do jego pokoju. No bo przecież mógł tam pójść, jak już wszyscy poszli na zajęcia. Jak pomyślał, tak też zrobił. Po chwili znajdował się przed drzwiami współlokatorów Lee. Wpatrywał się w nie przez moment, aż w końcu zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Ponownie zapukał i znowu to samo. Zniecierpliwiony pociągnął za klamkę, ale drzwi były zamknięte. W takim razie uznał, że niestety go tam nie ma, więc wznowił poszukiwania. Okrążył już chyba całą szkołę, ale nigdzie go nie znalazł. Nagle do głowy wpadła mu myśl, że może poszedł na zewnątrz. W sumie, nie zaszkodzi sprawdzić. Zrezygnowany wyszedł ze szkoły i zaczął się rozglądać, próbując wypatrzeć znajomą postać. Chyba szczęście go nie opuściło, ponieważ po chwili dostrzegł w oddali siedzącego na ławce Jinkiego. Czym prędzej pognał w jego stronę.
- Ty, kujonie! - krzyknął, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony. - No tak, do ciebie mówię! - w końcu znalazł się obok niego, próbując złapać oddech.
- Co ty tu robisz, Jonghyun? - wstał, wpatrując się w niego.
- Chyba ja powinienem zapytać, co ty tu robisz. - podparł biodra rękami i zmarszczył nos. - Taemin się o ciebie niepokoi, ja zrywam się z lekcji, żeby cię znaleźć, a ty sobie tu siedzisz jak ten pan i władca i wdychasz świeże powietrze. No wiesz co?! - prychnął oburzony jego stoickim spokojem.
- Taemin się mną przejął? - od razu zapytał, jakby jedynie to go obchodziło.
- No przecież jesteś jego przyjacielem, więc to oczywiste. Nigdy nie spóźniasz się na lekcje, więc pomyślał, że może coś się stało. Ale widzę, że wszystko w porządku? - popatrzył na niego z uwagą. Coś mu nie pasowało. Tylko nie wiedział co.
- T-To... No tak. - spuścił wzrok. Bling stał się przez to jeszcze bardziej podejrzliwy i postanowił nie dawać za wygraną.
- Na pewno? Bo nie wygląda. - teraz skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Co się stało? Dlaczego tak nagle zniknąłeś?
- Po prostu... Źle się poczułem. Musiałem wyjść na zewnątrz. A potem się zamyśliłem, dlatego nie poszedłem na lekcje... Straciłem poczucie czasu.
- Ale teraz nie wyglądasz, jakbyś specjalnie przejął się tym, że opuściłeś lekcje. Większe zainteresowanie wzbudziło w tobie napomnienie o Taeminie. - w tym momencie niemalże przeszywał go wzrokiem. Jakby... Miał wrażenie, że Jinki... Lubi ich przyjaciela?
- E tam, wydaje ci się. Przejmuje się... I lepiej już chodźmy, bo obaj będziemy mieli przechlapane. - odpowiedział wymijająco i nie czekając na niższego, poszedł do szkoły. Jjong odniósł wrażenie, jakby szatyn specjalnie uniknął odpowiedzi. Ta rozmowa nieco go zdenerwowała, nie wiedział dlaczego. Bo tak naprawdę to... Co on czuł wobec Tae? Niby go lubił, no i podobał mu się. Był przeuroczy, rozkoszny, po prostu taki do zjedzenia. I oczywiście zauważył, że młodszy jest w nim zadurzony. Starał się być dla niego miły, nie chciał go odrzucać. Ale wydawało mu się, że zbyt krótko się znają, żeby móc myśleć o czymś więcej. To dopiero jego trzeci dzień w tej szkole, a tu już takie trudne sprawy... Sam jeszcze do końca nie wiedział co ma robić, potrzebował do tego trochę czasu... Chyba będzie musiał porozmawiać o tym z Taeminem. Bo był pewien, że po tym pocałunku Lee narobił sobie tyle nadziei, że mówiąc mu teraz, by zostali przyjaciółmi, złamałby mu serce. A nie chciał tego, bardzo nie chciał. Teraz nieco żałuje, że się w to wpakował. Ale jest zbyt dobroduszny, żeby być niemiły dla ludzi. Tylko, że właśnie przez to wiele osób już zranił. A on ma to szczęście, że zawsze trafia na takich, którzy bardzo się we wszystko angażują. On raczej ma lekkie podejście do życia i na razie nie szuka żadnych większych zobowiązań. Chciałby się wyszaleć, wybawić, bo przecież wiecznie młody nie będzie. Powoli zaczynał tracić siły do wszystkiego, ale starał się przynajmniej sprawiać pozory silnego. Jego rozmyślania skończyły się w chwili, kiedy wszedł do sali. Nauczycielka spojrzała na niego z uśmiechem, chyba nie opuścił zbyt wiele lekcji. Usiadł na swoim miejscu zauważając, że Jinki dotarł już do klasy. Widząc wdzięczne spojrzenie Mina posłał mu lekki uśmiech, co zostało odwzajemnione praktycznie od razu. Tak, ten chłopak był naprawdę uroczy. Po wszystkich zajęciach Jonghyun czuł się tak padnięty, że marzył tylko o tym, żeby walnąć się na łóżko i nie wstawać. W jakiś cudowny sposób udało mu się przemknąć do pokoju tak, by nie być zauważonym przez nikogo, bo nie wiedział co im odbiło, ale każdy nagle zaczął czegoś od niego chcieć. Chyba to niewielkie pomieszczenie stanie się jego ulubionym miejscem na ziemi. Oczywiście... Tylko wtedy, kiedy nie ma w nim Kibuma. Gdyby nie ta mała wada, to byłby raj. Gdy w końcu znalazł się na swoim łóżku, westchnął błogo zamykając oczy. Pragnął, by ta chwila trwała wiecznie. Nareszcie mógł poleżeć w ciszy i spokoju, bez żadnych męczących go ludzi, sam ze swoimi myślami. Chciał sobie wszystko poukładać, przemyśleć... Niby wiedział, że pierwsze dni w nowej szkole zmienią wiele w jego życiu, ale nie sądził, że aż tyle. Teraz ma na głowie upierdliwego i rozkapryszonego współlokatora, nachalnych kolegów z klasy, którzy za wszelką cenę chcą się z nim zaprzyjaźnić, ale są też tacy, którzy chyba chętnie by go zabili, ale tego nie okazują. Może dlatego, że cały środkowy rząd za nim lata, czyli klasowe ukesie. Zawsze wiedział, że ma powodzenie u kobiet, a teraz okazuje się, że mężczyźni też na niego lecą. To w sumie nawet nieco go dowartościowało, bo nigdy nie czuł się zbyt atrakcyjny. Poza tym to... Najbardziej przejmował się Taesiem. Inni w sumie go irytowali, ale on... Zależało mu na nim. Tylko co, jeżeli zdecyduje się na ten pierwszy poważniejszy krok, a potem okaże się, że jednak nic nie czuje? Zbyt krótko go zna... Nie wie jeszcze jaki tak naprawdę jest, bo może to co teraz pokazuje, to tylko pozory, które mają na celu uwiedzenie go? Ale tak prawdę mówiąc, to jakoś sobie nie wyobraża, żeby Minnie mógł robić coś takiego... Nie. To nie w jego stylu. Na pewno nie. Nie chce tak o nim myśleć. Po prostu będzie się trzymał powiedzenia~ „pożyjemy, zobaczymy”. A teraz musi sobie z nim wszystko wyjaśnić, żeby potem nie było. No więc skoro już wszystko sobie ogarnął, to teraz wreszcie sobie odpocznie i może nawet złapie drzemkę. Ułożył się w wygodnej pozycji i nie minęło parę minut, a on już spał w najlepsze. Nagle do pokoju wparował Key, trzaskając drzwiami. Pierwsze co zobaczył, to jego ukochany eyeliner leżący na podłodze. Pomyślał, że przecież on go nie ruszał, więc musiał to zrobić nie kto inny jak...
- Jong...! - już chciał krzyknąć, ale zobaczył, że blondyn spał sobie, mając gdzieś cały świat. Zrezygnował więc z wrzeszczenia i postanowił być cicho, żeby go nie obudzić. Poszedł podnieść swój kosmetyk, wzdychając. - ...Ale zaraz. Dlaczego właściwie mam być cicho? Phi, jeszcze czego. - prychnął pod nosem i nie przejmując się już współlokatorem, zaczął się krzątać po pokoju. Robił to tak głośno, że Jonghyun chcąc nie chcąc się obudził. Otworzył oczy zaspany, próbując zarejestrować, kto zakłóca jego spokój.
- Kibum... Ścisz się trochę... - wymamrotał, kładąc poduszkę na głowie.
- Hmm... Teoretycznie mógłbym to zrobić, ale chyba raczej nie skorzystam. - uśmiechnął się uroczo, ale i wrednie, po czym kontynuował swoje dotychczasowe zajęcia. Niestety nie wiedział, że zaraz mu się oberwie. Kiedy ktoś budzi blinga, to wtedy może spodziewać się najgorszego. Jonghyun spojrzał na niego piorunująco i nie myśląc długo, złapał poduszkę, która leżała na jego głowie i rzucił nią w Key. Ten natomiast pisnął zaskoczony, a widząc leżącą na podłodze poduszkę, która jeszcze przed chwilą w niego uderzyła, wściekł się. - Nie wiesz co zrobiłeś. Teraz nie cofnę się przed niczym, ty skurczony dinozaurze! - wydarł się i chwycił poduszkę, po czym rzucił się na niego i zaczął go nią uderzać.
- Aish! P-Przestań! To nie fair, ja nie mam broni! - krzyczał, próbując robić uniki, ale marnie mu to szło z tego względu, że był unieruchomiony na łóżku. Kibum słysząc jego słowa zaśmiał się.
- A to pech!
- Ty... - w końcu zebrał się w sobie i z niemałą siłą odepchnął od siebie wyższego, po czym stanął na łóżku i zabrał z góry inną poduszkę. Właśnie wtedy zaczęła się prawdziwa walka. Chłopcy uderzali się nawzajem z całej siły tak, że czasem jeden lądował na podłodze, a drugi wpadał w drzwi lub ściany. Również poduszki powoli się wykańczały, ponieważ gdzieniegdzie robiły się dziury, przez co małe piórka latały po pokoju. To właśnie nazywała się prawdziwa i bezwzględna bitwa na poduszki. Trwałaby ona dalej, gdyby nie to, że do pokoju wpadł Taemin, który całkowicie nieświadomy sytuacji wszedł głębiej do środka. Stanął za Jjongiem, który zrobił unik tak, że to Lee oberwał i padł na podłogę w całkowitym szoku. Ki roześmiał się głośno na ten widok, a Jonghyun przerażony podbiegł do młodszego. - Taemin! Wszystko w porządku? - patrzył na niego, nie wiedząc co zrobić.
- J-Jonghyun...? - odezwał się brunet, przykładając dłoń do głowy.
- Tak, to ja. Jejku, chodź, pomogę ci wstać. - przejęty całą sytuacją złapał poszkodowanego i zaprowadził go na swoje łóżko. - Boli cię coś? - pogłaskał go po włosach, a on spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Tylko trochę boli mnie głowa...
- Kurczę. Czekaj, zaraz zrobię ci jakiś okład. - podrapał się po głowie i wstał, idąc w stronę łazienki. Po drodze spojrzał wściekle na Kibuma, który nie mógł przestać się śmiać. - Zamknij się, to nie jest śmieszne.
- Według mnie owszem. Najbardziej śmieszne jest to, jak udaje. - powiedział rozbawiony, a Jjong zatrzymał się na chwilę.
- Sądzisz, że udaje? Wiesz, zaraz ty przeżyjesz bliskie spotkanie z podłogą i zobaczymy, czy będziesz udawał.
- Jak ty padłeś na podłogę to nic ci się nie stało. - wytknął mu język, wpatrując się w niego swoimi kocimi oczami.
- Bo ja nie jestem taki drobniutki, jak Tae... Dobra, lepiej już idź. Ja się nim zajmę. - machnął ręką zrezygnowany, po czym poszedł przygotować okład, o którym wcześniej wspominał. Drugi Kim pokręcił głową.
- Ale on naiwny... - mruknął pod nosem i spojrzał na Taemina. - Ładnie to tak udawać? - podszedł do niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- O co ci chodzi... Naprawdę mnie boli... - odpowiedział skrzywiony.
- Taaak... Tak samo jak naprawdę ci na nim zależy, co? - odparł z pogardą w głosie. W tym samym czasie Jonghyun chciał już wrócić, ale słysząc, że rozmawiają, zatrzymał się.
- Huh... Oczywiście, że mi zależy...
- Spójrzmy prawdzie w oczy, Taeminnie. Tobie nigdy na nikim nie zależało. - przewrócił oczami uznając, że to żałosne.
- Nie prawda... Dobrze wiesz, że mi zależało... - teraz już wyszeptał czując, że łzy napływają mu do oczu.
- Jesteś śmieszny. Dobra, okej. Skoro tak mówisz. Wychodzę. - rzucił krótko i jak powiedział, tak zrobił. Taemin jeszcze przez chwilę trwał w dziwnym stanie, ale widząc, że jego przyjaciel wraca, szybko się ogarnął.
- I jak Minnie, nadal boli? - zapytał blondyn, przykładając mu zimny okład do czoła. Ta rozmowa nieco zbiła go z tropu, ale postanowił, że na razie to zignoruje i zajmie się chłopakiem.
- Uhm... - zamknął oczy. Jonghyun zastanawiał się, co to wszystko miało znaczyć. Konwersacja, którą podsłuchał, wydała mu się strasznie dziwna... Sądził, że kiedy Kibum mówił to wszystko Taeminowi, to ten będzie protestował, zaprzeczał. Chociaż tak naprawdę to zrobił... Ale w sposób, jakby rzeczywiście wiedział, o czym mówił. Oni coś ukrywali... I to raczej nie było przyjemne. Czyli wychodziło na to, że łączyło ich coś więcej, niż tylko zwykłe nieprzepadanie za sobą. Nic z tego nie rozumiał. Wszystko coraz bardziej się gmatwało w jego głowie, bo nie wiedział już, jak ma się zachowywać, jak reagować. Czy po prostu spytać o to Taemina? Albo może to olać i udawać, że nic nie słyszał? Chyba wybierze to drugie. Nie chciał się w nic mieszać, a póki co, to nie był w związku z Lee, więc nie potrzeba mu było tego wiedzieć. Był przekonany, że brunet sam w końcu mu wszystko powie. Na pewno. Westchnął i spojrzał na jego twarz. Zastanawiał się, czemu taka anielska buźka mogła być winna? Wyglądał jak mały, zagubiony chłopiec, który jeszcze nie zna życia. Właśnie ta niewinność podobała mu się w nim najbardziej, ale czy rzeczywiście był taki niewinny? To się okaże wkrótce. - Hyung...
- Co tam maluchu? - uśmiechnął się delikatnie, odgarniając kosmyki włosów, które opadły na jego czoło.
- Mogę ci tak mówić? W końcu jesteś starszy... - otworzył oczy i zaczął się mu przyglądać.
- Możesz, ale... W sumie Jinki miał rację. Przez to można się poczuć staro, nawet jak się jest w tym samym wieku. - zaśmiał się pod nosem.
- Oj tam. Jonghyun-hyung... - wyszeptał i wyciągnął dłoń w jego stronę, którą po chwili przyłożył do jego policzka. Blondwłosy uważnie obserwował każdy jego ruch. - Lubisz mnie? - wypalił nagle, a jego towarzysz doznał mieszanych uczuć.
- Um... No tak... - odpowiedział cicho.
- Ale... Jak? - zapytał ostrożnie.
- Wiesz... Nie wiem jak. - spuścił wzrok, ponieważ nie wiedział, co więcej powiedzieć.
- Nie wiesz... Uważasz, że wszystko za szybko się dzieje, prawda?
- Trochę... Znamy się zaledwie parę dni... Mimo iż wiem, że mi na tobie zależy, to nie jestem w stanie powiedzieć, czy czuję coś więcej. Taemin... - położył dłoń na jego dłoni. - Zaczekajmy z tym, co? Niech minie trochę więcej czasu... Lepiej się poznamy... Nie chcę, żebyś się potem rozczarował... - odparł, a czarnowłosy westchnął cicho.
- Tak... Ja wiem, że byłem nachalny... Że... Że to tak szybko... Po prostu od początku poczułem coś dziwnego względem ciebie... I... - urwał. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale chyba nie miał na to odwagi. Przygryzł dolną wargę i ponownie poczuł, że zbiera mu się na płacz.
- Nie Minnie. Nie byłeś nachalny... Najzwyczajniej w świecie potrzebujesz czyjejś bliskości, no i zdobywasz ją na swój sposób... Nie chcę cię ranić. Chciałbym spróbować, ale... Naprawdę poczekajmy. I nie chcę niczego obiecywać... Bo nie jestem pewien, co się będzie działo. Zgadzasz się? - popatrzył mu w oczy, a widząc jak łzy zaczynają spływać mu po policzkach, od razu zaczął je ścierać. - Taeś...
- Dobrze. Zgoda. Nie będę cię pospieszał. Nie chcę cię do siebie zrazić. Będę czekał, aż podejmiesz decyzję... - powiedział, uśmiechając się przez łzy. - I nie martw się tym, że płaczę. Rozkleiłem się... Ano i już mi lepiej. Pozwól, że pójdę... - pociągnął nosem, po czym podniósł się i poprawił swój wygląd. Jjong patrzył na niego nieco bezsilnie.
- Ale wszystko w porządku? - chciał się upewnić.
- Tak. W porządku. Do zobaczenia jutro! - pomachał mu na pożegnanie, przy okazji ścierając łzy i opuścił pomieszczenie. No to się porobiło.


* * *

No już idę, cholera jasna! - wrzasnął Kibum, kiedy ktoś poraz kolejny głośno zapukał do drzwi. Otworzył i wbił swoje mordercze spojrzenie w osobnika, który śmiał go wyciągnąć z łazienki. - Czego Heechul? Nie mogłeś po prostu wejść?! - warknął, a czerwonowłosy spuścił wzrok.- Przepraszam... Nie chciałem być niegrzeczny, może akurat ktoś by się przebierał? - powiedział cicho.
- Dobra, nie ważne. Ty do kogo? - oparł się o drzwi znudzony.
- Szukam Jonghyuna. - odezwał się, a diva parsknął pod nosem.
- A ty co, też na niego poleciałeś? Wy wszyscy jesteście tacy żałośni. - pokręcił głową, a Hee uśmiechnął się nieco szyderczo.
- No nie gadaj, że ci się nie podoba. Masz farta, że trafiłeś z nim do pokoju! - westchnął rozmarzony, a Key jeszcze bardziej się roześmiał.
- Weź przestań. Chętnie ci go oddam, żaden fart. Raczej najgorsze nieszczęście.
- Yhyy... To co, jest czy nie? - zniecierpliwił się już trochę.
- Nie ma. - wzruszył ramionami.
- A gdzie poszedł?
- A bo ja wiem... Co ja, jego matka? Nie mam pojęcia i szczerze? Ani trochę mnie to nie interesuje. Idź go szukać gdzie indziej. - zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Wkurzył się jego słowami. No bo jak niby Jonghyun miał mu się podobać? Bez sensu. Przecież on go nie znosi. Można nawet powiedzieć, że nienawidzi. I w dodatku zadaje się z Taeminem... To już samo w sobie sprawia, że po prostu się nim brzydzi. Pokręcił głową, wyrzucając z niej te wszystkie myśli i wrócił pindrzyć się do łazienki. W tym samym czasie blondwłosy błądził po szkole, rozmyślając. Niestety nie mógł tego dłużej robić, bo Heechul, który wcześniej go szukał, w końcu go znalazł.
- Jonghyun! - zawołał, uwieszając się na jego ramieniu.
- Ou, Heechul. Cześć. - wyprostował się, ponieważ prawie by się przewrócił.
- Co tam? - uśmiechnął się szeroko.
- A nic, spaceruje sobie. - odwzajemnił uśmiech i teraz oboje szli powolnym krokiem w niewiadomą stronę.
- Czyli mówisz, że nie jesteś zajęty? - spojrzał na niego rozpromieniony.
- No raczej nie. A co? - odparł czując, że zaraz zostanie w coś wciągnięty.
- Dzisiaj szykuje się mała imprezka. Wszystkie drugie klasy. Będziesz? - zapytał z nadzieją, a bling zamyślił się na chwilę.
- Czekaj, ale czy ty chcesz... Pójść tam ze mną?
- Heh... No właściwie to tak. - zrobił uroczą minkę, a blondyn zawahał się na chwilę.
- Cóż... No jeżeli bardzo chcesz... - wydukał. Tak naprawdę nie był pewien, czy się zgodzić, bo Tae też na pewno tam pójdzie...
- Super! Więc widzimy się o siódmej! - klasnął w dłonie uradowany i pobiegł szybko pochwalić się kolegom, że idzie na imprezę z Jjongiem. Ten natomiast westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że naraził się na niezłą burę. Wrócił do pokoju zrezygnowany, patrząc na zegarek. Miał tylko dwie godziny, żeby się przygotować. Stwierdził, że ubierze się zwyczajnie, bo po co się odstawiać. W końcu to zwykła impreza, ze zwykłymi ludźmi. Z takim nastawieniem poszedł do szafki i wyciągnął jakąś kolorową koszulkę, a do tego jego ulubione czarne i mega obcisłe rurki. Więcej mu nie było trzeba.
- Kibum, ile ty jeszcze będziesz tam siedział, co? - zirytował się, kiedy zorientował się, że jego współlokator nadal zajmuje łazienkę.
- Już wychodzę. - odpowiedział, po czym wyszedł, a blondyn omało co się nie przewrócił na jego widok. Chłopak wyglądał nieziemsko. Miał na sobie obcisłe białe rurki, luźny, biało-czarny t-shirt, masę kolczyków i pierścionków, a makijaż był bardziej dopracowany, niż cokolwiek innego na świecie. - No co się tak gapisz? - przechylił delikatnie głowę, przez co teraz wyglądał też strasznie uroczo. Jjong szybko się otrząsnął i odwrócił wzrok.
- Nic. Też idziesz na tą imprezę? - sprytnie zmienił temat.
- Taa. Przejdę się. Tylko mi nie mów, że idziesz. - wydął dolną wargę.
Cholera, czy on specjalnie robi to aegyo? - pomyślał blondyn, który starał się jak najmniej na niego patrzeć, bo miał słabość do takich rzeczy.
- Idę... Ale spoko, będę cię omijał szerokim łukiem. - rzucił krótko, po czym czym prędzej popędził do łazienki. Mimo iż nie znosił tego gościa, to jego wygląd zwalał go z nóg. A kiedy jeszcze starał się być słodki, to już w ogóle wymiękał. Po co on to robił? Dziwny człowiek, ale cóż. Nie ociągając się już dłużej, zaczął się szykować. Godzinę później był już gotowy. Gdy wyszedł z zaparowanego pomieszczenia, mógł w końcu odetchnąć, bo tam brakowało mu już powietrza. Zauważył, że jego współlokator już wyszedł, dlatego on również to zrobił. Przed jego pokojem czekał Taemin, co go trochę zestresowało, bo i Heechul pewnie zaraz się zjawi.
- Wow Jongie, wyglądasz bosko. - uśmiechnął się szeroko, widząc swojego przyjaciela.
- Hehe, ty wyglądasz jeszcze lepiej. - poczochrał mu włoski, a on jak zwykle się skrzywił. - Aww, tak uroczo.
- Oj przestań... - zarumienił się, jak to on miał w zwyczaju.
- No dlaczego? Przecież... - już chciał pociągnąć ich dialog dalej, ale nagle zjawił się rudzielec, z którym wybierał się na imprezę.
- O, cześć Taemin. - wyszczerzył się, łapiąc Jonghyuna pod rękę. Lee popatrzył na nich zdezorientowany, a bling zaśmiał się nerwowo. - Czyli rozumiem, że idziemy we trójkę?
- We trójkę? Jonghyun-hyung, umówiłeś się z nim? - popatrzył na niego zawiedziony.
- Yyy... Właściwie...
- Tak, dzisiaj go zaprosiłem. Ale jeżeli nie masz z kim pójść, to możesz się zabrać z nami. - uśmiechał się przyjacielsko, a Tae spuścił wzrok.
- Chodź z nami Minnie. - blondyn wyśliznął się delikatnie Heechulowi i tym razem złapał za rękę bruneta, na co ich towarzysz naburmuszył się nieco.
- No to ruszamy, bo w końcu się spóźnimy. - odparł i pociągnął ich za sobą.

* * *

Impreza trwała w najlepsze, głośna muzyka, tłumy ludzi. Wszystko jak powinno być. Jednak Key nie był do końca przekonany, czy podoba mu się przebywanie tutaj. Cały czas siedział sam, tylko czasem przykleił się do niego jakiś napalony troglodyta.
- Yah, kochany współlokatorze. Co tak sam siedzisz? - nagle podszedł do niego Jonghyun, kiwający się już lekko.
- Bo mogę. A ty co, już się schlałeś? - pokręcił głową z dezaprobatą i posunął się nieco, bo blondyn praktycznie padł na miejsce obok niego.
- Niee... - wymamrotał i nagle się do niego przytulił. Kibum zastygł w bezruchu, nie wiedząc co się dzieje. - Mamusiu... Zaprowadź mnie na karuzele...
- Eee, słucham? - wytrzeszczył oczy, słysząc jego brednie.
- Nuuu... Mamusiu... Chcę loda... - dosłownie uwiesił mu się na szyi, nadal mamrocząc.
- Jakiego loda?! Weź spadaj zboczeńcu! - odepchnął go od siebie, a w tym samym czasie przyszedł Taemin.
- Ej, co tu się dzieje? - od razu złapał Jonghyuna, który prawie spadł z kanapy.
- Twój kochaś prosi mnie o loda, ale chyba lepiej, jak ty to załatwisz. Pilnuj go lepiej, bo go ktoś zgwałci. - zaśmiał się, widząc jak Lee próbuje doprowadzić Jjonga do ładu.
- Przestań! Po prostu wziął udział w konkursie kto więcej wypije... I wypił najwięcej. - westchnął bezsilnie, kiedy bling przykleił się do niego i nie miał zamiaru się ruszyć. W sumie mu to nie przeszkadzało, ale wolałby, żeby takie sytuacje działy się na osobności.
- Dobra, spadam. Towarzystwo jest zupełnie nie na moim poziomie. - zarzucił grzywką, jak typowa diva i wstał, kierując się ku wyjściu.
- Chce się pobawić umma... - złapał bruneta za ramiona i spojrzał mu w oczy. Nie mógł powiedzieć, że nie zrobiło mu się gorąco. Widząc to jego spojrzenie, od razu w jego głowie zrodziło się wiele niezbyt właściwych myśli, ale przecież nie mógł go tak sobie wykorzystać, bo był kompletnie pijany. Nie wiedział co z nim zrobić, przecież nie będą tu tak siedzieć. W dodatku Jjongowi zebrało się na macanki, a on czuł się niekomfortowo, kiedy tak inni ludzie się na nich gapili. Postanowił, że muszą wrócić do szkoły.
- Ej, Heechul! - krzyknął, widząc znajomą postać niedaleko. Chłopak dosyć szybko zareagował i zaraz znajdował się obok nich.
- Omg... Co wy robicie? - spojrzał na nich z lekką zazdrością.
- No... Bo Jonghyun się upił i teraz muszę go jakoś przetransportować do szkoły. Pomożesz mi? - zapytał z nadzieją, a czerwonowłosy energicznie pokiwał głową.
- Aach, no pewnie. Ja nie piłem, bo prowadzę, więc was odwiozę. Chodź, pomogę ci z nim. - podszedł do nich i zarzucił na siebie jedną rękę Jjonga, a Taemin zrobił to samo z drugą. Po chwili już byli w drodze powrotnej. Brunet siedział na tyle z blondynem przytulony do niego... Bo inaczej się nie dało.
- Daleko jeszcze? On zaraz mnie wgniecie w siedzenie... - jęknął Lee, ponieważ jego towarzysz dosłownie przytłaczał go swoją obecnością.
- Jeszcze trochę, wytrzymasz. - popatrzył na jego odbicie w lusterku. - A tak w ogóle to powiedz, jesteście blisko? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- No wiesz...W sumie można tak powiedzieć. - wzruszył ramionami, wpatrując się w Jonghyuna.
- A jak blisko? - pytał coraz bardziej dociekliwie, a młodszy spojrzał na niego dziwnie.
- Po co ci to wiedzieć?
- Tak pytam. Jestem ciekaw, bo z tego co zdążyłem zauważyć, to zachowujecie się co najmniej jak para.
- Nie jesteśmy parą. - odparł cicho.
- Okej. - uśmiechnął się pod nosem, choć Min nie miał pojęcia czemu. Więcej już nie rozmawiali, a kiedy dotarli na miejsce, czarnowłosy zaprowadził przyjaciela do pokoju. Przy otwieraniu drzwi Tae niestety nie dopilnował Jjonga, który w rezultacie padł plackiem na ziemie.
- O jezu! - pisnął, przez co od razu znalazł się przy nich Key.
- Co się tu znowu dzieje? - przyszedł ze zmytym makijażem tylko w połowie, co rozśmieszyło chłopaka. - I czego się śmiejesz? Lepiej go podnieś. - warknął i już chciał iść, ale brunet go zatrzymał.
- Sorry... Ale weź mi pomóż! Ja nie dam rady go podnieść! - powiedział załamany, a Kim przewrócił oczami, ale zgodził się.
- No dobra, dobra... Podnosimy go na trzy. Raz... Dwa... Trzy! - zawołał, po czym z trudem, ale podnieśli blinga. Szybko zaprowadzili go na jego łóżko. - No. To masz swojego nawalonego księcia z bajki, ja idę spać.
- Ej, czekaj! No bo... Wcześniej natknąłem się na strażnika i kazał mi wracać do siebie, jak tylko przyprowadzę Jjonga... - podrapał się po głowie, a Kibum wytrzeszczył oczy.
- I sugerujesz mi, że to ja mam się nim zająć? - skrzywił się mocno na samą myśl.
- Proszę... Wiem, że nie jestem kimś, dla kogo mógłbyś coś takiego zrobić, ale ten jeden raz. Nie chcę, żeby tak tu został...
- ...Zgoda. Ale masz u mnie dług. - zmierzył go wzrokiem. W sumie takie zjednoczenie się z wrogiem czasami bywa przydatne.
- Jasne, dzięki. - odpowiedział szorstko, bo wcale mu nie pasował ten dług, ale teraz jego przyjaciel był ważniejszy. Z niepewnością opuścił pokój, ale cóż. Teraz pozostało mu modlenie się o to, żeby diva nic mu nie zrobił. Key natomiast zastanawiał się, co teraz począć. Chyba wypadałoby najpierw zdjąć mu buty, bo w nich spać nie będzie. Ale tylko buty, bo więcej mu nie zdejmie, o nie. Podszedł do niego i zaczął rozwiązywać jego sznurówki, aż w końcu oba buty leżały na podłodze.
- Co teraz... Może powyjmuje mu rzeczy z kieszeni, bo jeszcze będzie mu niewygodnie. - powiedział do siebie, ale potem się zdziwił. Bo tak szczerze to, co go obchodziła jego wygoda? No dobra, ale nie będzie już taki chamski. Zaczął mu grzebać w kieszeniach, gdzie znalazł telefon i portfel. Ostrożnie odłożył rzeczy na szafkę obok, ale niechcący trącił jego telefon, przez co spadł na ziemię. - Szlag... - zaklął pod nosem, jednak po chwili go zatkało. - Co to... - oczy niemal wyszły mu z gałek. Właśnie teraz wpatrywał się w... Swoje zdjęcie? I to w dodatku jak spał! Kiedy on je zrobił? Już myślał, że na dodatek ustawił je na tapetę, ale po chwili zorientował się, że po prostu włączyła się galeria. Chociaż tyle, bo już miał zamiar zacząć się bać. Tylko dlaczego on zrobił mu zdjęcie? To było już dziwne... Bardzo dziwne. Wstrząśnięty odłożył telefon z powrotem i pognał na górę. Położył się na łóżku, nie mogąc przestać myśleć o zdjęciu, które znalazł u swojego współlokatora. Po raz kolejny zadawał sobie pytanie...
Co to ma znaczyć?