*Dla przypomnienia - ja to Jonghyun, Oczko to Key. Enjoy~
[Jonghyun]
Widząc wchodzącą do domu dziewczynę zamarł. Wymienił krótkie aczkolwiek wiele mówiące spojrzenie z Kibumem i kiedy zobaczył, że jego chłopak wychodzi z domu szybkim krokiem trochę spanikował.
- Umm, och tak, umma ja zaraz wracam. - powiedział i popędził za ukochanym zostawiając zdezorientowane kobiety. Na szczęście jego Kotek nie odszedł za daleko i w ostatniej chwili kiedy chciał wsiąść do autobusu złapał go za rękę i pociągnął za sobą.
- Yah! Co ty wyprawiasz?! - jęknął Key robiąc skrzywioną minę. Jonghyun nie odpowiedział tylko zaprowadził go w mało zaludnione miejsce, po czym przyciągnął go do siebie i przytulił mocno. - Zapytam raz jeszcze, co ty... - nie zdążył dokończyć, ponieważ blondyn położył mu palec na ustach.
- Cśśś. Bummie... - zaczął nie wiedząc co dalej powiedzieć, doskonale wiedział, że to musiał być dla niego cios. I przeklinał się w myślach, że jednak nie powiedział swojej matce o ich związku. No bo co on teraz zrobi? Kobita ubzdurała sobie, że znalazła kolejną idealną dziewczynę dla niego, a przecież on ani myślał być w ogóle z jakąkolwiek dziewczyną, ponieważ miał już swojego najdroższego chłopaka. Westchnął widząc, że w oczach jego Skarba zaczęły gromadzić się łzy. - Kochanie... Proszę, wytrzymaj to. Ja... Postaram się coś na to poradzić, naprawdę... Nie musisz się martwić. Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i to się nigdy nie zmieni, nikt tego nie zmieni, nawet moja matka. - wyszeptał patrząc mu prosto w oczy.
- Ugh... Ale co ty możesz zrobić? Ona chce cię zeswatać z tym totalnym bezguściem! Widać, że to jakaś nadęta panienka i pewnie będzie się do ciebie przymilać ile wlezie... - spuścił wzrok, ale gdy poczuł usta ukochanego na swoich zaczął rozpaczliwie odwzajemniać jego pocałunki. Po paru minutach odsunęli się od siebie, gdyż brakło im już tchu i spojrzeli sobie w oczy. - Obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze... Że mnie nie zostawisz... - powiedział cicho opierając się swoim czołem o jego i zacisnął piąstki na jego koszulce.
- Obiecuję, przysięgam. Nic się nie stanie. - odparł z powagą i pocałował go ostatni raz. - A teraz leć do pracy bo się spóźnisz. - pogłaskał go po policzku i pozwolił mu oddalić się od niego. Kibum uśmiechnął się lekko i kiwnął głową po czym chciał odejść, ale Jjong złapał go jeszcze za rękę żeby się zatrzymał. Chłopak odwrócił głowę w jego stronę nie rozumiejąc, ale kiedy usłyszał słowa ukochanego momentalnie się rozczulił.
- Kocham cię, Kibummie. - po tych słowach wcześniej wspomniany rzucił mu się w ramiona i przytulił mocno.
- Ja ciebie też. - wyszeptał i cmoknął go w policzek po czym już rozpromieniony pognał na autobus. Blondyn westchnął ciężko i z ociąganiem wrócił do domu. Oczywiście spodziewał się, że będzie musiał się wytłumaczyć ze swojego zachowania. Od razu przy wejściu dopadła go jego mama i wciągnęła do środka.
- Kim Jonghyunie! Gdzie ty polazłeś? To nie było miłe, nawet się nie przywitałeś! - zgromiła go spojrzeniem. On przewrócił oczami, ale tak żeby jego towarzyszki tego nie zauważyły i przybrał skruszoną minę.
- Mianhae umma, musiałem o czymś powiedzieć Key, bo wcześniej zapomniałem. - podrapał się po głowie uciekając wzrokiem, ale po chwili w końcu zaszczycił swoim spojrzeniem obcą dziewczynę. Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów przez co nieco się zawstydziła, ale dalej patrzyła na niego niepewnie. Musiał przyznać, że ładna to ona była. Chociaż to co powiedział młodszy Kim się zgadzało, zupełnie nie miała gustu. Mimo iż był to elegancki ubiór, to zupełnie tandetny. Pomijając tą kwestię, to reszta była jak najbardziej urokliwa. Długie, czarne włosy z grzywką na prosto, ładnie podkreślone oczy, ogółem delikatny, nie krzykliwy makijaż i długie nogi. Dla takiego hetero to byłaby naprawdę dobra partia, ale on niestety nie chciał wchodzić z nią w głębsze kontakty. Po prostu to by nie wypaliło. Jednak postanowił być miły i ukłonił się lekko obdarzając ją łagodnym uśmiechem. - Cześć, wybacz, że wcześniej cię nie przywitałem. Musiałem załatwić ważną sprawę. Mam nadzieje, że nie poczułaś się urażona. - powiedział na co dziewczyna przygryzła dolną wargę i wstała z kanapy, na której przed chwilą siedziała.
- Nic się nie stało oppa. To na pewno było coś pilnego, ale chyba teraz będziesz miał trochę czasu? - odpowiedziała nieco piskliwie, niczym typowa koreanka i uśmiechnęła się szeroko podchodząc do niego bliżej. Na szczęście nie naruszyła jego strefy osobistej. Nie bardzo wiedział jak ma się zachowywać, żeby laska nie narobiła sobie nadziei, że jest nią zainteresowany.
- Aish, no nie wiem... - zaczął, ale jego matka oczywiście musiała się wtrącić.
- Oczywiście, że ma czas! Wziął sobie wolne w pracy, więc jest do twojej dyspozycji! Gdzie najpierw pójdziecie? Na lody, do kina a może do wesołego miasteczka? - zaczęła nawijać jak przekupka na targu. Kim ugryzł się w język, ponieważ chciał jej powiedzieć, żeby się w końcu przymknęła, bo on nie ma zamiaru nigdzie chodzić z tą laleczką, ale stwierdził, że to nie byłoby teraz na miejscu. Brunetka uradowała się słysząc propozycje jego mamy i podskoczyła klaskając w dłonie.
- Do wesołego miasteczka! Chodźmy oppa! - uwiesiła się na jego ramieniu. A już myślał, że jednak zachowa dystans... W sumie czego on się spodziewał, każda dziewczyna jest taka sama. Zazwyczaj są dziecinne i natrętne, starające się za wszelką cenę zdobyć uczucie chłopaka, którego lubią. Odsunął ją delikatnie od siebie, żeby nie wyszło po chamsku i pokiwał głową zrezygnowany.
- Dobra, niech będzie... - wymamrotał pod nosem i zabrał portfel z szafki chowając go do kieszeni. Przewidywał, że wyda dzisiaj dużo pieniędzy. Po jakimś czasie opuścili mieszkanie i zaczęli wolno iść w kierunku wesołego miasteczka. HaNa niemal podskakiwała idąc i uśmiechała się jakby normalnie spotkało ją największe szczęście świata. Jak on się cieszył, że przynajmniej go za rękę nie złapała. Nie wiedział, czy długo wytrzyma w jej towarzystwie, bo nawet jak nic nie mówiła to i tak była już naprawdę nieznośna. Szedł trzymając ręce w kieszeniach spodni, aż nagle wpadł na genialny pomysł. Wyjął telefon ukradkiem i wystukał wiadomość.
Do; Kibummie <3
Widząc wchodzącą do domu dziewczynę zamarł. Wymienił krótkie aczkolwiek wiele mówiące spojrzenie z Kibumem i kiedy zobaczył, że jego chłopak wychodzi z domu szybkim krokiem trochę spanikował.
- Umm, och tak, umma ja zaraz wracam. - powiedział i popędził za ukochanym zostawiając zdezorientowane kobiety. Na szczęście jego Kotek nie odszedł za daleko i w ostatniej chwili kiedy chciał wsiąść do autobusu złapał go za rękę i pociągnął za sobą.
- Yah! Co ty wyprawiasz?! - jęknął Key robiąc skrzywioną minę. Jonghyun nie odpowiedział tylko zaprowadził go w mało zaludnione miejsce, po czym przyciągnął go do siebie i przytulił mocno. - Zapytam raz jeszcze, co ty... - nie zdążył dokończyć, ponieważ blondyn położył mu palec na ustach.
- Cśśś. Bummie... - zaczął nie wiedząc co dalej powiedzieć, doskonale wiedział, że to musiał być dla niego cios. I przeklinał się w myślach, że jednak nie powiedział swojej matce o ich związku. No bo co on teraz zrobi? Kobita ubzdurała sobie, że znalazła kolejną idealną dziewczynę dla niego, a przecież on ani myślał być w ogóle z jakąkolwiek dziewczyną, ponieważ miał już swojego najdroższego chłopaka. Westchnął widząc, że w oczach jego Skarba zaczęły gromadzić się łzy. - Kochanie... Proszę, wytrzymaj to. Ja... Postaram się coś na to poradzić, naprawdę... Nie musisz się martwić. Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i to się nigdy nie zmieni, nikt tego nie zmieni, nawet moja matka. - wyszeptał patrząc mu prosto w oczy.
- Ugh... Ale co ty możesz zrobić? Ona chce cię zeswatać z tym totalnym bezguściem! Widać, że to jakaś nadęta panienka i pewnie będzie się do ciebie przymilać ile wlezie... - spuścił wzrok, ale gdy poczuł usta ukochanego na swoich zaczął rozpaczliwie odwzajemniać jego pocałunki. Po paru minutach odsunęli się od siebie, gdyż brakło im już tchu i spojrzeli sobie w oczy. - Obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze... Że mnie nie zostawisz... - powiedział cicho opierając się swoim czołem o jego i zacisnął piąstki na jego koszulce.
- Obiecuję, przysięgam. Nic się nie stanie. - odparł z powagą i pocałował go ostatni raz. - A teraz leć do pracy bo się spóźnisz. - pogłaskał go po policzku i pozwolił mu oddalić się od niego. Kibum uśmiechnął się lekko i kiwnął głową po czym chciał odejść, ale Jjong złapał go jeszcze za rękę żeby się zatrzymał. Chłopak odwrócił głowę w jego stronę nie rozumiejąc, ale kiedy usłyszał słowa ukochanego momentalnie się rozczulił.
- Kocham cię, Kibummie. - po tych słowach wcześniej wspomniany rzucił mu się w ramiona i przytulił mocno.
- Ja ciebie też. - wyszeptał i cmoknął go w policzek po czym już rozpromieniony pognał na autobus. Blondyn westchnął ciężko i z ociąganiem wrócił do domu. Oczywiście spodziewał się, że będzie musiał się wytłumaczyć ze swojego zachowania. Od razu przy wejściu dopadła go jego mama i wciągnęła do środka.
- Kim Jonghyunie! Gdzie ty polazłeś? To nie było miłe, nawet się nie przywitałeś! - zgromiła go spojrzeniem. On przewrócił oczami, ale tak żeby jego towarzyszki tego nie zauważyły i przybrał skruszoną minę.
- Mianhae umma, musiałem o czymś powiedzieć Key, bo wcześniej zapomniałem. - podrapał się po głowie uciekając wzrokiem, ale po chwili w końcu zaszczycił swoim spojrzeniem obcą dziewczynę. Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów przez co nieco się zawstydziła, ale dalej patrzyła na niego niepewnie. Musiał przyznać, że ładna to ona była. Chociaż to co powiedział młodszy Kim się zgadzało, zupełnie nie miała gustu. Mimo iż był to elegancki ubiór, to zupełnie tandetny. Pomijając tą kwestię, to reszta była jak najbardziej urokliwa. Długie, czarne włosy z grzywką na prosto, ładnie podkreślone oczy, ogółem delikatny, nie krzykliwy makijaż i długie nogi. Dla takiego hetero to byłaby naprawdę dobra partia, ale on niestety nie chciał wchodzić z nią w głębsze kontakty. Po prostu to by nie wypaliło. Jednak postanowił być miły i ukłonił się lekko obdarzając ją łagodnym uśmiechem. - Cześć, wybacz, że wcześniej cię nie przywitałem. Musiałem załatwić ważną sprawę. Mam nadzieje, że nie poczułaś się urażona. - powiedział na co dziewczyna przygryzła dolną wargę i wstała z kanapy, na której przed chwilą siedziała.
- Nic się nie stało oppa. To na pewno było coś pilnego, ale chyba teraz będziesz miał trochę czasu? - odpowiedziała nieco piskliwie, niczym typowa koreanka i uśmiechnęła się szeroko podchodząc do niego bliżej. Na szczęście nie naruszyła jego strefy osobistej. Nie bardzo wiedział jak ma się zachowywać, żeby laska nie narobiła sobie nadziei, że jest nią zainteresowany.
- Aish, no nie wiem... - zaczął, ale jego matka oczywiście musiała się wtrącić.
- Oczywiście, że ma czas! Wziął sobie wolne w pracy, więc jest do twojej dyspozycji! Gdzie najpierw pójdziecie? Na lody, do kina a może do wesołego miasteczka? - zaczęła nawijać jak przekupka na targu. Kim ugryzł się w język, ponieważ chciał jej powiedzieć, żeby się w końcu przymknęła, bo on nie ma zamiaru nigdzie chodzić z tą laleczką, ale stwierdził, że to nie byłoby teraz na miejscu. Brunetka uradowała się słysząc propozycje jego mamy i podskoczyła klaskając w dłonie.
- Do wesołego miasteczka! Chodźmy oppa! - uwiesiła się na jego ramieniu. A już myślał, że jednak zachowa dystans... W sumie czego on się spodziewał, każda dziewczyna jest taka sama. Zazwyczaj są dziecinne i natrętne, starające się za wszelką cenę zdobyć uczucie chłopaka, którego lubią. Odsunął ją delikatnie od siebie, żeby nie wyszło po chamsku i pokiwał głową zrezygnowany.
- Dobra, niech będzie... - wymamrotał pod nosem i zabrał portfel z szafki chowając go do kieszeni. Przewidywał, że wyda dzisiaj dużo pieniędzy. Po jakimś czasie opuścili mieszkanie i zaczęli wolno iść w kierunku wesołego miasteczka. HaNa niemal podskakiwała idąc i uśmiechała się jakby normalnie spotkało ją największe szczęście świata. Jak on się cieszył, że przynajmniej go za rękę nie złapała. Nie wiedział, czy długo wytrzyma w jej towarzystwie, bo nawet jak nic nie mówiła to i tak była już naprawdę nieznośna. Szedł trzymając ręce w kieszeniach spodni, aż nagle wpadł na genialny pomysł. Wyjął telefon ukradkiem i wystukał wiadomość.
Do; Kibummie <3
Skarbie
ratuj, matka wysłała mnie z tą dziewczyną do wesołego
miasteczka. Zerwij się z pracy i bądź jak najszybciej, proszę.
:/
Kiedy napisał odczekał
może 5 minut, aż dostał odpowiedź.
Od;
Kibummie <3
Dobrze, będę za 10 minut przy wejściu
do wesołego.
Przeczytał
wiadomość i odetchnął z ulgą zerkając na swoją towarzyszkę.
- HaNa, przed wejściem spotkamy się z moim... - zaciął się na chwilę, ale zaraz kontynuował. - ...Przyjacielem i będzie nam towarzyszył. Przeszkadza ci to?
- Och... - jęknęła nieco zawiedziona, ale dalej się uśmiechała. - W porządku! Im więcej osób, tym zabawniej. - zachichotała cicho. Po krótkim czasie dotarli na miejsce, gdzie Jjong ogromnie się ucieszył widząc swojego Kocurka.
- Jesteś. - uśmiechnął się i omało co go nie pocałował przez zapomnienie, ale na szczęście w porę się zatrzymał i udał, że tylko się ukłonił. Kibum posmutniał trochę, ale nie chciał dawać tego po sobie poznać, dlatego również się uśmiechnął i przywitał oboje.
- No cześć, cieszę się, że mogę z wami pójść. - powiedział starając się brzmieć przyjaźnie i ukłonił się niedbale przed dziewczyną. - Kim Kibum.
- Jung HaNa. - brunetka odwzajemniła ukłon i złapała Jjonga za rękę. No nie, czy ona musi robić wszystko to, o czym pomyśli że tego nie chce? - Oppa, możemy już iść? Chcę na tą wielką karuzelę! - pisnęła zachwycona i pociągnęła go za sobą. Blondyn spojrzał zmartwionym wzrokiem na Kibuma, który tylko zacisnął pięści i ruszył za nimi.
[Kibum]
Nie miał pojęcia dlaczego zgodził się na ten wypad. Nie dość, że zawalił dzień w pracy to jeszcze musi patrzeć na tą słodką pijawkę. Bo jak można ją nazwać inaczej skoro nie odklejała się od Jjonga nawet na centymetr? Westchnął głośno idąc krok za nimi i obserwując ich splecione dłonie. Już dawno nie miał tak ogromnej potrzeby złapania ukochanego za rękę.
- Oppa! Ta kolejka wygląda świetnie! - pisnęła dziewczyna podskakując i przy okazji szarpiąc biednego blondyna.
- Hm… całkiem niezła. - powiedział uśmiechając się pod nosem, ale od razu zerknął na Kibuma, który natychmiast podniósł dłonie w geście poddania się.
- Ja wypadam. Nie ma opcji żebym na to wszedł. - skrzywił się nieco i poprawił sobie grzywkę aby wyglądała idealnie.
- Masz lęk wysokości? Co z ciebie za facet? - HaNa zrobiła zniesmaczoną minę i zjechała go wzrokiem po czym przewróciła oczami. - Chodźmy oppa! - uśmiechnęła się szeroko nagle zmieniając się diametralnie i zaczęła ciągnąć chłopaka w kierunku kasy z biletami. Jonghyun natomiast zdążył rzucić Kibumowi przepraszające spojrzenie i poszedł za nią. Wiedział, że Key strasznie bał się takich kolejek, więc nie mógł wymagać tego, aby poszedł z nimi. Kibum natomiast znalazł sobie jakąś pustą ławkę, na której usiadł i z daleka obserwował rozwrzeszczanych, bawiących się ludzi. Chyba nigdy wcześniej nie był z Jjongiem w wesołym miasteczku. Nie przepadał za zatłoczonymi miejscami a zwłaszcza wypełnionymi dziećmi. Co prawda kochał te małe istoty, ale ich matki potrafiły wszczynać prawdziwą wojnę, kiedy ich potomek patrzył na facetów trzymających się za ręce. Uśmiechnął się w duchu przypominając sobie jak kiedyś znaleźli się właśnie w takiej sytuacji. Humor jednak natychmiast z niego uleciał kiedy zobaczył jak HaNa wtula się w bok Jonghyuna siedząc w pierwszym wagonie kolejki. Nie chcąc na to patrzeć wyczaił stojącą niedaleko lodziarnię i poszedł zobaczyć co mają do zaoferowania. Ostatecznie jak zwykle wybrał lody truskawkowe i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Po chwili jego gołąbeczki łaskawie do niego wróciły. Słysząc jak się śmieją i żartują zrobiło mu się niedobrze.
- Wybacz, że musiałeś czekać. - uśmiechnął się Jonghyun, a Key dokładnie zlustrował go wzrokiem. W tej chwili naprawdę wyglądał na szczęśliwego…
- Jasne, to gdzie teraz? - zapytał wzruszając ramionami i kończąc przy okazji swój obiad, bo dziś chyba nic więcej nie będzie dane mu zjeść.
- Ta duża karuzela o której wam mówiłam. - dziewczyna wskazała palcem na upatrzone miejsce podrygując niespokojnie.
- A nie masz też może ochoty na loda? - zapytał Jjong starając się być miłym, ale brunetka zrobiła wielkie z przerażenia oczy.
- No coś ty! Przecież to ma tyle kalorii…
- I tak masz pokłady cellulitu na udach. - parsknął pod nosem Key tym samym przerywając jej, a jego ukochany natychmiast skarcił go spojrzeniem. - No co? Nie od dziś wiadomo, że pracuję z modelkami i się na tym znam. - wzruszył ramionami i wstał klepiąc go przyjacielsko w ramię. - Chodźmy. - kiedy kątem oka zobaczył naburmuszony wyraz twarzy dziewczyny sprawiło mu to niezmierną satysfakcję. Czego ona oczekiwała? Że jakby nigdy nic wtargnie z buciorami w ich życie? Dobre sobie… Tym razem już wszyscy razem poszli do kasy, ponieważ Key uparł się, że nigdy na takowej karuzeli nie był i z chęcią się przejedzie. Problem pojawił się jednak wtedy, kiedy znajdowali się w najwyższym punkcie, a maszyna nagle stanęła. Mężczyzna z dołu krzyknął, że mają małe problemy techniczne, ale zaraz wszystko będzie w porządku.
- Oppa patrz na te widoki! Widać pół miasta! - zachwycała się dziewczyna co chwila wskazując palcem inne miejsce, natomiast Jonghyun w tym momencie raczej nie był nią zainteresowany. Popatrzył zmartwiony na Kibuma, który w obecnej chwili zasłaniał sobie usta dłonią i zaciskał powieki.
- Bummie, wszystko okej? - zapytał bojąc się, że chłopak zaraz najzwyczajniej w świecie zwymiotuje, ale ten pokiwał tylko głową. HaNa zdziwiła się nieco słysząc to zdrobnienie, ale wolała nie pytać o co chodzi. W sumie to ucieszyła się, kiedy karuzela ruszyła na dół, bo zaczynał irytować ją fakt, że Jjong kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Kiedy byli już na dole zaklaskała w dłonie ucieszona i szarpnęła blondyna za rękaw.
- Oppa, to teraz na…
- Nie ma opcji, ja już nigdzie nie idę. - jęknął Key opierając się o jakiś słupek i dochodząc do siebie. - Wracam do domu. - powiedział krótko i nie chcąc wchodzić w żadne dyskusje odwrócił się na pięcie i wyruszył w kierunku wyjścia z tego potwornego miejsca. Jonghyun już chciał na to zareagować, ale dziewczyna po raz kolejny go szarpnęła.
- Oppa czy ty mnie słuchasz? Chcę iść tam! - tupnęła nogą i wydęła dolną wargę wpatrując się w niego. Blondyn westchnął widząc, że jego Kocurek już zniknął gdzieś w tłumie i poszedł w kolejne miejsce, które wyznaczyła HaNa.
* * *
Kiedy Key nareszcie dotarł do domu od razu przywitał się z matką jego chłopaka i poszedł do swojego pokoju. Pierwsze co to uwalił się na łóżku z cichym jękiem i chcąc wyrzucić z głowy obraz tego nadętego babsztyla, sięgnął po słuchawki z odtwarzaczem MP4. Zastanawiał się czy nie potraktował Jjonga zbyt ostro. W końcu to nie była jego wina… Po jakimś czasie nawet muzyka zaczęła go nudzić, dlatego sięgnął po książkę. Nie zdążył jednak przeczytać jednego rozdziału, bo usłyszał trzaśnięcie drzwi frontowych. Od razu cała zła energia z niego uleciała i rzucając książkę gdzieś w kąt zaczął zbiegać na dół po schodach chcąc powitać ukochanego, ale głos matki natychmiast go zatrzymał.
- Ach Jonghyun, wróciłeś? I jak wam się udała randka? - zapytała rozpromieniona kobieta, a blondyn skrzywił się natychmiast.
- To nie była randka tylko… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- HaNa to taka inteligentna dziewczyna. Myślę, że od razu by cię ustawiła. Zobaczyłbyś, że wcale nie tak łatwo jest dbać o kobietę… - zachichotała pod nosem i dalej ciągnęła swój wywód. - Jak tak popatrzyłam na was przez okno to aż mi serce szybciej zabiło, kochanie. Tak pięknie razem wyglądacie!
- Umma proszę… - jęknął Jjong przewracając oczami i zerkając na Kibuma, który również dzielnie tego słuchał opierając się o ścianę.
- Jej matka jest moją dobrą przyjaciółką. Sama też kiedyś przeżyła wielki zawód miłosny, dlatego teraz bardzo boi się, aby HaNa tego nie doświadczyła. Jakie to szczęście, że mam tak porządnego syna. Ciebie by się nie obawiała skarbie, przecież wychowałam cię na prawdziwego, odpowiedzialnego mężczyznę. Ach, Jonghyunie, nie uważasz że wspaniale się składa?
- Umma spokojnie, wybiegasz za bardzo w przyszłość…
- A nad czym tu się zastanawiać młodzieńcze? Taka dziewczyna nie będzie na ciebie czekać wiecznie, zaraz ktoś ci ją zgarnie sprzed nosa. Przecież to oczywiste co musisz zrobić! - kobieta nie skończyłaby trajkotać, gdyby nie przerwał jej Kibum.
- Co takiego musi zrobić…? - zapytał niepewnie czując, że ta rozmowa coraz bardziej mu się nie podoba.
- Jak to co? Oświadczyć się HaNie. - powiedziała jakby to była największa oczywistość, a Key momentalnie ruszył biegiem do swojego pokoju. Słychać było jedynie trzaśnięcie drzwi i przekręcanie zamka w drzwiach. - A temu co znowu? - zdziwiła się.
- Eee… ostatnio miał mdłości, chyba coś mu zaszkodziło… - powiedział ściszonym tonem wpatrując się pustym wzrokiem w rodzicielkę. Wyglądał na niesamowicie zszokowanego. - To ja… Może sprawdzę czy wszystko u niego w porządku… - mruknął cicho i od razu ruszył na górę.
[Jonghyun]
Stanął przed drzwiami od ich sypialni i szarpnął za klamkę, ale niestety były zamknięte. Sprawy zaszły o wiele za daleko. Sądził, że na razie jego matka ograniczy się tylko do spotkań z tą dziewczyną, ale żeby zaraz ślub?! Poruszył się nerwowo w miejscu i ponownie pociągnął za klamkę.
- Kibummie, otwórz. - powiedział dosyć głośno. Przez jakiś czas nie doczekał się żadnego odezwu, ale jego chłopak w końcu mu otworzył nie chcąc wzbudzać podejrzeń w matce Jonghyuna. Nie spojrzał na niego tylko wrócił z powrotem na łóżko i wtulił się w poduszkę. Gdy blondyn usłyszał cichy szloch z jego strony od razu podszedł do niego siadając na łóżku i pociągnął go, żeby również usiadł. Key dalej nie patrząc na niego podniósł się do pozycji siedzącej i nawet nie próbował powstrzymywać łez. - Kotku, spójrz na mnie... - złapał go za podbródek i zmusił, by spojrzał mu w oczy. Widział w nich wielki ból i pustkę, co go zaniepokoiło. - Nie płacz, proszę... Przecież wiesz, że tego nie zrobię! Nie oświadczę się HaNie! - powiedział rozpaczliwie i czekał reakcje ukochanego.
- Jeżeli ty tego nie zrobisz, to zrobi to twoja matka... Musisz jej o nas powiedzieć, słyszysz? - wychrypiał i złapał go za ramiona potrząsając nim. - Słyszysz?! - wrzasnął na co Jjong położył mu dłoń na ustach w obawie, że jego rodzicielka coś usłyszy.
- Bummie... Ale wiesz, że to nie takie proste... - spuścił wzrok i nie wiedział co dalej powiedzieć.
- Nie jest proste? Jest! Co trudnego jest w powiedzeniu - „mamo, jestem gejem i mam chłopaka.”? Może i by się załamała, ale przynajmniej mielibyśmy spokój! Nie zmuszałaby cię do spotkań z tą panienką i do ślubu z nią! Dobrze wiesz, że ona nie odpuści! Jeżeli teraz jej nie powiesz, to później będzie już za późno, Jonghyun... - ostatnie zdanie wyszeptał. Blondyn słysząc to na początku zdziwił się, nie wiedział co ma przez to rozumieć.
- Jak to za późno? O czym ty mówisz? - ponownie wbił w niego swój wzrok modląc się w duchu, by to nie było to o czym pomyślał.
- Wtedy... Będę musiał odejść... - wydukał czując, że kolejne łzy wypływają z jego oczu.
- Słucham...? Kibum, nie zrobisz mi tego. Nie zrobisz! Nie... - zaczął kręcić głową nie mogąc uspokoić swojego walącego serca, tym razem ze strachu.
- Więc powiedz jej. Masz czas do jutra... A teraz już idź, chcę się położyć. - popchnął go delikatnie by wstał z łóżka, a kiedy to zrobił zakopał się pod kołdrą nawet się nie przebierając i zgasił światło. Jonghyun stał tak przez chwilę w ciemnościach dalej nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał od swojego chłopaka. Po chwili wyszedł z pokoju z bólem zamykając za sobą drzwi. Miał taką ochotę zostać z nim, przytulić go, pocałować, jak zawsze. Po prostu być przy nim. Jednak teraz nie miał takiej możliwości. Zanim poszedł spać na kanapę odwiedził jeszcze łazienkę, by nieco się ogarnąć i po dziesięciu minutach już leżał pod kocykiem patrząc w okno, przez które widać było rozgwieżdżone niebo. Patrzył tak na nie jeszcze przez chwilę aż w końcu udało mu się zasnąć.
* * *
Rano obudził się z okropnym bólem głowy i pleców. Podniósł się i przetarł oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Jego matka siedziała na fotelu i czytała sobie gazetę.
- Och, syneczku! Wstałeś! - zauważyła kobieta zdejmując okulary i kładąc gazetę na stoliku. - Muszę ci coś pokazać! - krzyknęła uradowana i pognała do jednej z szafek w ich salonie, po czym wyjęła z niej małe, bardzo ładne pudełeczko. Usiadła obok zdezorientowanego blinga i podała mu mały pakunek. On otworzył go powoli i wytrzeszczył oczy widząc jego zawartość.
- Co to jest? - zapytał głupawo patrząc to na matkę to na pudełeczko.
- No jak to co głuptasku? Pierścionek zaręczynowy! Byłam dzisiaj rano z mamą HaNy wybrać go specjalnie na dzisiejszą kolację! - uśmiechnęła się szeroko widocznie podekscytowana.
- Huh? Jaki pierścionek, jaka kolacja? Umma, co ty znowu wymyśliłaś?! - krzyknął nieco zdenerwowany, ale kobieta ani trochę się tym nie przejęła.
- Zaprosiłam dzisiaj HaNę i jej matkę na kolację, którą sama przyrządzę. Twój kolega też jest zaproszony. I właśnie na tej kolacji oświadczysz się naszej piękności! - klasnęła w dłonie zachwycona swoim pomysłem. Blondyn jeszcze przez chwilę przetwarzał informacje, aż w końcu pokręcił głową i oddał pakunek matce.
- O nie, nie ma mowy. Nie będzie żadnych zaręczyn! Nie oświadczę się tej dziewczynie! Mamo, ja... - już chciał wyznać jej prawdę, ale pani Kim walnęła go w głowę.
- Przymknij się! Umma wie co robi, masz się mnie słuchać. Oświadczysz się dzisiaj HaNie! Powinieneś się w końcu ustatkować! Masz już 25 lat, a czas naprawdę szybko leci. Zanim się obejrzysz będziesz już niedołężnym dziadkiem i co? Chcesz pozostać kawalerem całe życie? Ja na to nie pozwolę, bo chcę jeszcze dożyć do wnuków. Jesteś moim jedynym synem i uwierz, że znalazłam dla ciebie odpowiednią partię. Wiem co lubisz, i przede wszystkim wiem co jest dla ciebie najlepsze! Więc nie marudź i szykuj garnitur na wieczór. - poklepała go po policzkach i uśmiechnęła się. Jednak żadne z nich nie dostrzegło, że ich rozmowie przysłuchuje się nie kto inny jak Kibum. Chłopak stał jak wryty przez cały ten czas i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Wiedział już, że nic z tego nie będzie. Jonghyun jest zbyt wielkim tchórzem, żeby powiedzieć o nich swojej matce. Uznał, że skoro tak chce, niech tak będzie. Pokręcił głową i wrócił do ich sypialni wyjmując dużą walizkę z szafy, do której zaczął pakować swoje rzeczy. Nie chciał już dłużej tu być, chciał jak najszybciej odizolować się od tego wszystkiego i zapomnieć. Kiedy już wszystko spakował zszedł na dół zastając na swojej drodze Jonghyuna, który był wyraźnie zaskoczony widząc, że ma ze sobą bagaż.
- Key... Po co ci to? - wskazał skinieniem głowy na walizkę, której uchwyt młodszy trzymał kurczowo w ręce.
- Wyprowadzam się. - odparł krótko i oschle. Bling myślał, że się przesłyszał.
- Że co proszę? - poczuł, jakby jego serce rozpadało się na tysiące kawałków.
- To co słyszałeś. Nie będę tego dłużej znosić. Miałeś jej powiedzieć, ale tego nie zrobiłeś a zamiast tego szykujesz z nią kolację zaręczynową. Myślałem, że jednak mnie kochasz. - powiedział nie zważając na to czy jego matka to słyszy czy też nie.
- Kocham... - wyszeptał i złapał go za rękę wytrącając uchwyt walizki z jego dłoni. - Nigdzie nie pójdziesz. Rozumiesz? Nie pozwolę... - już chciał dalej mówić, ale Kibum odepchnął go od siebie.
- HaNa, przed wejściem spotkamy się z moim... - zaciął się na chwilę, ale zaraz kontynuował. - ...Przyjacielem i będzie nam towarzyszył. Przeszkadza ci to?
- Och... - jęknęła nieco zawiedziona, ale dalej się uśmiechała. - W porządku! Im więcej osób, tym zabawniej. - zachichotała cicho. Po krótkim czasie dotarli na miejsce, gdzie Jjong ogromnie się ucieszył widząc swojego Kocurka.
- Jesteś. - uśmiechnął się i omało co go nie pocałował przez zapomnienie, ale na szczęście w porę się zatrzymał i udał, że tylko się ukłonił. Kibum posmutniał trochę, ale nie chciał dawać tego po sobie poznać, dlatego również się uśmiechnął i przywitał oboje.
- No cześć, cieszę się, że mogę z wami pójść. - powiedział starając się brzmieć przyjaźnie i ukłonił się niedbale przed dziewczyną. - Kim Kibum.
- Jung HaNa. - brunetka odwzajemniła ukłon i złapała Jjonga za rękę. No nie, czy ona musi robić wszystko to, o czym pomyśli że tego nie chce? - Oppa, możemy już iść? Chcę na tą wielką karuzelę! - pisnęła zachwycona i pociągnęła go za sobą. Blondyn spojrzał zmartwionym wzrokiem na Kibuma, który tylko zacisnął pięści i ruszył za nimi.
[Kibum]
Nie miał pojęcia dlaczego zgodził się na ten wypad. Nie dość, że zawalił dzień w pracy to jeszcze musi patrzeć na tą słodką pijawkę. Bo jak można ją nazwać inaczej skoro nie odklejała się od Jjonga nawet na centymetr? Westchnął głośno idąc krok za nimi i obserwując ich splecione dłonie. Już dawno nie miał tak ogromnej potrzeby złapania ukochanego za rękę.
- Oppa! Ta kolejka wygląda świetnie! - pisnęła dziewczyna podskakując i przy okazji szarpiąc biednego blondyna.
- Hm… całkiem niezła. - powiedział uśmiechając się pod nosem, ale od razu zerknął na Kibuma, który natychmiast podniósł dłonie w geście poddania się.
- Ja wypadam. Nie ma opcji żebym na to wszedł. - skrzywił się nieco i poprawił sobie grzywkę aby wyglądała idealnie.
- Masz lęk wysokości? Co z ciebie za facet? - HaNa zrobiła zniesmaczoną minę i zjechała go wzrokiem po czym przewróciła oczami. - Chodźmy oppa! - uśmiechnęła się szeroko nagle zmieniając się diametralnie i zaczęła ciągnąć chłopaka w kierunku kasy z biletami. Jonghyun natomiast zdążył rzucić Kibumowi przepraszające spojrzenie i poszedł za nią. Wiedział, że Key strasznie bał się takich kolejek, więc nie mógł wymagać tego, aby poszedł z nimi. Kibum natomiast znalazł sobie jakąś pustą ławkę, na której usiadł i z daleka obserwował rozwrzeszczanych, bawiących się ludzi. Chyba nigdy wcześniej nie był z Jjongiem w wesołym miasteczku. Nie przepadał za zatłoczonymi miejscami a zwłaszcza wypełnionymi dziećmi. Co prawda kochał te małe istoty, ale ich matki potrafiły wszczynać prawdziwą wojnę, kiedy ich potomek patrzył na facetów trzymających się za ręce. Uśmiechnął się w duchu przypominając sobie jak kiedyś znaleźli się właśnie w takiej sytuacji. Humor jednak natychmiast z niego uleciał kiedy zobaczył jak HaNa wtula się w bok Jonghyuna siedząc w pierwszym wagonie kolejki. Nie chcąc na to patrzeć wyczaił stojącą niedaleko lodziarnię i poszedł zobaczyć co mają do zaoferowania. Ostatecznie jak zwykle wybrał lody truskawkowe i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Po chwili jego gołąbeczki łaskawie do niego wróciły. Słysząc jak się śmieją i żartują zrobiło mu się niedobrze.
- Wybacz, że musiałeś czekać. - uśmiechnął się Jonghyun, a Key dokładnie zlustrował go wzrokiem. W tej chwili naprawdę wyglądał na szczęśliwego…
- Jasne, to gdzie teraz? - zapytał wzruszając ramionami i kończąc przy okazji swój obiad, bo dziś chyba nic więcej nie będzie dane mu zjeść.
- Ta duża karuzela o której wam mówiłam. - dziewczyna wskazała palcem na upatrzone miejsce podrygując niespokojnie.
- A nie masz też może ochoty na loda? - zapytał Jjong starając się być miłym, ale brunetka zrobiła wielkie z przerażenia oczy.
- No coś ty! Przecież to ma tyle kalorii…
- I tak masz pokłady cellulitu na udach. - parsknął pod nosem Key tym samym przerywając jej, a jego ukochany natychmiast skarcił go spojrzeniem. - No co? Nie od dziś wiadomo, że pracuję z modelkami i się na tym znam. - wzruszył ramionami i wstał klepiąc go przyjacielsko w ramię. - Chodźmy. - kiedy kątem oka zobaczył naburmuszony wyraz twarzy dziewczyny sprawiło mu to niezmierną satysfakcję. Czego ona oczekiwała? Że jakby nigdy nic wtargnie z buciorami w ich życie? Dobre sobie… Tym razem już wszyscy razem poszli do kasy, ponieważ Key uparł się, że nigdy na takowej karuzeli nie był i z chęcią się przejedzie. Problem pojawił się jednak wtedy, kiedy znajdowali się w najwyższym punkcie, a maszyna nagle stanęła. Mężczyzna z dołu krzyknął, że mają małe problemy techniczne, ale zaraz wszystko będzie w porządku.
- Oppa patrz na te widoki! Widać pół miasta! - zachwycała się dziewczyna co chwila wskazując palcem inne miejsce, natomiast Jonghyun w tym momencie raczej nie był nią zainteresowany. Popatrzył zmartwiony na Kibuma, który w obecnej chwili zasłaniał sobie usta dłonią i zaciskał powieki.
- Bummie, wszystko okej? - zapytał bojąc się, że chłopak zaraz najzwyczajniej w świecie zwymiotuje, ale ten pokiwał tylko głową. HaNa zdziwiła się nieco słysząc to zdrobnienie, ale wolała nie pytać o co chodzi. W sumie to ucieszyła się, kiedy karuzela ruszyła na dół, bo zaczynał irytować ją fakt, że Jjong kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Kiedy byli już na dole zaklaskała w dłonie ucieszona i szarpnęła blondyna za rękaw.
- Oppa, to teraz na…
- Nie ma opcji, ja już nigdzie nie idę. - jęknął Key opierając się o jakiś słupek i dochodząc do siebie. - Wracam do domu. - powiedział krótko i nie chcąc wchodzić w żadne dyskusje odwrócił się na pięcie i wyruszył w kierunku wyjścia z tego potwornego miejsca. Jonghyun już chciał na to zareagować, ale dziewczyna po raz kolejny go szarpnęła.
- Oppa czy ty mnie słuchasz? Chcę iść tam! - tupnęła nogą i wydęła dolną wargę wpatrując się w niego. Blondyn westchnął widząc, że jego Kocurek już zniknął gdzieś w tłumie i poszedł w kolejne miejsce, które wyznaczyła HaNa.
* * *
Kiedy Key nareszcie dotarł do domu od razu przywitał się z matką jego chłopaka i poszedł do swojego pokoju. Pierwsze co to uwalił się na łóżku z cichym jękiem i chcąc wyrzucić z głowy obraz tego nadętego babsztyla, sięgnął po słuchawki z odtwarzaczem MP4. Zastanawiał się czy nie potraktował Jjonga zbyt ostro. W końcu to nie była jego wina… Po jakimś czasie nawet muzyka zaczęła go nudzić, dlatego sięgnął po książkę. Nie zdążył jednak przeczytać jednego rozdziału, bo usłyszał trzaśnięcie drzwi frontowych. Od razu cała zła energia z niego uleciała i rzucając książkę gdzieś w kąt zaczął zbiegać na dół po schodach chcąc powitać ukochanego, ale głos matki natychmiast go zatrzymał.
- Ach Jonghyun, wróciłeś? I jak wam się udała randka? - zapytała rozpromieniona kobieta, a blondyn skrzywił się natychmiast.
- To nie była randka tylko… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- HaNa to taka inteligentna dziewczyna. Myślę, że od razu by cię ustawiła. Zobaczyłbyś, że wcale nie tak łatwo jest dbać o kobietę… - zachichotała pod nosem i dalej ciągnęła swój wywód. - Jak tak popatrzyłam na was przez okno to aż mi serce szybciej zabiło, kochanie. Tak pięknie razem wyglądacie!
- Umma proszę… - jęknął Jjong przewracając oczami i zerkając na Kibuma, który również dzielnie tego słuchał opierając się o ścianę.
- Jej matka jest moją dobrą przyjaciółką. Sama też kiedyś przeżyła wielki zawód miłosny, dlatego teraz bardzo boi się, aby HaNa tego nie doświadczyła. Jakie to szczęście, że mam tak porządnego syna. Ciebie by się nie obawiała skarbie, przecież wychowałam cię na prawdziwego, odpowiedzialnego mężczyznę. Ach, Jonghyunie, nie uważasz że wspaniale się składa?
- Umma spokojnie, wybiegasz za bardzo w przyszłość…
- A nad czym tu się zastanawiać młodzieńcze? Taka dziewczyna nie będzie na ciebie czekać wiecznie, zaraz ktoś ci ją zgarnie sprzed nosa. Przecież to oczywiste co musisz zrobić! - kobieta nie skończyłaby trajkotać, gdyby nie przerwał jej Kibum.
- Co takiego musi zrobić…? - zapytał niepewnie czując, że ta rozmowa coraz bardziej mu się nie podoba.
- Jak to co? Oświadczyć się HaNie. - powiedziała jakby to była największa oczywistość, a Key momentalnie ruszył biegiem do swojego pokoju. Słychać było jedynie trzaśnięcie drzwi i przekręcanie zamka w drzwiach. - A temu co znowu? - zdziwiła się.
- Eee… ostatnio miał mdłości, chyba coś mu zaszkodziło… - powiedział ściszonym tonem wpatrując się pustym wzrokiem w rodzicielkę. Wyglądał na niesamowicie zszokowanego. - To ja… Może sprawdzę czy wszystko u niego w porządku… - mruknął cicho i od razu ruszył na górę.
[Jonghyun]
Stanął przed drzwiami od ich sypialni i szarpnął za klamkę, ale niestety były zamknięte. Sprawy zaszły o wiele za daleko. Sądził, że na razie jego matka ograniczy się tylko do spotkań z tą dziewczyną, ale żeby zaraz ślub?! Poruszył się nerwowo w miejscu i ponownie pociągnął za klamkę.
- Kibummie, otwórz. - powiedział dosyć głośno. Przez jakiś czas nie doczekał się żadnego odezwu, ale jego chłopak w końcu mu otworzył nie chcąc wzbudzać podejrzeń w matce Jonghyuna. Nie spojrzał na niego tylko wrócił z powrotem na łóżko i wtulił się w poduszkę. Gdy blondyn usłyszał cichy szloch z jego strony od razu podszedł do niego siadając na łóżku i pociągnął go, żeby również usiadł. Key dalej nie patrząc na niego podniósł się do pozycji siedzącej i nawet nie próbował powstrzymywać łez. - Kotku, spójrz na mnie... - złapał go za podbródek i zmusił, by spojrzał mu w oczy. Widział w nich wielki ból i pustkę, co go zaniepokoiło. - Nie płacz, proszę... Przecież wiesz, że tego nie zrobię! Nie oświadczę się HaNie! - powiedział rozpaczliwie i czekał reakcje ukochanego.
- Jeżeli ty tego nie zrobisz, to zrobi to twoja matka... Musisz jej o nas powiedzieć, słyszysz? - wychrypiał i złapał go za ramiona potrząsając nim. - Słyszysz?! - wrzasnął na co Jjong położył mu dłoń na ustach w obawie, że jego rodzicielka coś usłyszy.
- Bummie... Ale wiesz, że to nie takie proste... - spuścił wzrok i nie wiedział co dalej powiedzieć.
- Nie jest proste? Jest! Co trudnego jest w powiedzeniu - „mamo, jestem gejem i mam chłopaka.”? Może i by się załamała, ale przynajmniej mielibyśmy spokój! Nie zmuszałaby cię do spotkań z tą panienką i do ślubu z nią! Dobrze wiesz, że ona nie odpuści! Jeżeli teraz jej nie powiesz, to później będzie już za późno, Jonghyun... - ostatnie zdanie wyszeptał. Blondyn słysząc to na początku zdziwił się, nie wiedział co ma przez to rozumieć.
- Jak to za późno? O czym ty mówisz? - ponownie wbił w niego swój wzrok modląc się w duchu, by to nie było to o czym pomyślał.
- Wtedy... Będę musiał odejść... - wydukał czując, że kolejne łzy wypływają z jego oczu.
- Słucham...? Kibum, nie zrobisz mi tego. Nie zrobisz! Nie... - zaczął kręcić głową nie mogąc uspokoić swojego walącego serca, tym razem ze strachu.
- Więc powiedz jej. Masz czas do jutra... A teraz już idź, chcę się położyć. - popchnął go delikatnie by wstał z łóżka, a kiedy to zrobił zakopał się pod kołdrą nawet się nie przebierając i zgasił światło. Jonghyun stał tak przez chwilę w ciemnościach dalej nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał od swojego chłopaka. Po chwili wyszedł z pokoju z bólem zamykając za sobą drzwi. Miał taką ochotę zostać z nim, przytulić go, pocałować, jak zawsze. Po prostu być przy nim. Jednak teraz nie miał takiej możliwości. Zanim poszedł spać na kanapę odwiedził jeszcze łazienkę, by nieco się ogarnąć i po dziesięciu minutach już leżał pod kocykiem patrząc w okno, przez które widać było rozgwieżdżone niebo. Patrzył tak na nie jeszcze przez chwilę aż w końcu udało mu się zasnąć.
* * *
Rano obudził się z okropnym bólem głowy i pleców. Podniósł się i przetarł oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Jego matka siedziała na fotelu i czytała sobie gazetę.
- Och, syneczku! Wstałeś! - zauważyła kobieta zdejmując okulary i kładąc gazetę na stoliku. - Muszę ci coś pokazać! - krzyknęła uradowana i pognała do jednej z szafek w ich salonie, po czym wyjęła z niej małe, bardzo ładne pudełeczko. Usiadła obok zdezorientowanego blinga i podała mu mały pakunek. On otworzył go powoli i wytrzeszczył oczy widząc jego zawartość.
- Co to jest? - zapytał głupawo patrząc to na matkę to na pudełeczko.
- No jak to co głuptasku? Pierścionek zaręczynowy! Byłam dzisiaj rano z mamą HaNy wybrać go specjalnie na dzisiejszą kolację! - uśmiechnęła się szeroko widocznie podekscytowana.
- Huh? Jaki pierścionek, jaka kolacja? Umma, co ty znowu wymyśliłaś?! - krzyknął nieco zdenerwowany, ale kobieta ani trochę się tym nie przejęła.
- Zaprosiłam dzisiaj HaNę i jej matkę na kolację, którą sama przyrządzę. Twój kolega też jest zaproszony. I właśnie na tej kolacji oświadczysz się naszej piękności! - klasnęła w dłonie zachwycona swoim pomysłem. Blondyn jeszcze przez chwilę przetwarzał informacje, aż w końcu pokręcił głową i oddał pakunek matce.
- O nie, nie ma mowy. Nie będzie żadnych zaręczyn! Nie oświadczę się tej dziewczynie! Mamo, ja... - już chciał wyznać jej prawdę, ale pani Kim walnęła go w głowę.
- Przymknij się! Umma wie co robi, masz się mnie słuchać. Oświadczysz się dzisiaj HaNie! Powinieneś się w końcu ustatkować! Masz już 25 lat, a czas naprawdę szybko leci. Zanim się obejrzysz będziesz już niedołężnym dziadkiem i co? Chcesz pozostać kawalerem całe życie? Ja na to nie pozwolę, bo chcę jeszcze dożyć do wnuków. Jesteś moim jedynym synem i uwierz, że znalazłam dla ciebie odpowiednią partię. Wiem co lubisz, i przede wszystkim wiem co jest dla ciebie najlepsze! Więc nie marudź i szykuj garnitur na wieczór. - poklepała go po policzkach i uśmiechnęła się. Jednak żadne z nich nie dostrzegło, że ich rozmowie przysłuchuje się nie kto inny jak Kibum. Chłopak stał jak wryty przez cały ten czas i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Wiedział już, że nic z tego nie będzie. Jonghyun jest zbyt wielkim tchórzem, żeby powiedzieć o nich swojej matce. Uznał, że skoro tak chce, niech tak będzie. Pokręcił głową i wrócił do ich sypialni wyjmując dużą walizkę z szafy, do której zaczął pakować swoje rzeczy. Nie chciał już dłużej tu być, chciał jak najszybciej odizolować się od tego wszystkiego i zapomnieć. Kiedy już wszystko spakował zszedł na dół zastając na swojej drodze Jonghyuna, który był wyraźnie zaskoczony widząc, że ma ze sobą bagaż.
- Key... Po co ci to? - wskazał skinieniem głowy na walizkę, której uchwyt młodszy trzymał kurczowo w ręce.
- Wyprowadzam się. - odparł krótko i oschle. Bling myślał, że się przesłyszał.
- Że co proszę? - poczuł, jakby jego serce rozpadało się na tysiące kawałków.
- To co słyszałeś. Nie będę tego dłużej znosić. Miałeś jej powiedzieć, ale tego nie zrobiłeś a zamiast tego szykujesz z nią kolację zaręczynową. Myślałem, że jednak mnie kochasz. - powiedział nie zważając na to czy jego matka to słyszy czy też nie.
- Kocham... - wyszeptał i złapał go za rękę wytrącając uchwyt walizki z jego dłoni. - Nigdzie nie pójdziesz. Rozumiesz? Nie pozwolę... - już chciał dalej mówić, ale Kibum odepchnął go od siebie.
-
Zostaw mnie! Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć, zapomnij o
mnie i idź żenić się z tą pustą idiotką! - krzyknął i
wybiegł z domu z płaczem. Jonghyun osunął się po ścianie i
usiadł na podłodze chowając twarz w dłoniach. W tej chwili
jedynie pragnął umrzeć. Zasnąć i już nigdy się nie obudzić.
Bo on nie wyobrażał sobie życia bez Kibuma. Nie wyobrażał sobie
tego, że miałby tak po prostu o nim zapomnieć i żyć
dalej.
[Kibum]
Od razu pobiegł na przystanek nie przejmując się niczym dookoła. Nie obchodziło go, że ludzie patrzyli. Nie obchodziło go w tej chwili zupełnie nic. Przetarł jedynie oczy, bo nie widział numeru autobusu, który właśnie odjeżdżał, ale kiedy zobaczył, że to nie ten to oparł się zrezygnowany o przystanek i pogrążył w dalszym płaczu. Szlochał na tyle głośno, że w końcu jakaś starsza pani się tym zainteresowała i podeszła do niego.
- Proszę pana, czy wszystko w porządku? - zapytała zatroskanym głosem, ale momentalnie odskoczyła, bo Kibum zaczął wrzeszczeć.
- Nic nie jest w porządku do cholery! Jaki tupet trzeba mieć, żeby się wpierdalać w nie swoje sprawy! - krzyknął zaciskając ręce kurczowo na uchwycie walizki, a widząc minę staruszki jeszcze bardziej się rozpłakał. - Przepraszam, nie chciałem… - ukłonił się nisko i podszedł do ulicy widząc swój autobus. Wsiadł do pojazdu, ale jak na złość nie było wolnych miejsc, dlatego oparł się o drzwi. Drżącymi dłońmi wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do swojej mamy. Rozłączył się natychmiast, zdając sobie sprawę, że przecież nie był teraz w stanie rozmawiać, dlatego napisał do niej sms’a.
Do; Umma <3
Umma,
jesteś w domu? Mogę przyjechać?
Schował telefon, ale po chwili czując wibracje w kieszeni, znowu go wyjął.
Od; Umma <3
Schował telefon, ale po chwili czując wibracje w kieszeni, znowu go wyjął.
Od; Umma <3
Oczywiście
Kochanie.
Do; Umma <3
Do; Umma <3
Będę
za 15 minut.
Od; Umma <3
Od; Umma <3
Czekam
:*
Uśmiechnął się w duchu wiedząc, że przynajmniej ona go kocha i przez całą resztę trasy wpatrywał się pustym wzrokiem w szybę. Do rodziców na szczęście nie miał daleko, dlatego tak jak napisał, po piętnastu minutach stał przed jego rodzinnym domem. Jego matka od razu z szerokim uśmiechem otworzyła mu drzwi, ale widząc że jej synek stoi zapłakany z walizką, przeraziła się.
- Kochanie, co się stało? - zapytała zszokowana i wprowadziła go do środka. Key natomiast odepchnął walizkę gdzieś w kąt i wtulił się w swoją rodzicielkę. Teraz nie będąc w miejscu publicznym mógł płakać tak długo jak tylko chciał.
- Umma… Będę mógł zatrzymać się u was na trochę…? - wyszlochał, choć wiedział że powinien raczej powiedzieć~ „Czy będę mógł tu wrócić na stałe?”.
- Zawsze jesteś tu mile widziany skarbie. - wyszeptała tuląc do siebie chłopaka i głaszcząc po włosach. - Ojciec jest jeszcze w pracy. Idź do swojego pokoju, zaraz przyniosę ci ciepłe kakao. - uśmiechnęła się do niego łagodnie i pocałowała go w czoło. Kiedy przyszła do niego z obiecanym napojem, Key zakopany w pościeli opowiedział jej w skrócie całą historię. Jego mama była chyba tak zaskoczona obrotem spraw, że tylko poradziła synkowi żeby poszedł spać i zapewniła, że jutro jeszcze porozmawiają. Kibum posłusznie zgasił lampkę przy łóżku i położył się na miękkich poduszkach starając się zasnąć. Jednak nie było to takie łatwe. Za każdym razem kiedy zamykał oczy widział ukochanego. Jeszcze nigdy wcześniej się tak nie czuł… Totalna pustka w sercu. Nie rozumiał jak do tego wszystkiego doszło, to po prostu zadziało się za szybko. Kompletnie nie był na to przygotowany, bo przecież jeszcze tydzień temu beż żadnych wątpliwości powiedziałby, że będzie z Jonghyunem do końca świata. Chociaż w sumie… Właśnie nastąpił koniec świata. Jonghyun będzie się żenić. Przecież to jakaś paranoja… Rozmyślając tak nawet nie zauważył, kiedy zaczął drżeć. Miał również wrażenie jakby miał problemy z oddychaniem, co już naprawdę go zmartwiło. Schował twarz w poduszkę.
- Obiecałeś, że zawsze będziemy razem, draniu… - wyszlochał cicho i zaniósł się głośnym płaczem. Nigdy by się nie spodziewał, że osoba najbliższa jego sercu tak bardzo go zrani.
* * *
Mijały dni… Tygodnie… Minął miesiąc. Naprawdę nie było łatwo. Pierwsze dwa tygodnie spędził w swoim pokoju. Jego mama regularnie go odwiedzała i błagała, żeby jakoś się ogarnął. Wiedziała, że jej synek cierpi, ale zdawała sobie również sprawę z tego, że jeśli niedługo nie stawi się w pracy, jego kariera legnie w gruzach. Tak długo na nią pracował… Nie chciała żeby zmarnował sobie życie. Na szczęście udało jej się załatwić zwolnienie od swojej bliskiej znajomej, która była bardzo szanowanym lekarzem. Szef na szczęście przymknął oko na tą długą nieobecność i po trzech tygodniach Kibum rozpoczął nowe życie. Jednak oczywiście musiał się jeszcze trochę nacierpieć, kiedy zauważył Jjonga po drugiej stronie ulicy idącego z HaNą za rękę. Dziewczyna wyglądała na naprawdę szczęśliwą, natomiast Jonghyun widocznie się nad czymś zastanawiał. Wiadome było, że po tym zdarzeniu przez kolejny tydzień znów miał ogromnego doła. To wszystko co chwila wracało jak bumerang. Co udawało mu się wrócić do świata żywych, zawsze musiało się coś stać co powodowało, że z powrotem zachowywał się jak zombie. Najgorsze były jednak sny, które potrafiły męczyć go co noc. Jeden był takim koszmarem, że Kibum zaczął wrzeszczeć w środku nocy i nikt nie był w stanie go uspokoić. Jego ojciec już szukał kluczyków, aby zawieźć go do szpitala, ale Key ostatecznie usnął z wyczerpania. Śniło mu się wtedy, że dostał wiadomość od Jonghyuna w której nadawca opowiadał jak dobrze mu w nowym związku i cały ten czas, który z nim spędził był totalną pomyłką. Minęło sześć tygodni kiedy to wszystko się uspokoiło. Kibum zmienił trasę do pracy aby omijać miejsca, w których potencjalnie mógłby spotkać swojego byłego. Jego rodzice odetchnęli z ulgą widząc, że ich synek nareszcie powrócił do świata ludzi i wszystko sobie poukładał. Key natomiast wolał nie myśleć o przeszłości, choć zdarzały się momenty, że jednak niektóre myśli powracały. Tłumaczył sobie jednak, że już wszystko jest w porządku i potrafi dalej żyć. Taki moment naszedł go właśnie teraz. Kiedy wrócił od skrzynki na listy z masą kopert w ręku, udał się na schody aby przesegregować pocztę. Uwielbiał to miejsce, dlatego usiadł na drewnianym schodku i zaczął przeglądać koperty. Życzenia od dalekiej cioci... Rachunki… Reklama… Rachunki… Fuj. Nigdy nie ogarniał się w tych kontach bankowych i nie miał pojęcia jak on sobie poradzi z tymi potwornymi rachunkami, kiedy już zamieszka sam. Zwykle zawsze zajmował się tym jego Jjong… Tfu, wróć! Jaki jego? Po prostu Jonghyun. W tym momencie zamyślił się na chwilę. Ciekawe co tam u niego… Może to jeszcze nie koniec świata? Może w końcu HaNa przegnie i Jjong nie wytrzyma? Kiedy człowiek po wszystkim ochłonie, zaczyna patrzeć na sprawę racjonalnie i zupełnie pod innym kątem. Tak… Może wystarczy być cierpliwym… Z zamyślenia wyrwała go biała koperta, na której znajdywało się jego imię i nazwisko. Zaciekawiony odłożył całą resztę na bok i rozciął papier. Wystarczyło, że przeczytał pierwsze zdanie by do jego oczu napłynął potok łez.
- Umma! - krzyknął łamiącym się głosem ściskając w dłoniach kartkę z napisem~ „Zaproszenie na ślub”.
Uśmiechnął się w duchu wiedząc, że przynajmniej ona go kocha i przez całą resztę trasy wpatrywał się pustym wzrokiem w szybę. Do rodziców na szczęście nie miał daleko, dlatego tak jak napisał, po piętnastu minutach stał przed jego rodzinnym domem. Jego matka od razu z szerokim uśmiechem otworzyła mu drzwi, ale widząc że jej synek stoi zapłakany z walizką, przeraziła się.
- Kochanie, co się stało? - zapytała zszokowana i wprowadziła go do środka. Key natomiast odepchnął walizkę gdzieś w kąt i wtulił się w swoją rodzicielkę. Teraz nie będąc w miejscu publicznym mógł płakać tak długo jak tylko chciał.
- Umma… Będę mógł zatrzymać się u was na trochę…? - wyszlochał, choć wiedział że powinien raczej powiedzieć~ „Czy będę mógł tu wrócić na stałe?”.
- Zawsze jesteś tu mile widziany skarbie. - wyszeptała tuląc do siebie chłopaka i głaszcząc po włosach. - Ojciec jest jeszcze w pracy. Idź do swojego pokoju, zaraz przyniosę ci ciepłe kakao. - uśmiechnęła się do niego łagodnie i pocałowała go w czoło. Kiedy przyszła do niego z obiecanym napojem, Key zakopany w pościeli opowiedział jej w skrócie całą historię. Jego mama była chyba tak zaskoczona obrotem spraw, że tylko poradziła synkowi żeby poszedł spać i zapewniła, że jutro jeszcze porozmawiają. Kibum posłusznie zgasił lampkę przy łóżku i położył się na miękkich poduszkach starając się zasnąć. Jednak nie było to takie łatwe. Za każdym razem kiedy zamykał oczy widział ukochanego. Jeszcze nigdy wcześniej się tak nie czuł… Totalna pustka w sercu. Nie rozumiał jak do tego wszystkiego doszło, to po prostu zadziało się za szybko. Kompletnie nie był na to przygotowany, bo przecież jeszcze tydzień temu beż żadnych wątpliwości powiedziałby, że będzie z Jonghyunem do końca świata. Chociaż w sumie… Właśnie nastąpił koniec świata. Jonghyun będzie się żenić. Przecież to jakaś paranoja… Rozmyślając tak nawet nie zauważył, kiedy zaczął drżeć. Miał również wrażenie jakby miał problemy z oddychaniem, co już naprawdę go zmartwiło. Schował twarz w poduszkę.
- Obiecałeś, że zawsze będziemy razem, draniu… - wyszlochał cicho i zaniósł się głośnym płaczem. Nigdy by się nie spodziewał, że osoba najbliższa jego sercu tak bardzo go zrani.
* * *
Mijały dni… Tygodnie… Minął miesiąc. Naprawdę nie było łatwo. Pierwsze dwa tygodnie spędził w swoim pokoju. Jego mama regularnie go odwiedzała i błagała, żeby jakoś się ogarnął. Wiedziała, że jej synek cierpi, ale zdawała sobie również sprawę z tego, że jeśli niedługo nie stawi się w pracy, jego kariera legnie w gruzach. Tak długo na nią pracował… Nie chciała żeby zmarnował sobie życie. Na szczęście udało jej się załatwić zwolnienie od swojej bliskiej znajomej, która była bardzo szanowanym lekarzem. Szef na szczęście przymknął oko na tą długą nieobecność i po trzech tygodniach Kibum rozpoczął nowe życie. Jednak oczywiście musiał się jeszcze trochę nacierpieć, kiedy zauważył Jjonga po drugiej stronie ulicy idącego z HaNą za rękę. Dziewczyna wyglądała na naprawdę szczęśliwą, natomiast Jonghyun widocznie się nad czymś zastanawiał. Wiadome było, że po tym zdarzeniu przez kolejny tydzień znów miał ogromnego doła. To wszystko co chwila wracało jak bumerang. Co udawało mu się wrócić do świata żywych, zawsze musiało się coś stać co powodowało, że z powrotem zachowywał się jak zombie. Najgorsze były jednak sny, które potrafiły męczyć go co noc. Jeden był takim koszmarem, że Kibum zaczął wrzeszczeć w środku nocy i nikt nie był w stanie go uspokoić. Jego ojciec już szukał kluczyków, aby zawieźć go do szpitala, ale Key ostatecznie usnął z wyczerpania. Śniło mu się wtedy, że dostał wiadomość od Jonghyuna w której nadawca opowiadał jak dobrze mu w nowym związku i cały ten czas, który z nim spędził był totalną pomyłką. Minęło sześć tygodni kiedy to wszystko się uspokoiło. Kibum zmienił trasę do pracy aby omijać miejsca, w których potencjalnie mógłby spotkać swojego byłego. Jego rodzice odetchnęli z ulgą widząc, że ich synek nareszcie powrócił do świata ludzi i wszystko sobie poukładał. Key natomiast wolał nie myśleć o przeszłości, choć zdarzały się momenty, że jednak niektóre myśli powracały. Tłumaczył sobie jednak, że już wszystko jest w porządku i potrafi dalej żyć. Taki moment naszedł go właśnie teraz. Kiedy wrócił od skrzynki na listy z masą kopert w ręku, udał się na schody aby przesegregować pocztę. Uwielbiał to miejsce, dlatego usiadł na drewnianym schodku i zaczął przeglądać koperty. Życzenia od dalekiej cioci... Rachunki… Reklama… Rachunki… Fuj. Nigdy nie ogarniał się w tych kontach bankowych i nie miał pojęcia jak on sobie poradzi z tymi potwornymi rachunkami, kiedy już zamieszka sam. Zwykle zawsze zajmował się tym jego Jjong… Tfu, wróć! Jaki jego? Po prostu Jonghyun. W tym momencie zamyślił się na chwilę. Ciekawe co tam u niego… Może to jeszcze nie koniec świata? Może w końcu HaNa przegnie i Jjong nie wytrzyma? Kiedy człowiek po wszystkim ochłonie, zaczyna patrzeć na sprawę racjonalnie i zupełnie pod innym kątem. Tak… Może wystarczy być cierpliwym… Z zamyślenia wyrwała go biała koperta, na której znajdywało się jego imię i nazwisko. Zaciekawiony odłożył całą resztę na bok i rozciął papier. Wystarczyło, że przeczytał pierwsze zdanie by do jego oczu napłynął potok łez.
- Umma! - krzyknął łamiącym się głosem ściskając w dłoniach kartkę z napisem~ „Zaproszenie na ślub”.
Jak zwykle świetne opowiadanie, jednakże jeśli nie zakończycie tego moim najukochańszym JongKey, to ostrzegam, że nie ręczę za siebie. xD Jak ja nienawidzę tej HaNy, a matka Jjong'a jest taka wkurrzająca... Ja bym jej od razu o wszystkim powiedziała, a jak jej się coś nie podoba, to ma problem ;-; Mój biedny, kochany Bummie... Chodź do mnie. Ja cię kocham~ Zły, głupi Jjjong, tak nie można, powinieneś się od razu przyznać i nie, nie obchodzi mnie twoja przeszłość.... Tyle uczuć się we mnie nazbierało, że chyba zaraz wybuchnę i będzie można zbierać moje flaki parę kilometrów dalej... WHAT AM I SUPPOSED TO FEEL? AGH, mam nadzieję, że szybko napiszecie kolejny rozdział, ostatni ;___; Proszę, Jonhyun, uratuj ten związek, bo jak nie to powieszę cię za... nogę i będziesz tak wisiał przez całą wieczność. Jesteście genialne, ale nie lubię dramatów, więc proszę mi czegoś takiego nie robić. Umma, jeśli jeszcze raz usłyszę "Weź ze sobą chusteczki", to już sama nie wiem, co zrobię. Weny~! <3
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział i czekałam i się doczekałam wreszcie (może niecały tydzień to nie dużo, jednak dla mnie owszem dużo)
OdpowiedzUsuńAngst, angst, angst <33333 Kocham angsty całym moim shipperowskim serduszkiem, ale jestem pewna, że zakończenie będzie szczęśliwe. Na pewno będzie. Musi być, bo chyba umrę ;c
Jonghiiii taki awwwwww jest tutaj ;c Taki słodki, jak mówił Kibumowi, że kocha akgdjdksgf I ten chamski Key w stosunku do Hany mmmmmmmmm kocham tak bardzo <3
Ogółem pomysł mi się podoba, jednak matka Jonga jest zbyt... nachalna XDD Nie no rly, żeby po jednym spotkaniu już zaręczyny, a po miesiącu ślub? Ale no nie wnikam, jak kto woli okok XD
Jeszcze jedna mała uwaga, która trochę rzuciła mi się w oczy - akcja dzieje się w Korei, tak? Hm, jak tam dwoje chłopaków idzie za rękę, całują się w policzek, mówią do siebie zdrobnieniami... Koreańczycy nie widzą w tym nic dziwnego; dla nich takie zachowanie jest na porządku dziennym, ale nie tolerują homoseksualistów btw. Więc ten wątek w tym wesołym miasteczku, gdzie było coś z tym chłopczykiem i Jongiem i Key trzymający się za ręce to było... błędne? XD Idk, mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi ^^''''''''
Czekam na nowy rozdział i weny życzę <3
Heh, jak ja kocham te wasze długie komentarze. <3 Sprawiają mi naprawdę dużo przyjemności. A tak nawiązując do Twojej uwagi, to owszem, akcja dzieje się w Korei, ale my w naszym opowiadaniu wyznaczamy własne reguły. Nie wszystko musi być takie, jak realnie jest prawda? :3 I jeszcze odnośnie matki Jjonga... Wiem, że jest nachalna. I to bardzo. Okropnie. Strasznie. Ale musiałyśmy coś takiego zrobić, bo gdyby tak opisywać to wszystko w czasie to wyszło by nam tego na dobre kilkanaście części. XD Jednak w życiu też bywają takie sytuacje, takie ludzkie dziwactwa. ^^'
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam~ <3
Jeszcze trochę, a bym się poryczała :c
OdpowiedzUsuńDziewczyny jesteście po prostu fantastyczne!
Tak zżyłam się z divą, że sama poczułam to co on.
Jonghyun! Masz wpierdol >.< No po prostu wpadne tam do niego i przypiernicze łomem albo łopatą w łeb!
On ma się ogarnąć bo jego śmierć bd długa i bolesna!
Najpierw mówi, że kocha Key, a potem rozstanie i na dodatek złego zaprasza go na ślub z tą dwulicową żmiją! >.<
Divo ty moja! Trzymaj się! Bądź silny! I pokaż dinozaurowi co stracił, o! :*
Ale wiecie... Ja nie przeżyje jeżeli oni się nie zejdą :c
Pozdrawiam i weny!
Bosze kocham was normalnie <3 Świetny rozdzial sdbcobnw vusyixohpnpo aq~! o~!
OdpowiedzUsuńAle popieram Zayzy, jak to się nie zakończy JongKey to nie ręcze za siebie
Mój Bummie kochany, Jong jak możesz byc takim debilem i tak ranić tego kocurka?
Nie widzisz, że ona tam umiera? Baaaaakaaaaaaaaa!
Czekam na cd, bo naprawdę nie moge, feelsy mnie rozsadzają od środka!
Nienawidzę Cię za to zakończenie!! Przecież Jonghyun miał biec na Key!! Miał powiedzieć matce jaka jest prawda!! Jak on mógł go tak zranić?? Jakim dupkiem trzeba być? T^T
OdpowiedzUsuńTo tak zacznę od tego, że przeczytałam caaaaaaalusieńkiego Twojego bloga (podziękuj Zayzy i Lunay xD) i to naprawdę bardzo szybko bo strasznie wciąga <3
OdpowiedzUsuńOne-shota to w sumie czytałam już podobnego, ale teraz wątek 2min/Toheart jest dość popularny..
Czekam na kolejna część 'Disturbance' to opowiadanie naprawdę wciąga!! Czytałam, czytałam, czytałam!! I TU NAGLE KONIEC!! Szukam, gdzie ciąg dalszy, a go wcale ni ma :(( Wiedź, że czekam na kolejną część i jak ją zobaczę to będę skakała z radości <3
W 'Secret Love' to tak genialnie przekazałyście emocje, że ja czytając to miałam wrażenie, że odczuwam to samo co Key i to samo co Jonghyun. Po prostu siedziałam, czytałam i nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie O.O
ja wiedzieć jak to się skończy i całym moim serduszkiem wierzę w to, że będzie happy end ;3 (w sensie dla JongKey xD)
Ogólnie Twojego bloga dopisuję do 'listy rzeczy, które kocha Anakin' xd
Zapraszam do mnie ;)
http://cnbluestory.blogspot.com/
Awww, jak milutko. :3 Zawsze kiedy czytam taki komentarz to normalnie tak ciepło mi się na sercu robi. <3 Naprawdę dziękuję i nie zawiodę, kolejny rozdział 'Disturbance' już prawie gotowy, także na pewno się pojawi, ale wcześniej mam w planach dokończenie tego, więc jeszcze troszkę. :3 I tak za bardzo was rozpieszczam. XD + Oczywiście, że do Ciebie zajrzę. Pozdrawiam. :3
UsuńWeszłam, a tu następna część. Piękna część. Aż chce się czytać więcej i więcej.
OdpowiedzUsuńTak szybko się skończyło, że nie wiem! ;____;
Mało nie poryczałam się przy zakończeniu~ ;3;
Jjong takie fdjhgfdoghjdfiog, jak on mógł. ;;;
Ale fajnie, bo najpierw tak kolorowo, szczęśliwie, a tu nagle mama, dziewczyna i ślub. D: I dobrze, że Key postąpił tak, a nie inaczej. Na pewno w następnej części będzie się działo. Czekam wytrwale na ciąg dalszy. Dużo weny życzę. ♥