Starał
się, bardzo, bardzo się starał, żeby zasnąć. Jednak te głupie
myśli mu na to nie pozwalały. Zrezygnowany pomyślał, że może
napije się wody i wtedy będzie mu lepiej. Z tą nadzieją zszedł
na dół i poszedł do ich mini lodówki, z której wyjął butelkę.
Odkręcił nakrętkę i wziął dość spory łyk. Próbował
opanować swoje myśli, które krążyły nieubłaganie nad jego
współlokatorem. Co się z nim działo? Przecież to tylko głupie
zdjęcie, równie dobrze mógł takie zrobić komukolwiek innemu. To
nie znaczy, że od razu go lubi, czy coś... No właśnie. Może
zrobił je przez przypadek? W końcu ostatnimi czasy często bywał w
jego części pokoju... Nie. To głupie. Takiego zdjęcia nie da się
zrobić przez przypadek. Walnął się w głowę, myśląc, że może
to go ogarnie, ale nie. Jedyne co, to teraz dodatkowo musi znosić
ból głowy. Odstawił butelkę do lodówki i spojrzał w stronę
blondyna. Nie miał pojęcia co go podkusiło, ale ruszył w jego
stronę. Kiedy już był przy jego łóżku, ukucnął, zaczynając
się w niego wpatrywać. Co w tej chwili widział? Cóż...
Bezbronnego chłopaka, który za wszelką cenę stara się być dla
niego choć trochę miły, a on po prostu traktuje go jak śmiecia.
Ale co ma poradzić, skoro taki już jest. Nie potrafi porozumiewać
się z ludźmi inaczej, niż przez kłótnię. Był czas, kiedy
starał się to zmienić, jednak zrezygnował widząc, że mu nie
wychodzi. Chyba w ten sposób też bronił się przed otoczeniem,
ponieważ nigdy nie czuł się w pełni akceptowany. Posmutniał
nieco i dalej wbijał wzrok w Jonghyuna. Niespodziewanie śpiący
chłopak złapał go mocno, po czym wtulił w siebie.
- Misio... - wyszeptał, uśmiechając się, a Kibum przełknął głośno ślinę i nie ruszał się nawet odrobinkę. Może też dlatego, że ich twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko i jeden fałszywy ruch, a ich usta by się spotkały. Patrzył na niego z wytrzeszczem, a blondyn, nadal się uśmiechając, kontynuował swój monolog. - Misio... Tu jesteś... Szkoda, że musiałem cię zostawić... - wymamrotał, a Key próbował znieść woń alkoholu, wydostającą się z jego ust. Jednocześnie zastanawiał się o jakim misiu mówi Jjong. - Wiesz... W nowej szkole poznałem takiego chłopaka... - westchnął, jeszcze bardziej się uśmiechając. Drugi Kim pomyślał, że zaraz pewnie wymówi imię Taemina. - Ma na imię Kibum. - ścisnął go jeszcze mocniej, a on na jego słowa doznał ogromnego szoku. - Jest wredny i bardzo mnie nie lubi... Ale ja wiem, że gdzieś w środku jest dobrym człowiekiem. - westchnął, ponownie uraczając towarzysza swoim oddechem, ale on już na to nie zważał. Liczyły się dla niego tylko te słowa, które bling wypowiadał. Tak bardzo go poruszyły, że do jego oczu momentalnie napłynęły łzy. Opadł bezsilnie, wtulając się w niego, przy czym poczuł, że zaczyna się trząść.
- Naprawdę tak o nim myślisz...? - odezwał się, czego zupełnie nie przemyślał.
- Tak, misiu. - szepnął i więcej nic nie mówił. Diva zaszlochał cicho. Mimo to, że był taki dla Jonghyuna, on tak dobrze o nim myślał... Wierzył w niego. Chciałby się zmienić, naprawdę... Ale nie potrafił. Jego zła strona górowała nad tą dobrą i nie mógł nic na to poradzić. Uznał, że już dosyć mazania się i jakimś cudem wyrwał się z uścisku blondwłosego. Może i ta rozmowa coś w nim zmiękczyła, jednak nie sądził, by zdołał traktować go lepiej. Postanowił, że zapomni o tym incydencie i zostawi ich relacje takie, jakie są w tej chwili. Szczerze mówiąc... Nawet bałby się coś zmienić. To byłoby dla niego zbyt wiele.
- Misio... - wyszeptał, uśmiechając się, a Kibum przełknął głośno ślinę i nie ruszał się nawet odrobinkę. Może też dlatego, że ich twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko i jeden fałszywy ruch, a ich usta by się spotkały. Patrzył na niego z wytrzeszczem, a blondyn, nadal się uśmiechając, kontynuował swój monolog. - Misio... Tu jesteś... Szkoda, że musiałem cię zostawić... - wymamrotał, a Key próbował znieść woń alkoholu, wydostającą się z jego ust. Jednocześnie zastanawiał się o jakim misiu mówi Jjong. - Wiesz... W nowej szkole poznałem takiego chłopaka... - westchnął, jeszcze bardziej się uśmiechając. Drugi Kim pomyślał, że zaraz pewnie wymówi imię Taemina. - Ma na imię Kibum. - ścisnął go jeszcze mocniej, a on na jego słowa doznał ogromnego szoku. - Jest wredny i bardzo mnie nie lubi... Ale ja wiem, że gdzieś w środku jest dobrym człowiekiem. - westchnął, ponownie uraczając towarzysza swoim oddechem, ale on już na to nie zważał. Liczyły się dla niego tylko te słowa, które bling wypowiadał. Tak bardzo go poruszyły, że do jego oczu momentalnie napłynęły łzy. Opadł bezsilnie, wtulając się w niego, przy czym poczuł, że zaczyna się trząść.
- Naprawdę tak o nim myślisz...? - odezwał się, czego zupełnie nie przemyślał.
- Tak, misiu. - szepnął i więcej nic nie mówił. Diva zaszlochał cicho. Mimo to, że był taki dla Jonghyuna, on tak dobrze o nim myślał... Wierzył w niego. Chciałby się zmienić, naprawdę... Ale nie potrafił. Jego zła strona górowała nad tą dobrą i nie mógł nic na to poradzić. Uznał, że już dosyć mazania się i jakimś cudem wyrwał się z uścisku blondwłosego. Może i ta rozmowa coś w nim zmiękczyła, jednak nie sądził, by zdołał traktować go lepiej. Postanowił, że zapomni o tym incydencie i zostawi ich relacje takie, jakie są w tej chwili. Szczerze mówiąc... Nawet bałby się coś zmienić. To byłoby dla niego zbyt wiele.
*
* *
Minął
miesiąc, odkąd Jonghyun przybył do nowej szkoły. Naprawdę nie
sądził, że przez tak krótki okres tyle może się pozmieniać w
życiu. Szczególnie pierwsze dni zaważyły o jego przyszłym losie.
W tej chwili może powiedzieć, że nie jest najgorzej. Nadal umawia
się z Taeminem, ale jeszcze nie dobili do statusu pary. Są to
zwykłe, przyjacielskie spotkania, gdzie co jakiś czas się
pomiziają, ale to w sumie nic wielkiego. Na szczęście klasowi
ukesie się nieco uspokoili, chociaż Heechul i paru innych nadal za
nim lata. Jak na razie skutecznie udaje mu się ich spławiać, ale
szczerze, to robi się coraz cięższe. Co do Kibuma... Cóż. Ich
stosunki ani trochę się nie zmieniły, pomimo tego, że był dziwny
czas, kiedy Kim był dla niego całkiem... Miły. Nie kłócili się
aż tyle, schodzili sobie z drogi, był git. Tylko ostatnio znowu
urosło między nimi napięcie i nie ma dnia bez żadnej sprzeczki.
Ale to w sumie taka norma. Zapomniał też o dziwnym zachowaniu Onew,
kiedy to miesiąc temu nie przyszedł na lekcje. Po prostu olał
sprawę, bo później zachowywał się już normalnie. Często
chodził z nim i Tae na jakieś wypady w miasto, czy gdzie indziej.
Zrobiła się z nich całkiem dobra paczka przyjaciół. Czasem też
zabierali ze sobą ich kumpla, Jongina. Był kuzynem Tae, naprawdę
spoko gość. Tylko na samym początku każdy myślał, że pochodzi
z Afryki... Jakież to było zdziwienie, kiedy okazało się, że
jest czystym koreańczykiem. On sam osobiście przywykł do takich
pomyłek, więc po prostu go to rozbawiło. Ogólnie rzecz biorąc,
był zadowolony. Może na początku się nie zapowiadało, ale po
czasie okazało się, że ta szkoła była naprawdę dobrym wyborem.
W dodatku miał takiego farta, że kiedy odbywały się lekcje śpiewu
i miał swój występ, jakiś ważny gościu z branży muzycznej
odwiedzał ich szkołę i teraz ma nawet propozycje kontraktu.
Niestety uznał, że nie jest ona zbyt korzystna, dlatego ma zamiar
ją odrzucić. Może i to głupie, ale on czeka na coś wyjątkowego,
coś, co naprawdę spełni jego oczekiwania i marzenia.
- Jongie, znowu bujasz w obłokach! - szturchnął go w ramię nieco rozbawiony.
- Omo, Minnie! Musisz mnie tak straszyć? - złapał się za miejsce, gdzie powinno być serce.
- Hahaha, przepraszam hyung. - wzruszył uroczo ramionami i usiadł obok niego na schodach przed szkołą. - O czym myślałeś? - popatrzył na niego z uśmiechem.
- Hmm... O wszystkim. - odwzajemnił uśmiech, czochrając go po czuprynce.
- Yah! Czy ty zawsze musisz to robić? - zmarszczył się, poprawiając sobie włosy.
- A czy ty zawsze musisz być taki uroczy? - zaśmiał się na jego widok.
- A czy ty zawsze musisz doprowadzać mnie do rumieńców? - zakrył sobie policzki dłońmi.
- Tak, lubię kiedy się rumienisz. Wyglądasz pięknie. - uśmiechnął się szerzej, po czym zaczął się do niego zbliżać. Taemin już miał nadzieję na pocałunek, ale nagle między nich wparował Jinki.
- Siema chłopaki! - klapnął sobie. - Co tam? Będziecie tak tu siedzieć, czy może gdzieś się przejdziemy? Taka ładna pogoda, szkoda ją zmarnować.
- W sumie racja. Ale gdzie? - odparł Jonghyun, przybierając zamyśloną postawę.
- Na basen! - krzyknął radośnie Lee.
- Basen? - Onew spojrzał na niego niepewnie, ale po chwili pokiwał głową. - Całkiem niezły pomysł. Jak myślisz Jjong?
- Mi pasuje. Dawno nie byłem na basenie.
- To postanowione! - ucieszył się Min, po czym wstał, wyciągając ręce do pozostałych dwóch. - Wstajemy! - wyszczerzył się, a oni roześmiali się i oboje złapali ręce Taemina, przez co młodszy prawie się wywrócił. - Omg... Ale z was ciężkie byki! - jęknął i puścił ich czym prędzej.
- No wiesz co, wstydziłbyś się. - blondwłosy pstryknął go w nos, na co on uszczypnął go w policzek.
- Jesteście uroczy. - szatyn pokręcił głową z uśmiechem, przypatrując się dwójce przyjaciół.
- No wiemy! - odpowiedzieli jednocześnie, co jeszcze bardziej rozbawiło całą trójkę. W tak dobrych humorach weszli do szkoły, kierując się teraz w stronę swoich pokoi, aby naszykować się na ich małą wyprawę na basen. Taemin zaczął tak pędzić, że Onew raczej nie miał szans, aby go dogonić, dlatego spotkali się dopiero w pokoju.
- Taemin! Nie mogłeś na mnie poczekać? - wpadł do środka cały zdyszany, gdyż całą drogę biegł, próbując dorównać kroku młodszemu.
- Nie! Chcę jak najszybciej pójść na basen, bo padam z tego gorąca! - przetarł czoło dłonią, ścierając z niego pot.
- No dobrze, dobrze. - stwierdził, że z nim nie wygra, dlatego też sam zaczął się szykować, żeby i tym razem mu nie uciekł. Minęło parę minut, a Taemin dalej wywalał rzeczy ze swojej szufladki, przeklinając pod nosem. Jinki nie mógł tego zobaczyć, ponieważ młodszy miał swoją część na górze, ale po jakimś czasie zdołał usłyszeć coraz to głośniejsze obelgi, skierowane do... Kąpielówek? - Ej, co ty tu tak klniesz jak szewc? - wdrapał się po schodkach, zaglądając do jego części pokoju.
- Nie mogę znaleźć moich kąpielówek! - powiedział załamany, otwierając następną szufladkę.
- Hmm... A nie chowałeś ich przypadkiem do tego pudełeczka, które masz z rzeczami pływackimi? - oparł brodę o poręcz i patrzył sobie na niego.
- ...Faktycznie! - doznał olśnienia i od razu pognał po wspomniane wcześniej pudełeczko. Kiedy w końcu się do niego dorwał, okazało się, że rzeczywiście jego kąpielówki właśnie tam były. Odetchnął z ulgą i rzucił się w ramiona swojego współlokatora. - Dziękuję hyung! Zginąłbym chyba bez ciebie! - oplótł jego szyję rękami. Jinki poczuł, jak robi mu się ciepło na sercu. Słysząc takie słowa od tej cudownej istoty, to było dla niego prawdziwe szczęście. Objął go w pasie, przysuwając do siebie jeszcze bliżej. Co z tego, że mogli zaraz zlecieć, bo stali na skraju schodów. Chciał choć przez chwilę być tak blisko niego. Chyba powoli zaczynał rozumieć swoje uczucia, ale i tak starał się je wypierać, ponieważ wiedział, że Taemin... Jest zakochany w Jonghyunie. - H-Hyung... - powiedział cicho czarnowłosy.
- Tak Minnie...? - spytał, mając nadzieję, że w końcu coś się między nimi ruszy.
- Nie mogę oddychać... - tymi słowami sprawił, że cały czar tej chwili prysnął, jak mydlana bańka.
- Och, tak... Wybacz. - odchrząknął zakłopotany, po czym puścił już drugiego Lee i otrząsnął się.
- Nooo... To co, idziemy? - popatrzył na niego, trochę nie wiedząc, jak się teraz zachować.
- Uhm, chodźmy. Ja już się spakowałem.
- Ja też, tylko jeszcze pójdę siusiu. - wyminął go z prędkością światła i zamknął się w łazience, a Jinki zachichotał cicho. Eh... Chyba nic z tego. Lepiej nie będzie ryzykował ze swoimi odpałami.
- Jongie, znowu bujasz w obłokach! - szturchnął go w ramię nieco rozbawiony.
- Omo, Minnie! Musisz mnie tak straszyć? - złapał się za miejsce, gdzie powinno być serce.
- Hahaha, przepraszam hyung. - wzruszył uroczo ramionami i usiadł obok niego na schodach przed szkołą. - O czym myślałeś? - popatrzył na niego z uśmiechem.
- Hmm... O wszystkim. - odwzajemnił uśmiech, czochrając go po czuprynce.
- Yah! Czy ty zawsze musisz to robić? - zmarszczył się, poprawiając sobie włosy.
- A czy ty zawsze musisz być taki uroczy? - zaśmiał się na jego widok.
- A czy ty zawsze musisz doprowadzać mnie do rumieńców? - zakrył sobie policzki dłońmi.
- Tak, lubię kiedy się rumienisz. Wyglądasz pięknie. - uśmiechnął się szerzej, po czym zaczął się do niego zbliżać. Taemin już miał nadzieję na pocałunek, ale nagle między nich wparował Jinki.
- Siema chłopaki! - klapnął sobie. - Co tam? Będziecie tak tu siedzieć, czy może gdzieś się przejdziemy? Taka ładna pogoda, szkoda ją zmarnować.
- W sumie racja. Ale gdzie? - odparł Jonghyun, przybierając zamyśloną postawę.
- Na basen! - krzyknął radośnie Lee.
- Basen? - Onew spojrzał na niego niepewnie, ale po chwili pokiwał głową. - Całkiem niezły pomysł. Jak myślisz Jjong?
- Mi pasuje. Dawno nie byłem na basenie.
- To postanowione! - ucieszył się Min, po czym wstał, wyciągając ręce do pozostałych dwóch. - Wstajemy! - wyszczerzył się, a oni roześmiali się i oboje złapali ręce Taemina, przez co młodszy prawie się wywrócił. - Omg... Ale z was ciężkie byki! - jęknął i puścił ich czym prędzej.
- No wiesz co, wstydziłbyś się. - blondwłosy pstryknął go w nos, na co on uszczypnął go w policzek.
- Jesteście uroczy. - szatyn pokręcił głową z uśmiechem, przypatrując się dwójce przyjaciół.
- No wiemy! - odpowiedzieli jednocześnie, co jeszcze bardziej rozbawiło całą trójkę. W tak dobrych humorach weszli do szkoły, kierując się teraz w stronę swoich pokoi, aby naszykować się na ich małą wyprawę na basen. Taemin zaczął tak pędzić, że Onew raczej nie miał szans, aby go dogonić, dlatego spotkali się dopiero w pokoju.
- Taemin! Nie mogłeś na mnie poczekać? - wpadł do środka cały zdyszany, gdyż całą drogę biegł, próbując dorównać kroku młodszemu.
- Nie! Chcę jak najszybciej pójść na basen, bo padam z tego gorąca! - przetarł czoło dłonią, ścierając z niego pot.
- No dobrze, dobrze. - stwierdził, że z nim nie wygra, dlatego też sam zaczął się szykować, żeby i tym razem mu nie uciekł. Minęło parę minut, a Taemin dalej wywalał rzeczy ze swojej szufladki, przeklinając pod nosem. Jinki nie mógł tego zobaczyć, ponieważ młodszy miał swoją część na górze, ale po jakimś czasie zdołał usłyszeć coraz to głośniejsze obelgi, skierowane do... Kąpielówek? - Ej, co ty tu tak klniesz jak szewc? - wdrapał się po schodkach, zaglądając do jego części pokoju.
- Nie mogę znaleźć moich kąpielówek! - powiedział załamany, otwierając następną szufladkę.
- Hmm... A nie chowałeś ich przypadkiem do tego pudełeczka, które masz z rzeczami pływackimi? - oparł brodę o poręcz i patrzył sobie na niego.
- ...Faktycznie! - doznał olśnienia i od razu pognał po wspomniane wcześniej pudełeczko. Kiedy w końcu się do niego dorwał, okazało się, że rzeczywiście jego kąpielówki właśnie tam były. Odetchnął z ulgą i rzucił się w ramiona swojego współlokatora. - Dziękuję hyung! Zginąłbym chyba bez ciebie! - oplótł jego szyję rękami. Jinki poczuł, jak robi mu się ciepło na sercu. Słysząc takie słowa od tej cudownej istoty, to było dla niego prawdziwe szczęście. Objął go w pasie, przysuwając do siebie jeszcze bliżej. Co z tego, że mogli zaraz zlecieć, bo stali na skraju schodów. Chciał choć przez chwilę być tak blisko niego. Chyba powoli zaczynał rozumieć swoje uczucia, ale i tak starał się je wypierać, ponieważ wiedział, że Taemin... Jest zakochany w Jonghyunie. - H-Hyung... - powiedział cicho czarnowłosy.
- Tak Minnie...? - spytał, mając nadzieję, że w końcu coś się między nimi ruszy.
- Nie mogę oddychać... - tymi słowami sprawił, że cały czar tej chwili prysnął, jak mydlana bańka.
- Och, tak... Wybacz. - odchrząknął zakłopotany, po czym puścił już drugiego Lee i otrząsnął się.
- Nooo... To co, idziemy? - popatrzył na niego, trochę nie wiedząc, jak się teraz zachować.
- Uhm, chodźmy. Ja już się spakowałem.
- Ja też, tylko jeszcze pójdę siusiu. - wyminął go z prędkością światła i zamknął się w łazience, a Jinki zachichotał cicho. Eh... Chyba nic z tego. Lepiej nie będzie ryzykował ze swoimi odpałami.
*
* *
Jonghyun
w tym czasie już wszystko spakował i miał wychodzić, ale nagle
dostrzegł, że Kibum siedzi na fotelu nieco smutny.
-
Kibum, co jest? - zapytał, zatrzymując się na chwilę.
- Nic... Co cię to w ogóle obchodzi? - odburknął i podciągnął kolana pod brodę.
- Nie wiem no, będziesz cały dzień tak siedział? Bo idziemy z chłopakami na basen, może chcesz się przejść z nami? - trącił go palcem w głowę, na co Key zdzielił go w brzuch.
- Nie tykaj włosów debilu! I co się taki miły nagle zrobiłeś, huh? - zlustrował go wzrokiem uważnie.
- Hah, nie bulwersuj się tak. Nie wiem, po prostu szkoda mi cię, że tak ciągle musisz się zamulać w tym pokoju. Nigdzie ostatnio nie wychodzisz. - wzruszył ramionami i zniecierpliwił się. - To idziesz? Bo wychodzę. - popatrzył na niego, czekając na ostateczną decyzję, a on westchnął ciężko.
- Mhm, pójdę. - powiedział krótko i poszedł się szykować, ale nie bardzo się spieszył. Po dziesięciu minutach blondyn podszedł do drzwi od łazienki i zaczął w nie walić.
- Utopiłeś się, czy jak?! No chodź, bo pewnie już na nas czekają!
- Jezu człowieku, ogarnij się. - uchylił drzwi, spoglądając na niego. - Jeszcze chwila, tylko wezmę grzebień. - odparł, a Jjong przewrócił oczami. Jak on go wkurzał, to tego się nawet opisać nie dało. W końcu po kolejnych dziesięciu minutach oboje byli gotowi do wyjścia. Kiedy szli w stronę głównych drzwi, napotkali Jongina.
- Siema stary! - bling uśmiechnął się szeroko i uścisnął jego dłoń.
- Cześć, blondasie! - zaśmiał się. - Gdzie lecicie?
- Na basen. Chcesz się zabrać? - powiedział wesoło, mając nadzieję, że jego przyjaciel się zgodzi.
- No pewnie! Idziecie tylko wy, czy ktoś jeszcze? - zerknął na Kibuma, który zarzucił grzywką, nadal się nie odzywając.
- Idą jeszcze Taemin i Jinki... - chciał dalej mówić, ale brutalnie mu przerwano. Poczuł też, że leci w dół.
- Gdzie idziecie?! - krzyknął Heechul, który aktualnie prawie przewrócił Jonghyuna.
- Heechul, przestań to robić! Za każdym razem, kiedy się spotykamy, to podłoga staje mi się bardzo bliska. - warknął, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Czerwonowłosy przybrał przepraszającą minkę.
- Przepraszam Jongie, nie chciałem... No to gdzie idziecie? - zapytał, tym razem będąc przy tym naprawdę słodkim.
- Na basen. - odpowiedział krótko, bo nie chciało mu się zbytnio z nim rozmawiać.
- Basen? Ojej, mogę iść z wami? - ucieszył się i popatrzył na wszystkich obecnych. Blondwłosy przeczuwał, że tak to się skończy i tylko westchnął zrezygnowany.
- Pewnie...
- Yay! No to idę się szykować! Za dziesięć minut będę pod szkołą. - wyszczerzył się i pognał do swojego pokoju, a Jongin poszedł w jego ślady.
- Świetnie... No to poczekamy sobie kolejne pół godziny, albo i godzinę... A co tam. - skrzywił się, a Kibum roześmiał się głośno.
- Twoja uprzejmość nie zna granic... Joongie. - powtórzył słodki głosik Heechula, a bling rozczulił się, jednak nie okazał tego i dalej stał z naburmuszonym wyrazem twarzy.
- Taa... Chodźmy, musimy powiedzieć chłopakom o naszym „małym” opóźnieniu. - powiedział i nie mówiąc już nic więcej, poszli w kierunku ich przyjaciół.
- No jeste... - urwał brunet, kiedy zobaczył z kim przyszedł jego ukochany.
- Cześć. - odezwał się Key, uśmiechając się uroczo, ale i wrednie. Nagle zrobiło się nieco niezręcznie. Nikt się nie odzywał, dlatego jak zwykle blondyn musiał opanować sytuacje.
- Yyy... Kibum idzie z nami. No i jeszcze mają do nas dojść Jongin i Heechul, poszli się naszykować.
- Oo, to super! - rozpromienił się Taemin, słysząc, że jego kuzyn również ma z nimi iść. Bo nie mógł powiedzieć, że towarzystwo Heechula mu pasowało. Ogólnie to nieco się zdenerwował, ponieważ znowu będzie musiał przebywać z tą rozkapryszoną divą i w dodatku jeszcze ta pijawka... Wkurzał go. Naprawdę czasami miał ochotę mu dać w mordę, jak tak kleił się do Jonghyuna. Ale co on mógł poradzić, póki nie są razem, to nie może nic zrobić. Po kilkunastu minutach w końcu pozostali do nich dołączyli i mogli wreszcie pójść. Lee przez chwilę miał wrażenie, że jak zaraz nie pójdą, to dosłownie spłonie. Zrobiło się tak gorąco, że to było naprawdę nie do wytrzymania. Złapali pierwszą lepszą taksówkę, po czym poprosili, aby kierowca zawiózł ich do pewnego dość luksusowego miejsca, gdzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Oczywiście, coś związanego z wodą. Nie chcieli się jednak rozdzielać i jednogłośne poszli w jedno miejsce, czyli na otwarty basen. Taemin, Heechul i Key od razu pognali zająć sobie leżaki. Brunet zajął miejsce pod parasolem, ponieważ nie miał ochoty smażyć się na słońcu, ale za to pozostali dwaj postanowili, że się trochę poopalają. Chociaż nie miało to zbytnio sensu, bo potem i tak będą robić wszystko, żeby zakryć opaleniznę i wyglądać blado. Ale co tam, teraz mieli ochotę poleżeć. Młodszy Lee wyciągnął ze swojej torby krem przeciwsłoneczny i zaczął się smarować. Kiedy przyszedł czas na plecy, usiadł nieruchomo, patrząc się na tubkę, a potem spojrzał na Jonghyuna, który przymierzał się do wejścia do wody.
- Jonghyun-hyung? - zaczepił go, zanim jeszcze mu uciekł.
- Hm? - popatrzył na niego, od razu podchodząc.
- Posmarujesz mi plecy? - uśmiechnął się słodko, a on pokiwał głową.
- Jasne, daj. - wziął od niego krem, po czym zaczął go smarować. Widział kątem oka jak Kibum się im przygląda i chyba też ma problem z tym, by posmarować sobie plecy. - Gotowe! - poczochrał mu włoski. Taemin podziękował, ale jak zwykle naburmuszony. - Kibum, tobie też posmarować?
- ...Nie trzeba, poradzę sobie. - prychnął pod nosem.
- A tam poradzisz, no daj. - odwrócił go trochę siłą i zaczął smarować mu plecy, a on zgasł, siedząc nieruchomo. Nie wiadomo dlaczego, ale dotyk blondyna go w jakiś sposób ruszał. Czuł coś bardzo dziwnego, zupełnie mu obcego. Jakby... Dreszcze? Nie miał pojęcia jak to opisać, ale odwrócił lekko głowę w bok, aby móc choć trochę go widzieć. To wszystko działo się bez jego zgody, jakby nie mógł tego zatrzymać. W pewnym momencie nawet wstrzymał oddech, ale po chwili się ogarnął i poprawił włosy. Nie wiedział nawet, że przez cały czas przyglądał mu się Heechul. - Dobra, skończyłem. - uśmiechnął się i poklepał go delikatnie po ramieniu.
- Uhm... Dzięki... - odpowiedział drugi Kim nieco zakłopotany.
- Jonghyun! - zawołał czerwonowłosy, ale nie zdążył mu już nic powiedzieć, bo blondyn poszedł do wody, przyłączając się do Jongina i Onew. Nadął policzki, ponieważ też chciał, żeby go wysmarował. Niestety chyba jemu nie przypadał ten zaszczyt. Zirytował się, bo uznał, że to nie fair. W końcu Kibum go nie lubi, a on i tak do niego lgnie. Spojrzał z mordem w oczach na divę, który obecnie gapił się gdzieś w głąb basenu, jednak podejrzewał, że jego wzrok spoczywa na konkretnej osobie. - Yah, Kibum. - szturchnął go w ramię. Kim czując to, jakby wyszedł z transu i popatrzył na niego.
- Co?
- Na kogo się patrzysz? Czyżby na naszego kochanego Jonghyuna? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej z wrednym uśmieszkiem. Taemin natomiast na szczęście nic nie słysząc, pobiegł do wody, ponieważ zauważył, że jego przyjaciele zaczęli się chlapać. Kibum i Heechul przez chwilę podążali za nim wzrokiem, aż w końcu z powrotem spojrzeli na siebie.
- Dlaczego niby na niego? Zwariowałeś? Oczywiście, że nie. - odparł, skrzywiając się.
- Och jasne... Weź przestań. Widziałem jak się zachowywałeś, kiedy cię smarował. Lecisz na niego, tak samo jak my wszyscy. - dosłownie przeszywał go wzrokiem, a Key zaśmiał się rozbawiony.
- Bierzesz coś? Bo już masz jakieś urojenia. - machnął swoją idealnie ułożoną grzywką.
- Nie, nie biorę nic. I to nie są urojenia. Może ty tego nie widzisz, ale ja owszem. Widzę jak na niego patrzysz. - teraz to on się zaśmiał, przewracając oczami.
- Bo niby znasz moje uczucia lepiej niż ja sam? - tym razem poczuł, że zaczynają się w nim wzbierać nerwy.
- Ja po prostu chcę ci otworzyć oczy i pomagam ci uświadomić sobie, jak bardzo się oszukujesz. - uśmiechnął się uroczo.
- Mógłbyś w końcu przestać?! Tak bardzo chcesz znać moje uczucia? Tak? No to proszę, powiem ci jasno co czuję. Dla mnie Jonghyun jest nikim, brzydzę się nim i najchętniej to wyrzuciłbym go z pokoju na zbity pysk. Ale że się uparł i to też nie zależy tylko ode mnie, to muszę go tam znosić. Wiesz co do niego czuję?! Nienawiść. Nienawidzę go. Czuję tylko i wyłącznie to wobec niego. Zadowolony?! - wydarł się, nie zdając sobie sprawy, że nie tylko Heechul słyszał jego wypowiedź.
- Zadowolony. - powiedział Jonghyun, a Kibum odwrócił się i stanął jak wryty, nie wiedząc jak się teraz zachować.
- Um... J-Jonghyun, to... - zaczął, ale blondyn mu przerwał.
- Nie musisz nic więcej mówić. Zrozumiałem. Wybacz, że ci się tak naprzykrzam. Myślałem, że może chociaż trochę mnie lubisz, chociażby dlatego, że tu przyszedłeś... Ale okej. I ja też ci coś powiem. Jesteś okropny. Potrafisz tylko ranić i wiesz co? Nigdy, ale to nigdy nie chciałbym przyjaźnić się z kimś takim, jak ty. Sądziłem, że byłoby to możliwe, ale teraz udowodniłeś mi, że się grubo myliłem. - odparł z bólem, a wyższy poczuł, że łzy napływają mu do oczu.
- Wtedy mówiłeś co innego! - krzyknął.
- Co? - zdziwił się jego wypowiedzią.
- Nie ważne... Nie wiem po co tu przyszedłem. - przełknął ślinę i szybkim krokiem odszedł, a Taemin, który przez cały czas przysłuchiwał się tej rozmowie, teraz podszedł do Jjonga.
- Hyung... - położył mu dłoń na ramieniu, ale został olany, ponieważ blondyn pognał za swoim współlokatorem.
- Kibum! Czekaj! - wpadł do szatni, gdzie znajdowali się teraz tylko oni.
- Wyjdź stąd, nie chcę z tobą rozmawiać. - odpowiedział krótko, nie patrząc na niego.
- Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz, o co ci chodziło. - stanął obok niego, ale jego towarzysz nie zwracał na niego uwagi. Zdenerwował się tym i zamknął szafkę, w której szperał, po czym przygwoździł go do niej. - Nie olewaj mnie!
- Powiedziałem ci już, że nie ważne! - krzyknął, uderzając dłońmi o jego klatkę piersiową i rozpłakał się.
- Jak to nie ważne?! Nie dam ci spokoju, póki mi nie powiesz! - przycisnął go jeszcze bardziej.
- Ała, to boli... - wyszeptał resztkami sił, ponieważ tak się poryczał, że ledwo co mógł oddychać.
- Przepraszam... Kibum... - nieco się uspokoił i wbił w niego swoje zmartwione już trochę spojrzenie.
- Zostaw. Odejdź. Słyszysz? - odepchnął go od siebie i złapał szybko swoje ubrania w ręce, po czym wybiegł. Jonghyun opadł bezsilnie na siedzenie obok i schował twarz w dłoniach, zastanawiając się co się z nim dzieje. Widok płaczącego Kibuma tak go ruszył, że miał ochotę sam sobie przywalić za to, że doprowadził go do takiego stanu. Ale naprawdę nie wiedział już, co ma robić. Po słowach, jakie od niego usłyszał... Czuł się, jakby właśnie ktoś wbił mu nóż prosto w serce. Tak bardzo go to zabolało, że nawet nie zważał na to, co mówił i czynił. Nawet nie zorientował się, że sam również płakał. Było mu tak cholernie źle, że nic nie było w stanie go w tej chwili pocieszyć. Kiedy on tak siedział w samotności, jego przyjaciele nadal siedzieli w basenie i zastanawiali się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Znowu mnie olał... Dlaczego on zawsze mnie olewa przez Kibuma? - powiedział smutno, a Onew przytulał go, gładząc jego włosy.
- Minnie... Uspokój się i nie gadaj bzdur. Widziałeś co się stało. Kibum znowu zachował się jak ostatnia suka, on po prostu nie zna granic. Zranił Jonghyuna, a ty będziesz się na niego boczył? Powinieneś go teraz pójść i wspierać, a nie się tu mazgaić. - w pewnym momencie pociągnął go za włosy, przez co młodszy odskoczył od niego jak oparzony.
- Jinki ma racje, nie możesz się tak zachowywać Taemin. Zastanów się, jak Jonghyun musiał się poczuć. - poparł go Jongin, który jak dotąd przysłuchiwał się tylko ich rozmowie z poważną miną. Brunet spuścił wzrok.
- Macie racje... Myślicie, że powinienem teraz do niego pójść? - spytał, patrząc na nich.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie, co normalnie by ich rozbawiło, ale nie tym razem. Heechul natomiast olał całą sprawę i opalał się, mając na wszystko lekko mówiąc, wyjebane. Tae kiwnął tylko głową i wyszedł z wody, kierując się do szatni. Kiedy tam dotarł zobaczył blondyna, który nadal chował twarz w dłoniach.
- Jjongie... - wyszeptał, czując się okropnie. Jego sympatia siedziała teraz totalnie załamana, a on się na niego denerwował o takie głupoty. W tym momencie całkowicie go zrozumiał i zbliżył się do niego niepewnie. Niespodziewanie Kim przyciągnął go do siebie, przez co młodszy usiadł mu na kolanach i wpił się w jego usta zrozpaczony. Lee przez chwilę trwał w lekkim szoku, ale zaraz zaczął odwzajemniać pocałunek, wtulając go w siebie. Jonghyun przyciskał go coraz mocniej do siebie i całował z coraz większą rozpaczą.
- Taeminnie... - powiedział cicho, próbując złapać oddech. - Bądź ze mną... - spojrzał mu w oczy. Min widział, że są całe zaczerwienione od płaczu. Nie wiedział, dlaczego akurat teraz go o to prosi, w sumie nie tak sobie wyobrażał to, jak zostają parą, ale... Nie mógł mu odmówić. W końcu o tym marzył, prawda?
- Dobrze... - odpowiedział, głaszcząc go po policzku z czułością. - Nie płacz już, kochanie... - zaczął ścierać jego łzy, a blondyn uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię Minnie. - wypalił, a chłopaka już totalnie zatkało. Po prostu odebrało mu mowę.
- No... Ja... Umm... - zaczął dukać, ale w końcu kiedy nieco się uspokoił, również mu odpowiedział. - Ja ciebie też. - wtulił się w niego mocno, czując że zaraz chyba zacznie skakać ze szczęścia.
- Nic... Co cię to w ogóle obchodzi? - odburknął i podciągnął kolana pod brodę.
- Nie wiem no, będziesz cały dzień tak siedział? Bo idziemy z chłopakami na basen, może chcesz się przejść z nami? - trącił go palcem w głowę, na co Key zdzielił go w brzuch.
- Nie tykaj włosów debilu! I co się taki miły nagle zrobiłeś, huh? - zlustrował go wzrokiem uważnie.
- Hah, nie bulwersuj się tak. Nie wiem, po prostu szkoda mi cię, że tak ciągle musisz się zamulać w tym pokoju. Nigdzie ostatnio nie wychodzisz. - wzruszył ramionami i zniecierpliwił się. - To idziesz? Bo wychodzę. - popatrzył na niego, czekając na ostateczną decyzję, a on westchnął ciężko.
- Mhm, pójdę. - powiedział krótko i poszedł się szykować, ale nie bardzo się spieszył. Po dziesięciu minutach blondyn podszedł do drzwi od łazienki i zaczął w nie walić.
- Utopiłeś się, czy jak?! No chodź, bo pewnie już na nas czekają!
- Jezu człowieku, ogarnij się. - uchylił drzwi, spoglądając na niego. - Jeszcze chwila, tylko wezmę grzebień. - odparł, a Jjong przewrócił oczami. Jak on go wkurzał, to tego się nawet opisać nie dało. W końcu po kolejnych dziesięciu minutach oboje byli gotowi do wyjścia. Kiedy szli w stronę głównych drzwi, napotkali Jongina.
- Siema stary! - bling uśmiechnął się szeroko i uścisnął jego dłoń.
- Cześć, blondasie! - zaśmiał się. - Gdzie lecicie?
- Na basen. Chcesz się zabrać? - powiedział wesoło, mając nadzieję, że jego przyjaciel się zgodzi.
- No pewnie! Idziecie tylko wy, czy ktoś jeszcze? - zerknął na Kibuma, który zarzucił grzywką, nadal się nie odzywając.
- Idą jeszcze Taemin i Jinki... - chciał dalej mówić, ale brutalnie mu przerwano. Poczuł też, że leci w dół.
- Gdzie idziecie?! - krzyknął Heechul, który aktualnie prawie przewrócił Jonghyuna.
- Heechul, przestań to robić! Za każdym razem, kiedy się spotykamy, to podłoga staje mi się bardzo bliska. - warknął, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Czerwonowłosy przybrał przepraszającą minkę.
- Przepraszam Jongie, nie chciałem... No to gdzie idziecie? - zapytał, tym razem będąc przy tym naprawdę słodkim.
- Na basen. - odpowiedział krótko, bo nie chciało mu się zbytnio z nim rozmawiać.
- Basen? Ojej, mogę iść z wami? - ucieszył się i popatrzył na wszystkich obecnych. Blondwłosy przeczuwał, że tak to się skończy i tylko westchnął zrezygnowany.
- Pewnie...
- Yay! No to idę się szykować! Za dziesięć minut będę pod szkołą. - wyszczerzył się i pognał do swojego pokoju, a Jongin poszedł w jego ślady.
- Świetnie... No to poczekamy sobie kolejne pół godziny, albo i godzinę... A co tam. - skrzywił się, a Kibum roześmiał się głośno.
- Twoja uprzejmość nie zna granic... Joongie. - powtórzył słodki głosik Heechula, a bling rozczulił się, jednak nie okazał tego i dalej stał z naburmuszonym wyrazem twarzy.
- Taa... Chodźmy, musimy powiedzieć chłopakom o naszym „małym” opóźnieniu. - powiedział i nie mówiąc już nic więcej, poszli w kierunku ich przyjaciół.
- No jeste... - urwał brunet, kiedy zobaczył z kim przyszedł jego ukochany.
- Cześć. - odezwał się Key, uśmiechając się uroczo, ale i wrednie. Nagle zrobiło się nieco niezręcznie. Nikt się nie odzywał, dlatego jak zwykle blondyn musiał opanować sytuacje.
- Yyy... Kibum idzie z nami. No i jeszcze mają do nas dojść Jongin i Heechul, poszli się naszykować.
- Oo, to super! - rozpromienił się Taemin, słysząc, że jego kuzyn również ma z nimi iść. Bo nie mógł powiedzieć, że towarzystwo Heechula mu pasowało. Ogólnie to nieco się zdenerwował, ponieważ znowu będzie musiał przebywać z tą rozkapryszoną divą i w dodatku jeszcze ta pijawka... Wkurzał go. Naprawdę czasami miał ochotę mu dać w mordę, jak tak kleił się do Jonghyuna. Ale co on mógł poradzić, póki nie są razem, to nie może nic zrobić. Po kilkunastu minutach w końcu pozostali do nich dołączyli i mogli wreszcie pójść. Lee przez chwilę miał wrażenie, że jak zaraz nie pójdą, to dosłownie spłonie. Zrobiło się tak gorąco, że to było naprawdę nie do wytrzymania. Złapali pierwszą lepszą taksówkę, po czym poprosili, aby kierowca zawiózł ich do pewnego dość luksusowego miejsca, gdzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Oczywiście, coś związanego z wodą. Nie chcieli się jednak rozdzielać i jednogłośne poszli w jedno miejsce, czyli na otwarty basen. Taemin, Heechul i Key od razu pognali zająć sobie leżaki. Brunet zajął miejsce pod parasolem, ponieważ nie miał ochoty smażyć się na słońcu, ale za to pozostali dwaj postanowili, że się trochę poopalają. Chociaż nie miało to zbytnio sensu, bo potem i tak będą robić wszystko, żeby zakryć opaleniznę i wyglądać blado. Ale co tam, teraz mieli ochotę poleżeć. Młodszy Lee wyciągnął ze swojej torby krem przeciwsłoneczny i zaczął się smarować. Kiedy przyszedł czas na plecy, usiadł nieruchomo, patrząc się na tubkę, a potem spojrzał na Jonghyuna, który przymierzał się do wejścia do wody.
- Jonghyun-hyung? - zaczepił go, zanim jeszcze mu uciekł.
- Hm? - popatrzył na niego, od razu podchodząc.
- Posmarujesz mi plecy? - uśmiechnął się słodko, a on pokiwał głową.
- Jasne, daj. - wziął od niego krem, po czym zaczął go smarować. Widział kątem oka jak Kibum się im przygląda i chyba też ma problem z tym, by posmarować sobie plecy. - Gotowe! - poczochrał mu włoski. Taemin podziękował, ale jak zwykle naburmuszony. - Kibum, tobie też posmarować?
- ...Nie trzeba, poradzę sobie. - prychnął pod nosem.
- A tam poradzisz, no daj. - odwrócił go trochę siłą i zaczął smarować mu plecy, a on zgasł, siedząc nieruchomo. Nie wiadomo dlaczego, ale dotyk blondyna go w jakiś sposób ruszał. Czuł coś bardzo dziwnego, zupełnie mu obcego. Jakby... Dreszcze? Nie miał pojęcia jak to opisać, ale odwrócił lekko głowę w bok, aby móc choć trochę go widzieć. To wszystko działo się bez jego zgody, jakby nie mógł tego zatrzymać. W pewnym momencie nawet wstrzymał oddech, ale po chwili się ogarnął i poprawił włosy. Nie wiedział nawet, że przez cały czas przyglądał mu się Heechul. - Dobra, skończyłem. - uśmiechnął się i poklepał go delikatnie po ramieniu.
- Uhm... Dzięki... - odpowiedział drugi Kim nieco zakłopotany.
- Jonghyun! - zawołał czerwonowłosy, ale nie zdążył mu już nic powiedzieć, bo blondyn poszedł do wody, przyłączając się do Jongina i Onew. Nadął policzki, ponieważ też chciał, żeby go wysmarował. Niestety chyba jemu nie przypadał ten zaszczyt. Zirytował się, bo uznał, że to nie fair. W końcu Kibum go nie lubi, a on i tak do niego lgnie. Spojrzał z mordem w oczach na divę, który obecnie gapił się gdzieś w głąb basenu, jednak podejrzewał, że jego wzrok spoczywa na konkretnej osobie. - Yah, Kibum. - szturchnął go w ramię. Kim czując to, jakby wyszedł z transu i popatrzył na niego.
- Co?
- Na kogo się patrzysz? Czyżby na naszego kochanego Jonghyuna? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej z wrednym uśmieszkiem. Taemin natomiast na szczęście nic nie słysząc, pobiegł do wody, ponieważ zauważył, że jego przyjaciele zaczęli się chlapać. Kibum i Heechul przez chwilę podążali za nim wzrokiem, aż w końcu z powrotem spojrzeli na siebie.
- Dlaczego niby na niego? Zwariowałeś? Oczywiście, że nie. - odparł, skrzywiając się.
- Och jasne... Weź przestań. Widziałem jak się zachowywałeś, kiedy cię smarował. Lecisz na niego, tak samo jak my wszyscy. - dosłownie przeszywał go wzrokiem, a Key zaśmiał się rozbawiony.
- Bierzesz coś? Bo już masz jakieś urojenia. - machnął swoją idealnie ułożoną grzywką.
- Nie, nie biorę nic. I to nie są urojenia. Może ty tego nie widzisz, ale ja owszem. Widzę jak na niego patrzysz. - teraz to on się zaśmiał, przewracając oczami.
- Bo niby znasz moje uczucia lepiej niż ja sam? - tym razem poczuł, że zaczynają się w nim wzbierać nerwy.
- Ja po prostu chcę ci otworzyć oczy i pomagam ci uświadomić sobie, jak bardzo się oszukujesz. - uśmiechnął się uroczo.
- Mógłbyś w końcu przestać?! Tak bardzo chcesz znać moje uczucia? Tak? No to proszę, powiem ci jasno co czuję. Dla mnie Jonghyun jest nikim, brzydzę się nim i najchętniej to wyrzuciłbym go z pokoju na zbity pysk. Ale że się uparł i to też nie zależy tylko ode mnie, to muszę go tam znosić. Wiesz co do niego czuję?! Nienawiść. Nienawidzę go. Czuję tylko i wyłącznie to wobec niego. Zadowolony?! - wydarł się, nie zdając sobie sprawy, że nie tylko Heechul słyszał jego wypowiedź.
- Zadowolony. - powiedział Jonghyun, a Kibum odwrócił się i stanął jak wryty, nie wiedząc jak się teraz zachować.
- Um... J-Jonghyun, to... - zaczął, ale blondyn mu przerwał.
- Nie musisz nic więcej mówić. Zrozumiałem. Wybacz, że ci się tak naprzykrzam. Myślałem, że może chociaż trochę mnie lubisz, chociażby dlatego, że tu przyszedłeś... Ale okej. I ja też ci coś powiem. Jesteś okropny. Potrafisz tylko ranić i wiesz co? Nigdy, ale to nigdy nie chciałbym przyjaźnić się z kimś takim, jak ty. Sądziłem, że byłoby to możliwe, ale teraz udowodniłeś mi, że się grubo myliłem. - odparł z bólem, a wyższy poczuł, że łzy napływają mu do oczu.
- Wtedy mówiłeś co innego! - krzyknął.
- Co? - zdziwił się jego wypowiedzią.
- Nie ważne... Nie wiem po co tu przyszedłem. - przełknął ślinę i szybkim krokiem odszedł, a Taemin, który przez cały czas przysłuchiwał się tej rozmowie, teraz podszedł do Jjonga.
- Hyung... - położył mu dłoń na ramieniu, ale został olany, ponieważ blondyn pognał za swoim współlokatorem.
- Kibum! Czekaj! - wpadł do szatni, gdzie znajdowali się teraz tylko oni.
- Wyjdź stąd, nie chcę z tobą rozmawiać. - odpowiedział krótko, nie patrząc na niego.
- Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz, o co ci chodziło. - stanął obok niego, ale jego towarzysz nie zwracał na niego uwagi. Zdenerwował się tym i zamknął szafkę, w której szperał, po czym przygwoździł go do niej. - Nie olewaj mnie!
- Powiedziałem ci już, że nie ważne! - krzyknął, uderzając dłońmi o jego klatkę piersiową i rozpłakał się.
- Jak to nie ważne?! Nie dam ci spokoju, póki mi nie powiesz! - przycisnął go jeszcze bardziej.
- Ała, to boli... - wyszeptał resztkami sił, ponieważ tak się poryczał, że ledwo co mógł oddychać.
- Przepraszam... Kibum... - nieco się uspokoił i wbił w niego swoje zmartwione już trochę spojrzenie.
- Zostaw. Odejdź. Słyszysz? - odepchnął go od siebie i złapał szybko swoje ubrania w ręce, po czym wybiegł. Jonghyun opadł bezsilnie na siedzenie obok i schował twarz w dłoniach, zastanawiając się co się z nim dzieje. Widok płaczącego Kibuma tak go ruszył, że miał ochotę sam sobie przywalić za to, że doprowadził go do takiego stanu. Ale naprawdę nie wiedział już, co ma robić. Po słowach, jakie od niego usłyszał... Czuł się, jakby właśnie ktoś wbił mu nóż prosto w serce. Tak bardzo go to zabolało, że nawet nie zważał na to, co mówił i czynił. Nawet nie zorientował się, że sam również płakał. Było mu tak cholernie źle, że nic nie było w stanie go w tej chwili pocieszyć. Kiedy on tak siedział w samotności, jego przyjaciele nadal siedzieli w basenie i zastanawiali się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Znowu mnie olał... Dlaczego on zawsze mnie olewa przez Kibuma? - powiedział smutno, a Onew przytulał go, gładząc jego włosy.
- Minnie... Uspokój się i nie gadaj bzdur. Widziałeś co się stało. Kibum znowu zachował się jak ostatnia suka, on po prostu nie zna granic. Zranił Jonghyuna, a ty będziesz się na niego boczył? Powinieneś go teraz pójść i wspierać, a nie się tu mazgaić. - w pewnym momencie pociągnął go za włosy, przez co młodszy odskoczył od niego jak oparzony.
- Jinki ma racje, nie możesz się tak zachowywać Taemin. Zastanów się, jak Jonghyun musiał się poczuć. - poparł go Jongin, który jak dotąd przysłuchiwał się tylko ich rozmowie z poważną miną. Brunet spuścił wzrok.
- Macie racje... Myślicie, że powinienem teraz do niego pójść? - spytał, patrząc na nich.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie, co normalnie by ich rozbawiło, ale nie tym razem. Heechul natomiast olał całą sprawę i opalał się, mając na wszystko lekko mówiąc, wyjebane. Tae kiwnął tylko głową i wyszedł z wody, kierując się do szatni. Kiedy tam dotarł zobaczył blondyna, który nadal chował twarz w dłoniach.
- Jjongie... - wyszeptał, czując się okropnie. Jego sympatia siedziała teraz totalnie załamana, a on się na niego denerwował o takie głupoty. W tym momencie całkowicie go zrozumiał i zbliżył się do niego niepewnie. Niespodziewanie Kim przyciągnął go do siebie, przez co młodszy usiadł mu na kolanach i wpił się w jego usta zrozpaczony. Lee przez chwilę trwał w lekkim szoku, ale zaraz zaczął odwzajemniać pocałunek, wtulając go w siebie. Jonghyun przyciskał go coraz mocniej do siebie i całował z coraz większą rozpaczą.
- Taeminnie... - powiedział cicho, próbując złapać oddech. - Bądź ze mną... - spojrzał mu w oczy. Min widział, że są całe zaczerwienione od płaczu. Nie wiedział, dlaczego akurat teraz go o to prosi, w sumie nie tak sobie wyobrażał to, jak zostają parą, ale... Nie mógł mu odmówić. W końcu o tym marzył, prawda?
- Dobrze... - odpowiedział, głaszcząc go po policzku z czułością. - Nie płacz już, kochanie... - zaczął ścierać jego łzy, a blondyn uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię Minnie. - wypalił, a chłopaka już totalnie zatkało. Po prostu odebrało mu mowę.
- No... Ja... Umm... - zaczął dukać, ale w końcu kiedy nieco się uspokoił, również mu odpowiedział. - Ja ciebie też. - wtulił się w niego mocno, czując że zaraz chyba zacznie skakać ze szczęścia.
* * *
Minęło
parę dni, a Jonghyun i Kibum nadal się do siebie nie odzywali. Po
tym wszystkim zaczęli się traktować jak powietrze, nie zamieniając
ze sobą ani słowa. Blondyn w sumie nie myślał już o tym zbytnio,
tylko zajmował się swoim nowym chłopakiem. Nie chciał, żeby czuł
się odrzucony już nigdy więcej, dlatego poświęcał mu więcej
uwagi niż kiedykolwiek. Czasami jednak nachodziły go dziwne
uczucia, kiedy przebywał z Key. Nie wiedział jak to określić, ale
to było bardzo dziwne. Nie chciał się nad tym zastanawiać, bo im
dłużej o tym myślał, w tym większego doła wpadał. A tak miał
wspaniałego, przeuroczego chłopaka. I czego tu chcieć więcej? Key
natomiast nie mógł się pozbierać. Cała ta sytuacja porządnie
wyprowadziła go z równowagi tak, że teraz nie rozmawiał nie tylko
z blingiem, ale praktycznie z nikim. Wszyscy zastanawiali się co
jest z nim nie tak, że nawet już nikomu nie dokucza. Chodzi z klasy
do klasy, a potem wraca do pokoju na resztę dnia. Tak też zrobił
dzisiejszego dnia. Właśnie siedział nad jakimiś notatkami i
zupełnie nie mógł się skupić.
-
Co to ma znaczyć... Zupełnie nic z tego nie rozumiem... - złapał
się za głowę, opadając zrezygnowany na łóżko. Tak naprawdę to
wcale nie próbował tego zrozumieć. Czytał i czytał, ale nic z
tego nie wynosił, bo myślami był zupełnie gdzie indziej. Nie
potrafił przestać myśleć o Jonghyunie i sytuacji sprzed paru dni.
Wiedział, że powiedział wtedy o wiele słów za dużo... Ale nie
umiał się do tego przyznać. Nadal usilnie zwalał winę na
Heechula, który jawnie go prowokował, a on dał się złapać.
Dodatkowo, kiedy dowiedział się o tym, że jego współlokator
zaczął być z Taeminem... Po prostu zwymiotował. Uważał, że ten
związek i tak nie przetrwa zbyt długo. Za dobrze znał Lee, żeby
twierdzić inaczej. Starał się jakoś ogarnąć te wszystkie myśli,
jednak ani trochę mu to nie wychodziło... Najbardziej nie rozumiał
tego, dlaczego aż tak się tym przejął. Przecież nie raz
krzywdził ludzi w ten sposób i jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło,
aby miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Zawsze to wprost sprawiało
mu przyjemność. Więc co tym razem się stało, że poczuł się
tak okropnie? Dlaczego miał ochotę to wszystko odkręcić,
przeprosić Jonghyuna? Za każdym razem, kiedy próbował to zrobić,
to nagle coś go powstrzymywało. Bo co on miałby mu powiedzieć?
„Przepraszam Jonghyun, wcale tak nie myślę, ale i tak cię nie
lubię.”? To by było zupełnie bez sensu. Bo przecież on go nie
lubił. Naprawdę go nie lubił. W takim razie nie musiał go
przepraszać, bo i tak się nie lubili. To by nic nie zmieniło. A
tak przynajmniej unikają tych ciągłych kłótni. Nagle zadzwonił
mu telefon i musiał przerwać swoje przemyślenia. Złapał za
urządzenie i zerknął na ekran. Zdziwił się nieco, ale odebrał.
- Yura?
- Oppa! Jak dobrze cię w końcu słyszeć! - usłyszał wesoły kobiecy głos.
- Ciebie też. Dlaczego tak długo się nie odzywałaś?
- Nie miałam czasu, wiesz brat, zaliczenia itp... Ale teraz już jestem wolna i chcę się z tobą spotkać! - słysząc to nieco mina mu zrzedła, chociaż szczerze mówiąc, to chyba potrzebował tego spotkania.
- Okej. O 15 w kawiarni?
- Dobrze! Do zobaczenia oppa! - ucieszyła się, po czym ich rozmowa została zakończona. Odłożył telefon na miejsce i jeszcze przez chwilę na niego patrzył. Zastanawiał się, czy mógłby jej się nieco pozwierzać. W sumie to dziewczyna była jego jedyną, najbliższą osobą na tym świecie. A rozmowa bardzo by mu się przydała, bo sam już wariował od nadmiaru tych wszystkich myśli. Z już trochę pozytywniejszym nastawieniem poszedł się szykować.
- Oppa! Jak dobrze cię w końcu słyszeć! - usłyszał wesoły kobiecy głos.
- Ciebie też. Dlaczego tak długo się nie odzywałaś?
- Nie miałam czasu, wiesz brat, zaliczenia itp... Ale teraz już jestem wolna i chcę się z tobą spotkać! - słysząc to nieco mina mu zrzedła, chociaż szczerze mówiąc, to chyba potrzebował tego spotkania.
- Okej. O 15 w kawiarni?
- Dobrze! Do zobaczenia oppa! - ucieszyła się, po czym ich rozmowa została zakończona. Odłożył telefon na miejsce i jeszcze przez chwilę na niego patrzył. Zastanawiał się, czy mógłby jej się nieco pozwierzać. W sumie to dziewczyna była jego jedyną, najbliższą osobą na tym świecie. A rozmowa bardzo by mu się przydała, bo sam już wariował od nadmiaru tych wszystkich myśli. Z już trochę pozytywniejszym nastawieniem poszedł się szykować.
* * *
-
Oppa, oppa! - piszczała niczym mała dziewczynka, rzucając się w
ramiona Kibuma.
-
Yura, musisz mnie tak ściskać? Powoli zaczyna brakować mi tlenu. -
jęknął, a czarnowłosa odsunęła się od niego.
- Przepraszam oppa. Usiądźmy, zajęłam nam stolik. - uśmiechnęła się promiennie, po czym usiedli przy wcześniej wspominanym stoliku. - Jak tam? Opowiadaj!
- A co z kawą? - zapytał i już chciał zawołać kelnerkę, jednak jego siostra go zatrzymała.
- Już zamówiłam. Naszą ulubioną latte macchiato! - zachichotała cicho, na co Key uśmiechnął się lekko.
- W porządku. Jak to jest, że zawsze masz w sobie tyle pozytywnej energii? - podparł brodę rękami.
- Normalnie. Staram się patrzeć na świat w kolorowych barwach! - pstryknęła go w nos, a on skrzywił się delikatnie.
- Łatwo mówić, trudniej zrobić. - powiedział pod nosem, a Yura zmierzyła go wzrokiem.
- Kibummie, wszystko okej? - zmartwiła się. Kto jak kto, ale ona potrafiła wyczuć, kiedy coś było nie tak z jej bratem.
- Tak... Nie. Nie jest okej. - odparł cicho.
- Huh? Co się dzieje braciszku? - wyciągnęła rękę w jego kierunku i złapała go za dłoń. Kim westchnął, po czym nie owijając w bawełnę, zaczął jej wszystko opowiadać.
- Mam nowego współlokatora... I nie dogadujemy się zbyt dobrze. To tępy idiota, który strasznie mnie wkurza. Wiesz, głównie to ja byłem dla niego wredny, bo po prostu mi nie pasował. Ale on mimo to starał się być dla mnie miły... Co mnie zupełnie nie ruszało, bo w końcu kto mógłby mnie polubić. Prędzej czy później i tak by mnie znienawidził, więc nie robiło mi to różnicy. I w końcu ten dzień nadszedł... Taki jeden typek zaczął mnie prowokować i wygarnąłem mu to, co myślę o tym debilu, na którego lecą wszyscy inni debile, włącznie z nim. I on to usłyszał... Pokłóciliśmy się, przez co od paru dni w ogóle ze sobą nie gadamy. Nie wiem dlaczego, ale nie chce mi to dać spokoju. A jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze zaczął chodzić z Taeminem! Ta żmija od początku się do niego lepiła... I wreszcie dopiął swego. Cholerny pozer... - wywarczał, zaciskając pięść na samą myśl o brunecie. Dziewczyna słuchała go uważnie w milczeniu, a kiedy skończył swoją opowieść, nadal milczała. Nie rozumiał dlaczego nic nie mówi, więc postanowił ją pospieszyć. - Czemu nic nie mówisz? - wpatrywał się w nią, oczekując jakiejkolwiek reakcji. W końcu się jej doczekał, ale nie spodziewał się, że będzie właśnie taka.
- Kibum... Ty się zakochałeś. - odparła, a Key patrzył na nią mega zaskoczony.
- Przepraszam oppa. Usiądźmy, zajęłam nam stolik. - uśmiechnęła się promiennie, po czym usiedli przy wcześniej wspominanym stoliku. - Jak tam? Opowiadaj!
- A co z kawą? - zapytał i już chciał zawołać kelnerkę, jednak jego siostra go zatrzymała.
- Już zamówiłam. Naszą ulubioną latte macchiato! - zachichotała cicho, na co Key uśmiechnął się lekko.
- W porządku. Jak to jest, że zawsze masz w sobie tyle pozytywnej energii? - podparł brodę rękami.
- Normalnie. Staram się patrzeć na świat w kolorowych barwach! - pstryknęła go w nos, a on skrzywił się delikatnie.
- Łatwo mówić, trudniej zrobić. - powiedział pod nosem, a Yura zmierzyła go wzrokiem.
- Kibummie, wszystko okej? - zmartwiła się. Kto jak kto, ale ona potrafiła wyczuć, kiedy coś było nie tak z jej bratem.
- Tak... Nie. Nie jest okej. - odparł cicho.
- Huh? Co się dzieje braciszku? - wyciągnęła rękę w jego kierunku i złapała go za dłoń. Kim westchnął, po czym nie owijając w bawełnę, zaczął jej wszystko opowiadać.
- Mam nowego współlokatora... I nie dogadujemy się zbyt dobrze. To tępy idiota, który strasznie mnie wkurza. Wiesz, głównie to ja byłem dla niego wredny, bo po prostu mi nie pasował. Ale on mimo to starał się być dla mnie miły... Co mnie zupełnie nie ruszało, bo w końcu kto mógłby mnie polubić. Prędzej czy później i tak by mnie znienawidził, więc nie robiło mi to różnicy. I w końcu ten dzień nadszedł... Taki jeden typek zaczął mnie prowokować i wygarnąłem mu to, co myślę o tym debilu, na którego lecą wszyscy inni debile, włącznie z nim. I on to usłyszał... Pokłóciliśmy się, przez co od paru dni w ogóle ze sobą nie gadamy. Nie wiem dlaczego, ale nie chce mi to dać spokoju. A jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze zaczął chodzić z Taeminem! Ta żmija od początku się do niego lepiła... I wreszcie dopiął swego. Cholerny pozer... - wywarczał, zaciskając pięść na samą myśl o brunecie. Dziewczyna słuchała go uważnie w milczeniu, a kiedy skończył swoją opowieść, nadal milczała. Nie rozumiał dlaczego nic nie mówi, więc postanowił ją pospieszyć. - Czemu nic nie mówisz? - wpatrywał się w nią, oczekując jakiejkolwiek reakcji. W końcu się jej doczekał, ale nie spodziewał się, że będzie właśnie taka.
- Kibum... Ty się zakochałeś. - odparła, a Key patrzył na nią mega zaskoczony.