środa, 14 maja 2014

► Anioł Stróż ◄

Ha, zjawiam się tu ponownie. Tym razem przybywam z one-shotem, którego pisałam wczoraj i dzisiaj. Tak się składa, że siedziałam sobie na religii i... Nagle wpadłam na pomysł. W dodatku pomyślałam sobie, że mogę was trochę porozpieszczać w ramach przeprosin, ale i podziękowań za tak dużą już ilość obserwatorów. Jestem taka szczęśliwa, że tyle was tu jest! I dziękuję też za komentarze, jakie po sobie zostawiacie, choć mogłoby być ich trochę więcej, dlatego liczę na to, że się zrehabilitujecie. :D No to już nie przedłużam i dodaję. <3




Jak zwykle tańczył sobie w cudownym puchu chmur. Uwielbiał ten stan, kiedy wiatr rozwiewał jego kruczoczarne włosy a śnieżnobiałe skrzydła kołysały się w tą i z powrotem, dzięki czemu unosił się nad powierzchnią niebiańskiej waty cukrowej. Tak, właśnie tak nazywał chmury. Jego przyjaciół a nawet i samego Boga naprawdę to bawiło, jednak on w środku nadal był dzieckiem, mimo że właśnie wszedł w dorosłość. W sumie wiele osób mogłoby się zastanawiać co w tym dziwnego, że tak to nazywa. Jednak tutaj gdzie przebywał, skąd pochodził, takie określenia znane są tylko z podręczników i książek. Mianowicie dlatego, iż to właśnie było niebo. A chłopiec, Lee Taemin, to młody i niedoświadczony jeszcze anioł, który marzy aby zostać... Stróżem. Jego rodzice za młodu również byli tacy jak on, wie to z ich opowieści ale też od Stwórcy świata, który znajdował się pod nimi. Taemin nie mógł uwierzyć w to, że od samego ich początku stali się jego ulubieńcami, a co za tym idzie on sam również się nim stał, ponieważ bardzo ich przypominał. Strasznie pragnął stać się aniołem stróżem tak jak oni, chronić ziemskie istoty przed złem i podpowiadać im jak właściwie postępować. Czuł, że to jego powołanie i nie chciał, żeby wyznaczono go do czegoś innego. Podczas nauki bardzo się starał i pokazywał, że jest stworzony do tej pracy. A wracając do chmur, zaczął je nazywać niebiańską watą cukrową, kiedy w jednym z podręczników o jedzeniu ludzkim zobaczył właśnie ten przysmak i stwierdził~ „To wygląda jak chmurka!” Zawsze uśmiecha się na to wspomnienie. Uwielbia wspominać i nadal uczyć się czegoś nowego. To wszystko sprawia mu ogromną radość i chyba każdy już dostrzegł, że ten chłopczyk a raczej już mężczyzna (choć na takiego nie wygląda) ma wielkie i dobre serce. W tym momencie przerwał taniec, ponieważ wyczuł, że ktoś się do niego zbliża. Odwrócił się i ujrzał przed sobą Boga, który uśmiechał się do niego promiennie. Od razu ukłonił mu się nisko i odwzajemnił uśmiech.
- Niech będzie pochwalony!
- Witaj, kochany Minie. - przytulił go z czułością i odsunął się od niego poprawiając swoją szatę. - Mam dla ciebie wieści.
- Naprawdę? Jakie? - zapytał dalej traktując go z szacunkiem, choć zwracał się do niego nieformalnie.
- Dzisiaj twoje marzenie się spełni. Znalazłem dla ciebie podopiecznego, zostaniesz aniołem stróżem. - obdarzył go ciepłym spojrzeniem widząc iskierki w jego małych oczkach, które rozpromieniły się razem z nim samym.
- Poważnie?! Ojejku, ale się cieszę! - uniósł się do góry wykonując wesoły obrót jaki to zwykle czynił, gdy się z czegoś bardzo cieszył i opadł z powrotem na powierzchnię, na której stali. Jego towarzysz roześmiał się serdecznie i pokręcił głową.
- Jesteś niesamowitym chłopcem. To dobrze, że jesteś taki uradowany. Uznałem z twoimi rodzicami, że jesteś już gotowy na ten krok, dlatego też idź teraz do kartoteki, tam dostaniesz folder z informacjami o twoim nowym podopiecznym a potem możesz wyruszać na ziemię. Tylko pamiętaj, trzymaj się zasad i pod żadnym pozorem nie ukazuj się ludziom. - powiedział z łagodnym wyrazem twarzy.
- Tak jest, Panie! Obiecuję, że będę robił wszystko jak należy. Mogę się oddalić?
- Oczywiście, życzę ci powodzenia. - skinął głową na znak zgody a brunet ponownie ukłonił się przed nim i odleciał. Pędził jak strzała niechcący potrącając paru aniołów po drodze, którzy patrzyli na niego rozbawieni. Każdy już wiedział, że młody Lee w końcu dostał swoją wymarzoną pracę i nikt nie był zaskoczony jego zachowaniem. Kiedy dotarł do archiwum od razu zaczął jęczeć osobie zajmującej się wydawaniem folderów.
- Key hyung, proszę, daj mi, daj mi szybko! Muszę się dowiedzieć kogo będę chronił! - uderzał łapkami o blat biurka swojego hyunga, a on tylko pospiesznie szukał odpowiedniej teczki.
- No już Taeminnie, poczekaj moment bo się pogubiłem przez ciebie! - powiedział niczym naburmuszona koreanka i na szczęście odnalazł to czego szukał. - No i jest. Proszę, oto twój podopieczny, Lee Jinki. - podał mu teczkę, jednak jego mina zastanawiała bruneta.
- Dziękuję. Ale dlaczego tak patrzysz? - przechylił głowę na bok wpatrując się w niego.
- Nie, to nic... - mruknął pod nosem i usiadł przy swoim biurku przeglądając coś w komputerze.
- Yah! Jeżeli myślisz, że w ten sposób mnie zbyjesz to się mylisz! Mów mi tu zaraz, o co chodzi? - walnął pięścią w drewno, tak że aż kubełek z ołówkami stojący na nim się przewrócił. Kibum spojrzał na niego zrezygnowany wiedząc, że już się nie wywinie i westchnął.
- No dobrze już... Bo wiesz, nie wiem czy długo pociągniesz. - odparł poprawiając swoje okulary.
- Huh? Nie wierzysz we mnie? - wydął dolną wargę robiąc smutną minkę.
- Nie! To nie to, chodzi o tego kolesia. - wskazał palcem na folder, który młodszy trzymał w ręce.
- O niego? Coś z nim nie tak? - zdziwił się.
- I to bardzo nie tak... To jest chyba największy pechowiec na ziemi! Miał już chyba z dwudziestu aniołów stróżów, i żaden jeszcze nie został z nim na stałe. Wytrzymywali może tydzień, najdłużej miesiąc. Tego faceta trzeba ciągle pilnować, bo co chwila mu się coś dzieje! No po prostu katastrofa. Że też Bóg przydzielił ci akurat jego, to dziwne. - zrobił dzióbek z ust wpadając w zamyślenie.
- Oj tam. Poradzę sobie, bo jestem do tego stworzony! I nie zostawię go, bo skoro jest tak jak mówisz, to naprawdę potrzebuje stróża. Ja o niego zadbam! - uśmiechnął się szeroko a Kim pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ty jesteś niesamowity.
- Wiem, słyszałem to już dzisiaj. Hihi, to poczytam sobie o nim a później lecę! - przybrał bojową postawę i opuścił gabinet. Usiadł sobie na ławeczce i otworzył teczkę. Zdziwił się, bo była w niej tylko jedna kartka a zazwyczaj jest tego znacznie więcej. Wzruszył ramionami i najpierw spojrzał na zdjęcie. Ujrzał przystojnego blondyna, który miał nieco podobną fryzurę do niego. Taki trochę hełm, ale na pewno nie większy od jego własnego. Uśmiechnął się pod nosem i przyglądał mu się dalej. Ten chłopak miał naprawdę piękny uśmiech, prawie dosłownie od ucha do ucha. Czy to możliwe, by był aż tak pechowy? Zerknął teraz na jego wiek. Był od niego o cztery lata starszy i skończył już szkołę. Taemin uznał, że musi być naprawdę zdolny, bo z tego co czytał o ziemskich szkołach były one trudne do skończenia. Nie chcąc przedłużać rozmyślaniami zabrał się za dalsze analizowanie jego życiorysu.
„Ulubione zajęcia - śpiew, gra na pianinie, czytanie.”
- Och, on śpiewa! Ciekawe czy robi to na co dzień. Mógłby mi zaśpiewać tą fajną przeróbkę Allelujah. - uradował się. - No to dalej.
„Ulubione miejsca - dom kultury, park, biblioteka.”
- Hmm... Dom kultury? Nie wiem co to takiego.
„Ulubione jedzenie - kurczaki.”
- Kurczaki... Coś mi to mówi. Czy to nie są te co pływały w rzekach? Chociaż nie... To chyba te takie z morza! - klasnął w dłonie dumny ze swojej „wiedzy”. Westchnął, ponieważ to by było na tyle co do jego podopiecznego. No nic, sam dowie się więcej. Podniósł się do pozycji stojącej i stanął na krawędzi przestrzeni, która prowadziła do świata ludzi. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze gwiżdżąc przy tym, po czym zamknął oczy i skoczył w dół. To nie był pierwszy raz, kiedy udawał się na ziemie. Już parę razy zwiedzał ją z nauczycielami bądź rodzicami, bardzo go fascynowała ta planeta. Była zupełnie inna od nieba. Tam, w górze wszystko było takie białe, czyste i spokojne. A na ziemi? Tyle różnych kolorów, miejsc a przede wszystkim duży hałas, co nawet mu się podobało. Przynajmniej była to jakaś odmiana od siedzenia w ciągłej ciszy, którą czasem zapełniała jedynie muzyka. W końcu znalazł się na stałym gruncie, to zawsze wydawało mu się dziwne. Stał, stał na czymś co było stałe, nie ruszało się. Dziwne. Ale nie przybył tu po to, aby o tym myśleć tylko by chronić pana Lee. Spojrzał na swoje mini urządzenie, które miał na nadgarstku i odczytał, gdzie w tej chwili znajduje się jego cel. Z tą wiedzą poleciał właśnie w to miejsce, które zostało mu wskazane. Gdy już się tam pojawił od razu musiał interweniować. Otóż Jinki nagle potknął się o coś i miał upaść, więc Taemin użył swojej mocy umysłu zamykając oczy. Po chwili blondyn złapał równowagę i odetchnął z wyraźną ulgą.
- Uff... Co za fart. Bym się zabił chyba. - przetarł dłonią czoło i uśmiechnął się szeroko biorąc książkę, po którą właśnie się udawał po czym usiadł przy stoliku. Tak się składa, że znajdował się w rozległej bibliotece, która była połączona z czytelnią. Młodszy roześmiał się przez całą tą sytuację i uznał, że prawdziwa niemota z tego faceta. Był szczęśliwy, że zjawił się w porę i uratował go przed upadkiem. Nie chciało mu się tak stać, dlatego usiadł naprzeciwko czytającego i zaczął się w niego wpatrywać. Uznał, że na żywo jest jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciu. Ale zaraz, czy to nie dziwne, że tak zachwycał się urodą... Chłopaka? Hm, a może to normalne? No bo w sumie co w tym złego. Uśmiechnął się delikatnie obserwując każdy szczegół jego twarzy. Była idealnie gładka, nie było na niej niczego co mogłoby ją choć w małym stopniu oszpecać. Włosy natomiast wyglądały na miękkie i lśniły nawet w świetle zwykłej lampy. Tak bardzo zapragnął ich dotknąć... Był ciekaw, czy by to poczuł, ale wolał nie ryzykować. Nagle blondwłosy przybrał dziwny wyraz twarzy, jakby zastanawiający się a po chwili uniósł głowę i spojrzał centralnie w oczy Taemina. Chłopiec zastygł w bezruchu i zdawał się być w szoku, jakby tamten wyczuwał jego obecność. - Nie no, oszalałem. Przecież nikogo tu nie ma... - powiedział do siebie kręcąc głową po czym wrócił do czytania. Brunet nadal trwał w szoku przez zaistniałą sytuację. No bo jak to możliwe? Zupełnie niemożliwe. Ludzie nie mają tego daru i nigdy też nie słyszało się o przypadkach, kiedy człowiek wyczuwał obecność jakiegokolwiek anioła. Więc dlaczego Jinki miał wrażenie, jakby ktoś przy nim był? Min zupełnie nie miał pojęcia co o tym myśleć, ale widząc, że jego obiekt wstaje i odkłada książkę na miejsce stwierdził, że pewnie już wychodzi. Nie myśląc już więcej poszedł za nim. Oczywiście nikt go nie widział, a kiedy ktoś chciał na niego wpaść nie miał takiej możliwości, bo przenikał przez niego. Był trochę jakby duchem, tyle że aniołem. No w każdym razie wiadomo o co chodzi. Idąc za nim przy okazji oglądał miejsca, obok których mieli okazję przechodzić. Tae tak się zapatrzył na jedną rzecz, że nie zauważył iż starszy się zatrzymał, przez co przeszedł przez niego. Wyczuł, że podczas gdy to zrobił blondyn wstrzymał oddech. Znowu jakby... Go poczuł? Odwrócił się i teraz stał z nim twarzą w twarz, choć tak naprawdę to jego podopieczny nie mógł go zobaczyć. Chciał sprawdzić czy faktycznie jego podejrzenia są słuszne, dlatego podszedł jeszcze bliżej i położył dłoń na jego policzku przesuwając po nim kciukiem. Drugi Lee stał bez ruchu i zmarszczył brwi kładąc teraz swoją dłoń tak jakby na jego, jednak przeniknął przez nią na skutek czego dotknął swojego policzka. Taemin uchylił usta w czystym szoku i odsunął się od niego parę kroków po czym zasłonił buzię dłonią.
- Jak... Jak to się dzieje? - przełknął ślinę i zastanawiał się co ma teraz zrobić. Na pewno nie mógł wrócić, ponieważ jego obowiązkiem było pilnować tego chłopaka. Ale szczerze mówiąc przerażało go to wszystko.

* * *

Reszta dnia minęła bez większych problemów, tylko jeszcze czasem Onew, bo okazało się, że taki pseudonim artystyczny ma Jinki, sprawiał wrażenie jakby wiedział, że ktoś za nim podąża. Jednak wszystko było we względnym porządku mimo tego, że parę razy chciał się zabić potykając się, albo na coś wpadając. Wieczorem wrócił z nim do jego mieszkania. Skorzystał z okazji, że blondyn znowu zajął się czytaniem siedząc bezpiecznie i rozejrzał się po domu. Był naprawdę ładnie urządzony, a przede wszystkim przytulnie. Dziwiło go, że nie ma on żadnej dziewczyny ani z nikim się nie spotyka. Jedynie widział, jak zobaczył się ze swoim jak sądził przyjacielem, Minho. Rozmawiali trochę o jakichś przygotowaniach do koncertu i przekąskach a potem się rozeszli. Widocznie szykowało się coś wielkiego, ponieważ podczas tej rozmowy byli bardzo podekscytowani. On też się ucieszył, gdy dowiedział się, że Onew ma zamiar tam zaśpiewać. Bardzo chciał posłuchać jego głosu. Coś czuł, że będzie anielski. Ogólnie to ten chłopak... Wydawał mu się... Jakby był mu kimś bliskim. Nie wiedział, dlaczego tak jest, może to dlatego, że został jego aniołem stróżem? Może wytworzył się między nimi jakiś rodzaj więzi i właśnie z tego powodu też tamten w jakimś stopniu wyczuwa jego obecność? Miał tyle pytań i na wszystkie brak odpowiedzi. Spojrzał na zegarek i zorientował się, że minęło już pół godziny odkąd zostawił Jinkiego samego. Przeraził się trochę, bo w tak krótkim czasie mógł sobie wyrządzić tyle krzywd, że głowa mała. Czym prędzej popędził do niego i odetchnął z ulgą widząc, że nadal siedzi i czyta, tyle tylko, że chyba już trochę przysypiał. Taemin zaśmiał się cicho przez co chłopak podniósł głowę wyraźnie rozbudzony. Młodszy zakrył szybko usta nieco spanikowany i nie wiedział jak się zachować. Jednak zbyt bardzo go nurtowało czy jego towarzysz rzeczywiście go usłyszał. Zbliżył się do niego i usiadł na brzegu kanapy, na której siedział. Patrzył na niego przez chwilę zbierając się na odwagę i w końcu odezwał się.
- Czy... Ty naprawdę mnie słyszysz? - starał się mówić głośno i wyraźnie. Odczekał chwilę, ale nie doczekał się odpowiedzi. Jednak mimo to miał wrażenie, że blondwłosego to ruszyło, gdyż wpatrywał się w miejsce, gdzie siedział, czyli w jego mniemaniu po prostu patrzył na niego. Ponowił więc próbę. - Lee Jinki, jeżeli mnie słyszysz powiedz coś! - teraz już krzyknął zniecierpliwiony.
- Ja... Słyszę? - odezwał się przerażony a brunet wytrzeszczył oczy.
- Poważnie? Słyszysz co mówię? - zaczął dopytywać widząc coraz większe przerażenie na twarzy drugiego chłopca.
- T-tak... Kim... Czym ty jesteś? Dlaczego ja cię słyszę? - wydukał wbijając się plecami w oparcie łóżka.
- Ja... Jestem twoim aniołem stróżem. - odpowiedział czując, że właśnie łamie zasady, których zarzekał się trzymać.
- Aniołem... Stróżem? - przełknął głośno ślinę niedowierzając temu co słyszy. - A... Skąd mam mieć pewność? Nie widzę cię, więc nie mogę stwierdzić czy mówisz prawdę... - odparł ostrożnie dobierając słowa. Taemin przygryzł dolną wargę zastanawiając się czy powinien mu się pokazywać. No bo skoro już z nim rozmawia, to nie chce z niego robić wariata, który gada z powietrzem. I w dodatku ma racje, a on nie chce, żeby ten mu nie wierzył i pomyślał sobie jeszcze, że jest jakimś demonem. Westchnął ciężko.
- Dobrze... Ukażę ci się. Ale pamiętaj, jedynie ty będziesz mnie widział i jak sądzę słyszał, bo nikt więcej prócz ciebie nie zdawał się mnie dostrzegać. - powiedział z powagą i wyłączył swój kamuflaż. Nagle Onew ukazał się piękny, odziany w śnieżnobiałą szatę oraz skrzydła chłopiec o naprawdę anielskiej twarzyczce. Dosłownie biła od niego dobroć, którą miał w sobie. Jedyne co się wyróżniało w jego wyglądzie to czarne włosy, które były rzadkością u aniołów. Zdecydowana większość miała blond bądź nawet i biały kolor.
- O... Mój... Boże... - starszy ogromnie cieszył się w duchu, że siedział bo inaczej chyba by się przewrócił, choć u niego to nic specjalnego.
- Ciiii! Nie mów o nim! Jeżeli się dowie co wyrabiam to będę miał przechlapane! - od razu przystawił mu palec do ust. Jinki spojrzał na ten gest i kiwnął głową w zrozumieniu na co brunet odsunął się już od niego spokojniejszy.
- Uhm... Ale... To ty znasz B... Znaczy Jego...? - wyszeptał patrząc w sufit jakby bał się, że zaraz ktoś jeszcze się tu zjawi. Taemin widząc to roześmiał się wyraźnie rozbawiony. Onew słysząc jego śmiech spojrzał na niego zupełnie oczarowany tym cudownym dźwiękiem, jaki wydobywał się z jego ust. Nie dość, że uważał go za najpiękniejszą istotę jaką w życiu widział to jeszcze do tego doszedł jego uroczy śmiech, który również zwaliłby go z nóg gdyby tylko stał.
- Owszem, znam. Nawet jestem jego ulubieńcem. - puścił mu oczko. - Nie bój się, nikt więcej tu nie przyjdzie. Nie mogą też nas zobaczyć, ani w żaden sposób sprawdzić co robię. Dlatego na razie nic się nie stanie, ale jak się dowiedzą, że ci się ukazałem... - spuścił na chwilę wzrok, kiedy nagle poczuł jak blondyn niepewnie dotyka jego policzka wierzchem dłoni. Przez ten dotyk przeszły go dreszcze, których jeszcze nigdy od czasu swojego istnienia nie czuł. Było to dla niego obce i zupełnie nowe uczucie, nie wiedział też zbytnio dlaczego to poczuł i czy jest dobre. - Co... Co robisz? - popatrzył na niego równie niepewnie jak niepewny był jego dotyk.
- Ja tylko... Chciałem zobaczyć, czy mogę cię dotknąć. I nie martw się, będę cię krył. - uśmiechnął się lekko, ale z zawahaniem. Dopiero kiedy młodszy Lee odwzajemnił uśmiech poczuł się trochę pewniej.
- Dziękuję, jesteś w porządku. To... Chyba byłeś zmęczony, nie chcesz pójść spać? - zapytał z troską w głosie.
- Masz racje, jestem zmęczony... Ale chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać, dowiedzieć się więcej... To znaczy tyle, ile będę mógł wiedzieć.
- Dowiesz się, ale jutro. Wbrew pozorom anioły też potrzebują snu, dlatego pozwolisz, że również się położę? - zerknął na wolne miejsce na łóżku.
- Um... Ale że... Ze mną? - zdziwił się nieco.
- No tak. Wiesz, i tak bym się tu położył i tak, tyle, że teraz mnie widzisz dlatego też uznałem, że wypada się zapytać, żebyś nie czuł się niezręcznie. - wzruszył ramionami wyglądając teraz jak mały, słodki chłopiec.
- No dobrze, nie mam nic przeciwko. - podrapał się po głowie i zrobił mu miejsce, by mógł bez problemu wgramolić się tam do niego. - Ale... Co ze skrzydłami? Są naprawdę piękne, ale też... No... Duże.
- Heh, spokojnie, już je chowam. - zachichotał i jego skrzydła nagle zniknęły. Jinki poraz kolejny mocno się zdziwił, ale nie chciał już o nic pytać, chociaż w sumie chciał, ale był tak zmęczony, że uznał iż poczeka do jutra. W końcu jego anioł powiedział, że powie mu wszystko... No tyle ile będzie mógł powiedzieć. I tak... Jego... To był jego anioł. Jego piękny anioł stróż. Ale nagle coś sobie uświadomił.
- W sumie to nie wiem nawet jak masz na imię. - odezwał się cicho patrząc na niego przez ciemność.
- A tak. Taemin, Lee Taemin. - odpowiedział zasypiając.
- Taemin... Tak ładnie...

* * *

Następnego ranka starszy obudził się, ale nie było przy nim anioła. Czyżby to był tylko sen? Uznał, że to całkiem możliwe, w końcu jego sny bywały czasem naprawdę szalone. Przetarł oczy i rozejrzał się po pokoju. Wszystko wyglądało w miarę normalnie a w mieszkaniu panowała zupełna cisza. Chyba rzeczywiście to był tylko sen...
- Obudziłeś się w końcu. Zrobiłem ci śniadanie. - nagle zza uchylonych drzwi wyłoniła się szczupła postać calutka w bieli, no prócz włosów. I w tamtym momencie zdał sobie sprawę, że jednak nie śnił. To wszystko działo się naprawdę i właśnie stał przed nim jego anioł stróż. Uśmiechnął się delikatnie do chłopca, ale po chwili przybrał zamyślony wyraz twarzy. Czarnowłosy zmarszczył nosek. - Coś nie tak?
- Nie, nie... Wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko zastanawia mnie jedna sprawa. - zmierzył go wzrokiem przez co nieco się zawstydził.
- Jaka...? - przez jego spojrzenie czuł się niekomfortowo. Nie to, żeby mu się to nie podobało, ale najzwyczajniej w świecie go onieśmielał. Ogółem wszystko zaczynało się robić dziwne, najpierw to, że Onew go wyczuł a teraz jeszcze tak na niego wpływa. No co to ma znaczyć to chyba jeden Bóg wie. Ale nie wspominajmy o nim, bo jeszcze go niechcący ściągnie myślami i dopiero będzie...
- Skoro jesteś aniołem i wszystko przez ciebie przenika, to jakim cudem zrobiłeś mi śniadanie? I jakim cudem ja cię wczoraj dotknąłem? - odparł bardzo zaciekawionym głosem, a jego mina była naprawdę zabawna. Młodszy Lee uśmiechnął się lekko.
- Cóż, trudno mi to wytłumaczyć. Kiedy ci się ukazałem to uzyskałeś możliwość dotykania mnie, ale tylko ty. Wszystko inne nie ma takiego prawa, a co do tego jak zrobiłem ci śniadanie to jest taka zasada, że mogę dotknąć wszystkiego co należy do mojego podopiecznego a w tym wypadku ciebie. - wzruszył ramionami myśląc, że może coś nie coś zrozumiał.
- Ahaa... To ciekawe. A to co nie należy do mnie przeniknie przez ciebie, dobrze rozumiem?
- Uhm, właśnie tak. - kiwnął głową a blondwłosy nagle rzucił w niego książką, która przeniknęła przez chłopaka w rezultacie lądując na podłodze. - Yah, co ty robisz?! - mimowolnie pisnął, bo przestraszył się, że ten chce mu coś zrobić.
- Chciałem to sprawdzić. Ta książka nie jest moja, czyli to prawda. Wow. - wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. - Nigdy się z czymś takim nie spotkałem, chociaż dużo czytałem o aniołach. Tylko, że oni piszą o was zupełnie co innego, ale niektóre elementy się zgadzają.
- Piszą o nas w ziemskich książkach?
- Tak, bardzo wiele... Hm, ale sądzę, że już nie będę tego czytał. Mógłbyś mi sam opowiedzieć jak jest naprawdę? - wbił w niego swój wzrok przepełniony nadzieją a młodszy zaśmiał się.
- Przecież wczoraj powiedziałem, że tak. Ale zrobię to kiedy będziesz jadł śniadanie, chodź już bo wystygnie. - podszedł do niego i złapał za obie ręce żeby go podnieść, po czym pociągnął go do kuchni. Onew rozczulił się widząc go takiego, był taki radosny, uśmiechnięty i zatroskany, ale też opanowany co mu imponowało, bo mimo że wyglądał i zachowywał się jak co najmniej pięcioletni chłopczyk był bardzo dojrzały. Kiedy już zasiedli do stołu i wzięli się za jedzenie naleśników z czekoladą przygotowanych przez anioła, przy okazji zaczął opowiadać swojemu podopiecznemu o tym, jakie mają zwyczaje i co robią w niebie.
- Mieszkam z rodzicami, których prawie w ogóle już nie widuję, ponieważ również są aniołami stróżami i spędzają cały czas ze swoimi podopiecznymi. Ale to mi nie przeszkadza, w sumie tak właśnie jest. Kiedy się rodzimy wybieramy swój kierunek. Jedni chcą być muzykami, inni kucharzami a jeszcze inni stróżami. Istnieje u nas wiele profesji, ale ja od dziecka chciałem być taki jak moi rodzice. Żyjemy podobnie jak tutaj, tylko, że tam w niebie nie ma stałego gruntu... Są ścieżki z kamieni, chmur bądź po prostu nie ma nic i musimy używać skrzydeł. Różnie to bywa, ja jednak najbardziej lubię latać. - tu rozmarzył się na chwilę przypominając sobie ten cudowny stan, ale za chwilę powrócił do swojego monologu. - No i ten... Ogólnie jemy, śpimy, tworzymy muzykę... Ale nie istnieje u nas coś takiego jak kino, no wiesz, filmy i te sprawy, nie ma tylu miejsc gdzie można się wybrać i pozwiedzać, nie ma miast, państw i kontynentów... Wszyscy jesteśmy skupieni na jednym obszarze i w sumie nam to wystarcza. Jednak jedyne w swoim rodzaju jest to, że każdy anioł... Jest rasy żółtej. Ciekawe, prawda? - zachichotał i wziął ostatni kęs swojego naleśnika po czym przełknął wszystko i napił się soku pomarańczowego, który stał się chyba jego ulubionym ziemskim napojem.
- Och... Jej, powiem ci, że jestem zaskoczony. To niesamowite, ale chyba jeszcze bardziej od tego wszystkiego niesamowity jesteś ty. - popatrzył mu w oczy i dostrzegł na twarzy młodszego delikatne rumieńce.
- Heh... Ja nie wiem co wy macie z tym słowem, zawsze tylko niesamowity i niesamowity... Inne określenia już nie istnieją? Zresztą wcale nie jestem taki „niesamowity” jak mówicie. Jestem... - nie zdążył dokończyć, ponieważ jego nowy przyjaciel mu na to nie pozwolił.
- Cudowny, kochany, troskliwy, uroczy, słodki, piękny, olśniewający... Istnieje wiele określeń, jakimi mogę cię obdarzyć. - w tym momencie Min zaczerwienił się tak mocno, że jego kolor skóry przypominał teraz cegłę.
- Przestań! Chciałem powiedzieć, że jestem normalny! N O R M A L N Y. - tupnął nogą i wstał odwracając się do niego plecami.
- To chyba tylko dla ciebie. Skoro nie słyszysz tego pierwszy raz to musi być prawdą. Jesteś niesamowity. - zaśmiał się cicho. Uważał, że to zabawne i urocze, ten jego foszek, plus te rumieńce... Idealne połączenie. Choć znał go niecałe dwa dni... Wydawało mu się, jakby już coś ich łączyło. Niekoniecznie wiedział co to takiego, ale odkąd się pojawił zrodziło się w nim takie niepojęte uczucie, którego za nic nie mógł się pozbyć.
- Grrrr, błagam skończ już... Nie chcę tego słuchać. Muszę iść się przewietrzyć. - kiwnął głową do siebie i już chciał wyjść, ale Onew go zatrzymał.
- Czekaj! Nie odchodź, w końcu jesteś moim aniołem stróżem, co nie? Chyba zdążyłeś już zauważyć, że każda sekunda kiedy jestem sam może skończyć się tragicznie.
- Hahaha, o tak. Nawet mój hyung w niebie mi o tym mówił... - roześmiał się na wspomnienie miny Kibuma gdy dawał mu teczkę. Blondyn zmarszczył brwi tak jak za pierwszym razem kiedy się spotkali. - Huh?
- Hyunga? Hmm... A czy ja też nie jestem od ciebie starszy? Chyba powinieneś mnie tak nazywać. - powiedział z lekkim wyrzutem na co drugi Lee starał się znowu nie wybuchnąć śmiechem.
- Och, no faktycznie. Przepraszam, Onew-hyung. - wypowiedział te słowa z taką słodyczą w głosie, że jego hyung niemal się rozpłynął i ledwo się powstrzymał, żeby się na niego nie rzucić i zrobić mu puci puci czy coś w tym stylu.
- Od razu lepiej! A tak właściwie to czekaj... Dlaczego ci to mówił? I w sumie to... Dlaczego odkryłem cię dopiero teraz? Bo chyba anioły stróże są z człowiekiem od jego urodzenia... Ale to niemożliwe, żebyś ty był przy mnie tak długo, bo jesteś młodszy.
- No tak, bo jestem przy tobie dopiero od wczoraj. Dopiero awansowałem i jesteś moim pierwszym podopiecznym. Poprzednio miałeś innego, i jeszcze innego, i jeszcze innego... - podrapał się po głowie czując, jak robi mu się głupio mówiąc mu o tym.
- Ale jak to? Aż tylu? - trochę tego nie rozumiał i to było po nim widać.
- No tak... Bo wszyscy rezygnowali ze względu na twoje zdolności do... Robienia sobie krzywdy. - uśmiechnął się głupawo, ale widząc nieco posmutniałego Jinkiego przytulił go. - Ale ja nie mam zamiaru, zostanę z tobą już do końca. - na te słowa chłopak poczuł, że łzy napływają mu do oczu. Ta dobroć anioła była po prostu nie z tej ziemi. No tak... Przecież on jest nie z tej ziemi. - No dobra, ale nie czas na płakanie. Uśmiechnij się i w drogę! - odsunął się już od niego i złapał go za rękę ciągnąc na górę.
- Co... Ale jak to? - zdezorientowany blondyn poszedł za nim.
- Zabiorę cię na przejażdżkę. Tylko musisz to włożyć. - podał mu mały gadżecik. - Przypnij to sobie do koszuli, a kiedy to zrobisz to... Znikniesz. - wyszczerzył ząbki.
- Zniknę? Jak to? - przestraszył się odruchowo oddając mu urządzenie.
- Oj no weź to, znikniesz w sensie nie będziesz widoczny, tylko ja będę cię widział. Tego używają anioły, aby się ukryć przed podopiecznym i innymi ludźmi. - oddał mu je z powrotem, ale tym razem sam mu przypiął to do ubrania.
- Poczekaj, ale ja jestem w piżamie... - miał zamiar się wrócić i przebrać, ale brunet mu nie pozwolił i wskoczył mu na barana.
- Masz problem. Trzymaj się mocno. - posłał mu kolejny uśmiech i wysunął swoje skrzydła z zagłębienia pleców po czym poleciał w górę przenikając przez sufit razem z Onew, który zdawał się być w szoku, że on też to zrobił.
- Jakim cudem?! - krzyknął.
- Normalnym, cicho bądź i podziwiaj swoje miasto z lotu anioła. - westchnął ciesząc się, że znowu może latać. Oboje czuli się niesamowicie. Wiatr we włosach, i ta lekkość, starszy czuł się jakby nie ważył zupełnie nic, co było dziwne bo on wcale nie jest taki chudy, znaczy no jest ale żeby aż tak? No nic. Kiedy tak patrzył na to wszystko z góry nagle zmienił swój pogląd na świat. Zawsze wydawało mu się, że jest taki szary, ponury i jedynie muzyka wnosiła coś w jego życie. Ale odkąd poznał swojego anioła... Popatrzył na to z innej perspektywy. Ten dzieciak przewrócił wszystko do góry nogami, sprawił, że teraz czuł, że żyje i wszystko nabrało kolorów. Westchnął zamykając teraz oczy i rozkoszując się podmuchem łagodnego wiatru wyczuwalnego na jego twarzy. Taemin obserwował go przez dłuższy czas, chciał zobaczyć jak będzie reagował na to co chciał mu pokazać. A dokładniej chciał mu pokazać to, że istnieje jeszcze jakieś piękno na ziemi. Wyczuwał od niego trochę negatywnych emocji związanych z jego życiem i chciał to zmienić, chciał go uszczęśliwić, dać mu szansę być szczęśliwym. To stało się jego priorytetem, a on nadal nie wiedział dlaczego tak się działo. Ta więź, która się między nimi utworzyła zacieśniała się coraz bardziej, stawali się sobie coraz bliżsi i miał wrażenie, że zna go od zawsze. Zastanawiał się czemu... Ale nie miał bladego pojęcia. Po prostu nie miał. Po ich nieco długiej podróży wrócili do jego mieszkania i tam pozostali już do końca dnia spędzając ten czas na rozmowach, wspólnym śmiechu, jedzeniu. Nawet Tae obejrzał swój pierwszy film w życiu, który szczerze mówiąc bardzo mu się spodobał. Ogólnie pragnął poznać wszystko co ziemskie, a przede wszystkim poznać jeszcze bardziej Onew, który stał się jego najlepszym przyjacielem.

* * *

Minął miesiąc odkąd Taemin został aniołem stróżem Lee Jinkiego. Od tamtego czasu ani razu nie wrócił do nieba, ale dla nich w górze nie mogło być to dziwne, ponieważ zazwyczaj aniołowie, którzy podejmowali się tej pracy wracali tam naprawdę rzadko. Chłopcy zdążyli się już poznać tak, że każdy z nich wiedział o tym drugim absolutnie wszystko. Można by pomyśleć, że to niemożliwe w tak krótkim czasie zdobyć taką wiedzę, ale jednak tak było, ponieważ ich znajomość nie była zwyczajna. Przyjaźń człowieka z aniołem to wcale nie jest nic normalnego, i oboje dobrze o tym wiedzieli, jednak nie przeszkadzało im to. No i Onew w końcu był bezpieczny. Akurat teraz byli w okresie przygotowywań do koncertu, o którym anioł dowiedział się na samym początku. Jednak nadal nie słyszał jak starszy Lee śpiewa, spędził dużo czasu na wielu próbach namówienia go, by mu coś zaśpiewał, jednak ten mówił, że usłyszy dopiero podczas koncertu. Na szczęście jeszcze tylko tydzień. Tym właśnie pocieszał się brunet, który siedział teraz na kanapie i chrupał sobie chipsy.
- Minnie, mówiłem ci, żebyś się nie zapychał tymi chrupkami. To niezdrowe! - powiedział niczym zatroskana mamusia i zabrał młodszemu paczkę z jedzeniem.
- Aigoo, hyung proszę, ja kocham to jeść! A szczególnie te cebulowe laysy... Mmm, delicje. - wyrwał mu z powrotem zapełnione jeszcze opakowanie i znowu zaczął wcinać przekąskę. Jego przyjaciel nie miał serca ponownie mu tego zabierać, dlatego westchnął tylko i usiadł obok niego.
- Cieszysz się, że za parę dni w końcu usłyszysz mój głos? - popatrzył na niego z uśmiechem.
- Taaak! Strasznie! Jesteś niedobry, że mnie tak z tym przetrzymałeś. - naburmuszył się uroczo nadymając policzki.
- Haha, przepraszam aniołku, ale musiałem. - poczochrał mu włoski z czułością tym samym narażając się na straszne obrażenia.
- No co ja ci mówiłem o dotykaniu moich włosów? Nunu! - ugryzł go w rękę, żeby dać mu karę na co ten syknął cicho.
- Ajć, no chyba muszę ci gryzak kupić, bo inaczej zrobisz mi te ślady po ząbkach wszędzie!
- Wszędzie chyba nie... - powiedział cicho rumieniąc się. Jinki od razu się roześmiał.
- O czym pomyślałeś zboczuszku?
- Ja? O niczym! Naprawdę, za kogo ty mnie masz! To ty miałeś te zbereźne filmiki na laptopie! - zgromił go spojrzeniem i wstał z kanapy odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
- Mówiłem ci, że to nie moje! Minho je ściągnął!
- Ale mój palec jakoś przez nie nie przeniknął, więc muszą należeć do ciebie! - tupnął nogą wyraźnie rozgniewany, ale wyglądał tak zabawnie i jeszcze słowa, które powiedział zupełnie rozwaliły system.
- Hahahaha, no dobrze, niech ci będzie. Tylko się już nie gniewaj. - roześmiał się głośno i poszedł do niego po czym wtulił go mocno w siebie. Młodszy przez chwilę wahał się czy odwzajemnić uścisk, ale ostatecznie objął go w talii i przyłożył policzek do jego klatki piersiowej.
- Jesteś głupi, hyung. - wymamrotał pod nosem jeszcze lekko naburmuszony i przymknął oczy. Lubił tak się do niego tulić, to działało na niego uspokajająco.
- No wiem, a ty niesamowity. - zaśmiał się cicho i zmierzwił jego włosy.
- Miałeś używać innych określeń.
- Ale ty też ciągle używasz tylko jednego, więc dlaczego ja mam nie używać tego?
- GŁUPI! - ugryzł go w szyję i poszedł sobie a blondyn pokręcił głową.
- No, na rękach już pozostawiał ślady to teraz na szyję pora, oho. Ty to aniołek z różkami jesteś! - ostatnie zdanie wykrzyknął, żeby tamten mógł go usłyszeć.
- A ty jesteś głupim kurczakiem! - fuknął anioł trzaskając drzwiami od łazienki.
- Norma, to teraz tylko muszę dokończyć piosenkę korzystając z okazji, że go nie ma. - powiedział do siebie i wyciągnął niewielki notes z ostatniej szuflady komody po czym otworzył go i zabrał się do pracy. Parę dni później wszystko ogarnął chaos. Tak, właśnie, to był dzień koncertu. Nikt nie potrafił się ogarnąć, każdy starał się wykonywać swoją pracę, ale było jej tak wiele, że naprawdę było ciężko. Jednak wielkie przygotowania po jakimś czasie dobiegły końca i wszyscy zaczęli zbierać się na ogromnej sali, w której miało odbyć się widowisko. Jinki był bardzo zestresowany tym występem, tym bardziej, że planował nim przekazać coś pewnej wyjątkowej osobie, która... Stała się dla niego wszystkim. I oczywiste było, że tą osobą był nie kto inny jak Lee Taemin. Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że... Zakochał się. Zakochał się w swoim aniele... W swoim aniele stróżu. Nigdy nie sądził, że coś tak szalonego będzie miało miejsce w jego życiu, ale stało się. Zawsze myślał, że pozna jakąś miłą i ładną dziewczynę, która będzie pilnować, żeby sobie niczego nie zrobił, która będzie o niego dbała i troszczyła się, że weźmie z nią ślub i będą mieli gromadkę dzieci... No jak to zwykle bywa w życiu młodego mężczyzny. W sumie wszystko to co myślał faktycznie się zgadza, tyle, że zamiast kobiety pojawił się... Chłopiec. Ten uroczy chłopczyk, jego kochany aniołek, który obiecał mu być przy nim na zawsze. Nie miał pojęcia, czy ten czuje to samo... I oczywiście nie będzie mógł mieć z nim dzieci, jednak to mu nie przeszkadzało. W sumie odetchnąłby z ulgą, bo jeszcze by je zabił i siebie przy okazji. No ale nic, musiał w końcu się odważyć wyznać mu co czuje, a piosenka którą napisał wydawała mu się najlepszym wyznaniem miłości. Uśmiechnął się w duchu i na zewnątrz również widząc znajomą postać zbliżającą się do niego. Jak dotąd Taemin musiał zachować dystans, ponieważ blondyna otaczały tłumy ludzi i nie mieli jak porozmawiać, ale teraz w końcu został sam, dlatego mieli tą krótką chwilę na rozmowę.
- No i jak się czujesz przed występem? Denerwujesz się? - zapytał jak zwykle zatroskany Min i stanął za nim robiąc mu masaż na rozluźnienie.
- Trochę tak, a no i dziękuję, to naprawdę mi pomaga. - przymknął oczy oddając się anielskim dłoniom chłopca.
- Nie ma za co, od tego jestem, żeby ci pomagać. - musnął go w policzek na co tym razem to on się zarumienił, ale miał nadzieję, że tego nie widać.
- Tak... No to życz mi powodzenia, już czas. - wziął głęboki oddech i ruszył w stronę sceny.
- Powodzenia Onew-hyung! - uśmiechnął się do niego pokrzepiająco i pokazał mu dwa kciuki w górę. Blondyn odwzajemnił uśmiech i stanął przed zasłoną, która oddzielała go od sceny i ponownie złapał oddech po czym wyszedł przed publiczność. Było naprawdę bardzo dużo osób i wszyscy od razu zaczęli bić mu brawo co dodało mu pewności siebie. Podszedł do pianina, które stało na środku i usiadł ustawiając sobie mikrofon, a kiedy już to zrobił odezwał się.
- Witam wszystkich obecnych! - krzyknął co jeszcze bardziej wzbudziło publiczność. - Dziękuję, że przyszliście. Bardzo się cieszę, ponieważ dzisiejszy wieczór będzie i już jest bardzo wyjątkowy. Otóż piosenka, którą teraz zaśpiewam nie została napisana bez powodu. Chcę ją zadedykować komuś, kto zupełnie odmienił mnie i moje życie, kto sprawił, że ma teraz ono swój sens. Ta piosenka... Jest dla mojego anioła, anioła stróża. - uśmiechnął się pod nosem widząc, że wszyscy są rozczuleni. Pewnie to określenie wydało im się normalne i nie odebrali tego tak, jakby rzeczywiście mówił o prawdziwym aniele. Nie przedłużając, zaczął śpiewać a Taemin wpatrywał się w niego osłupiały, ponieważ skoro mówił, że dla anioła... No to musi być dla niego.

Nigdy nie powiedziałem tego nawet raz
Ale tak naprawdę tego dnia
Poczułem, jak moje serce szybko bije
Wiedziałem to od początku
Czułem, jakbyśmy byli sobie przeznaczeni

Miłość przyszła do mnie
W chwili, która przyniosła mi Ciebie
Wydaje się, że to tylko sen
Z którego nigdy się nie obudzę
Naprawdę tylko sen

Pamiętam dzień, kiedy się poznaliśmy
Przyszedłeś do mnie tego dnia
Który świecił tak jasno
Dziękuję, że do mnie przyszedłeś

Wiedziałem to od początku
I chociaż nie byłem tego pewien
Czułem, jakbyśmy byli sobie przeznaczeni

Uśmiechasz się, gdy na mnie patrzysz
Dlaczego mam łzy w oczach
W tak piękny dzień jak ten?

Mam nadzieję, że to sen
Z którego nigdy się nie obudzę
Mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni

Miejsce, gdzie zostaje miłość
Czas, kiedy będziemy razem
Wydają się być tylko snem
Który nigdy się nie zmieni
Dla mnie wydają się tylko snem

Pamiętam dzień, kiedy się poznaliśmy
Przyszedłeś w dzień, który świecił tak jasno
Naprawdę dziękuję

Skończył. To był koniec. Niemal każdy z obecnych miał łzy w oczach, wszyscy krzyczeli, piszczeli i nie wiadomo co jeszcze ze wzruszenia. Niezwykłe emocje, jednak jego najbardziej interesowały emocje jednej osoby. Też płakał, widział to. Jego policzki lśniły od łez a w oczach widział... Właśnie, oto jest pytanie co widział. Nie mógł odczytać tego co czuł, choć zawsze szło mu to z łatwością. Koniecznie musiał się z nim spotkać, dlatego szybko podziękował publiczności i zszedł ze sceny idąc w ustronne miejsce, by nikt ich nie usłyszał. W sumie jego, który dla innych gadałby do powietrza. Westchnął i zaczekał, aż brunet się pojawi, co nastąpiło dosyć szybko. Spojrzał na niego, który nadal nie mógł przestać płakać.
- H-hyung... - wyszeptał i rzucił mu się w ramiona. Blondwłosy przytulił go najmocniej jak się dało i pogłaskał go po włosach.
- Już ciii, nie płacz więcej. Nie chcę byś to robił. - chciał go trochę uspokoić, a że jego bliskość mu w tym pomagała już po chwili był zupełnie spokojny.
- Dobrze, już... - puścił go, ale nadal stał blisko i przetarł oczy rękawami swojej szaty, która i tak nie miała prawa się ubrudzić. - Powiedz... Czy to wszystko co zaśpiewałeś to prawda? - zerknął mu w oczy niepewnie.
- Tak. To jest to co czuję... Chciałem wyznać ci to wcześniej, ale nie wiedziałem jak... Uznałem, że to najlepszy sposób. I... Co ty na to? - zagryzł dolną wargę bojąc się odpowiedzi. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie albo zyska miłość, albo straci ją na zawsze. Chłopiec milczał przez dłuższą chwilę i nie wiedział co powiedzieć, chociaż tak szczerze to zapomniał słów, jednak zaraz je odzyskał.
- Um... Jeżeli mam być szczery, to nie wiem co to miłość... Znaczy wiem tylko co to miłość do rodziców, Boga, przyjaciół... Ale nigdy nie byłem w sytuacji, gdzie wystąpiła ta prawdziwa miłość do drugiej osoby... - starał się mówić z sensem, żeby jego towarzysz nie stracił wątku ani on sam. Zobaczył w jego oczach smutek, ale zdecydowanie nie chciał tego u niego wywołać, dlatego szybko dokończył. - Aż do teraz. - te słowa sprawiły, że Onew uchylił usta w szoku.
- …Huh?
- Hyung... Ja... Ja czuję do ciebie to samo. - wydukał.
- Poważnie? Minnie, naprawdę? - ledwo się powstrzymywał, żeby go nie wtulić w siebie i pocałować, był tak bardzo szczęśliwy jego odpowiedzią.
- Tak... To... Kocham cię.
- Ja ciebie też! - tym razem już nie wytrzymał i objął go w pasie przyciągając do siebie po czym pocałował najczulej jak umiał. Młodszy stał przez chwilę w bezruchu nie wiedząc jak zareagować, bo co prawda widział na filmach jak ludzie się całują, ale on zupełnie nie potrafił tego robić. Jednak nie mógł przecież tak stać jak ten słup soli, dlatego powoli zaczął odwzajemniać pocałunek i położył dłonie na jego ramionach. W tamtym momencie czuł się nawet lepiej niż w niebie, ale nie trwało to długo, bo nagle poczuł, że ktoś go wzywa, a mówiąc ktoś...
- Onew... Poczekaj. - odkleił się od niego i nie bardzo wiedział co teraz się wydarzy, miał złe przeczucia.
- Coś nie tak? - pogłaskał anioła po policzku widząc jego zmartwienie.
- Wzywa mnie...
- Kto cię wzywa? - przechylił głowę niczym mały piesek.
- Bóg. Chyba już wie co się dzieje... Kochanie... - ujął jego twarz w dłonie i popatrzył mu głęboko w oczy. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Muszę wrócić do nieba, ale obiecuję ci, że tu wrócę. Masz na to moje słowo. A kiedy anioł daje słowo, słowa dotrzymuje bez względu na wszystko. To nasza święta zasada, więc zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze. - musnął ostatni raz jego wargi i zostawił go nie czekając na jakąkolwiek reakcję.

* * *

- Lee Taeminie, coś ty najlepszego zrobił?! Jak mogłeś posunąć się do czegoś takiego! Sądziłeś, że się nie dowiem? Złamałeś chyba już wszystkie zasady, jakich miałeś się trzymać! Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego przypadku, żeby anioł zakochał się w człowieku! Wiesz, że to nie dopuszczalne?!
- Panie, ja...
- Nie ma usprawiedliwienia na twoje zachowanie! Nie wiem co mam teraz z tobą zrobić, ale na pewno nie wrócisz na ziemię.
- Boże, proszę! Ja muszę! Ja go kocham! Zakochałem się i chyba wolę, żebyś usunął mnie z tej galaktyki niż żebym miał żyć bez niego!
- Czy ty wiesz co mówisz? Dziecko, przecież ty jesteś ANIOŁEM a on jest CZŁOWIEKIEM. Jak ty to sobie wyobrażasz? No jak? Ludzie cię nie widzą, jedynie on, ale to dlatego, że do niego należysz! Jesteś jego aniołem stróżem i to niemożliwe, żebyś mógł z nim żyć tak jak ziemscy ludzie żyją ze sobą!
- No właśnie, Panie, ja należę do niego! I nie chcę należeć do nikogo innego! On jest wszystkim co mam, wszystkim co kocham! Zrozum mnie, proszę!
- Chłopcze, chyba wyrażam się jasno... - odpowiedział nie wiedząc co ma dalej mówić. Okropnie zawiódł się na tym aniele i nie miał pojęcia jak go potraktować. Można by też spróbować to jakoś zrozumieć, ale nie wiedział jak. Bardzo go niepokoił też jego stan. Brunet był cały zapłakany i widać było, że jest naprawdę zupełnie przekonany do tego co mówi. Bał się dalej go karcić, bo wiedział, że chłopiec jest bardzo wrażliwy i takie krzyczenie na niego tylko pogorszy sprawę. Złapał się za głowę i zamknął oczy, żeby się uspokoić. - Dobrze. Przestańmy już krzyczeć i porozmawiajmy na spokojnie. Zdajesz sobie sprawę z tego co się stało?
- Tak, zdaję sobie sprawę... - zaszlochał nie mogąc powstrzymać łez.
- W porządku, więc powiedz mi teraz co ja mam według ciebie zrobić? Mam cię tam do niego puścić i pozwolić ci z nim żyć? Różnicie się od siebie wszystkim. To niewykonalne. - odparł już spokojniej.
- Ty, Panie, jesteś Bogiem. Dla ciebie wszystko jest wykonalne. Ja nie wiem jak... Nie wiem z czego to wynikło, ale odkąd tylko go zobaczyłem poczułem coś dziwnego. Czułem jakby... - tu urwał i nagle przypomniał sobie słowa piosenki, którą Onew napisał dla niego.
Wiedziałem to od początku i chociaż nie byłem tego pewien, czułem jakbyśmy byli sobie przeznaczeni. - Czułem jakbyśmy byli sobie przeznaczeni... - wyszeptał. Stwórca spojrzał na niego i... Pokręcił głową.
- Niemożliwe... - powiedział do siebie i podszedł do półki, na której leżały bardzo grube i nieco zakurzone już książki, po czym wyciągnął jedną i otworzył na określonej stronie, jakby znał ją na pamięć. Taemin nic z tego nie rozumiał i obserwował go tylko. - Niemożliwe. To... To jest... Pierwszy taki przypadek.
- O co chodzi? O czym mówisz, Panie? - podszedł do niego i zerknął na książkę, ale była napisana w języku, którego nie rozumiał.
- Ty i ten chłopak... To prawda. Jesteście sobie przeznaczeni. Łączy was pewna bardzo rzadka więź, która nie posiada nazwy, ale ujawnia się wtedy, kiedy anioł przybywa do człowieka i wtedy ten wyczuwa jego obecność. Kiedy tak się dzieje, to jest nieuniknione i po prostu... Te dwie osoby stają się jednością, ale w dwóch różnych ciałach. Wy... Macie jedną duszę, która jest podzielona na pół i każdy z was posiada jedną jej połowę. Dopiero kiedy się odnaleźliście to wyszło na jaw. To było po prostu przeznaczenie, żebyście się spotkali. I w takim wypadku... - przerwał swoją wypowiedź co zbiło Tae z tropu. Przez cały ten czas słuchał uważnie wszystkiego co mówił mu Bóg z lekkim niedowierzaniem, że właśnie jego to spotkało. Spojrzał na niego ponaglająco, ponieważ chciał się dowiedzieć co teraz będzie. - Eh... W takim wypadku muszę zmienić cię w człowieka. - powiedział a brunet wytrzeszczył oczy.
- Słucham? - wydawało mu się, że się przesłyszał.
- Tak Taeminie. I kiedy tak się stanie... Już nigdy więcej się nie zobaczymy.
- Ojejciu... Nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie mów i idź się pożegnać ze wszystkimi. - odparł klepiąc go po ramieniu.
- To... D-dobrze... - wydukał i poszedł zrobić to co nakazał mu Bóg. Kiedy już pożegnał każdego, a byli oni w niemałym szoku, wrócił do gabinetu Stworzyciela i popatrzył na niego niepewnie.
- Teraz, mój młody aniele, musisz się przygotować na wszystko. Nie będziesz już nieśmiertelny, nie będziesz mógł latać, ukrywać się... Teraz twoje życie zupełnie się zmieni i już nic nie będzie takie samo. Mam nadzieję, że to jest właśnie to, czego chciałeś. Będziesz mógł być ze swoim ukochanym.
- Tak... Ja... Chcę tego. Chcę z nim być i... Nie ważne, że teraz wszystko się zmieni. Podoba mi się tam, na ziemi i będę szczęśliwy, jeżeli będę mógł spędzić z nim resztę życia jaka mi pozostała. - uniósł dumnie głowę i wyprostował się. - Jestem gotowy! - wykrzyknął a jego towarzysz roześmiał się serdecznie. Będzie mu bardzo brakowało tego chłopca, jednak takie jest jego przeznaczenie i nawet on sam jako Bóg nie jest w stanie wiedzieć absolutnie wszystkiego. Nagle do pomieszczenia przyszli wszyscy bliscy Taeminowi, ponieważ chcieli być przy nim w tych ostatnich chwilach jego pobytu tutaj. Anioł uśmiechnął się do nich radośnie i pokazał im kciuk w górę, aby się nie martwili i wiedzieli, że wszystko jest okej.
- Dobrze więc, Lee Taeminie, niech ciało twoje stanie się ludzkie, niech życie twoje zmieni swoje oblicze. Żyj na ziemi razem z ludźmi, stań się taki jak oni i uważaj na siebie. Niedługo ześlemy ci twojego własnego anioła stróża. - przy ostatnich słowach uśmiechnął się i nagle Tae zniknął.

* * *

Nie wiedział co myśleć, jego anioł odszedł. Obiecał, że wróci, ale to już tyle czasu... Nie ma go parę dobrych godzin! A on zdążył już tak bardzo się za nim stęsknić... Bał się, że już nigdy go nie zobaczy, ale niespodziewanie z sufitu wleciał mu centralnie na kolana nie kto inny jak Taemin. Nie miał już skrzydeł, nie był odziany w białe szaty, zamiast tego miał na sobie kwiecistą, kolorową bluzkę z misiem i równie kolorowe wzorzyste spodnie. Do tego na ramionach miał zarzuconą niebieską marynarkę. Onew przestraszył się na początku, ale kiedy zorientował się kto to jest od razu uśmiechnął się szeroko.
- Taemin! Wróciłeś! - rozpromieniony i przepełniony szczęściem wtulił go w siebie.
- Wróciłem! - zaśmiał się słodko tuląc się do swojego ukochanego.
- Ale zaraz... Co się stało z twoim wyglądem? Zmieniłeś image czy co? - zlustrował go wzrokiem od stóp do głów dopiero teraz zauważając te zmianę.
- Można tak powiedzieć, ale w sumie... Od teraz jestem człowiekiem. - popatrzył na niego z poważną miną.
- Człowiekiem? Ale jak to?
- No tak to... Bo wiesz... - i zaczął opowiadać mu wszystko to, co usłyszał od Boga. Po tym jak to zrobił Jinki nie pytał go o nic więcej tylko trzymał go blisko przy sobie i za nic w świecie nie chciał puścić. Nawet jak już nie był jego aniołem stróżem oficjalnie, to dla niego zawsze nim pozostanie, bo to właśnie on sprawił, że czuł się bezpiecznie i wiedział, że już nic złego mu nie grozi. Krótko mówiąc, miłość przezwyciężyła wszystko i teraz mogli żyć ze sobą już do końca świata i jeszcze dalej.
- Kocham cię, Taeminnie.
- A ja kocham ciebie, hyung.

7 komentarzy:

  1. To opowiadanie jest takie rozczulające i takie urocze <3
    Miałam wrażenie, że Bóg nie pozwoli Taeminowi wrócić, ale jestem zachwycona tym zakończeniem :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapytaj sie swojej dziewczyny czy ma kiedykolwiek zamiar wstawic nowy rozdzial 'Nie jestes taki'

    ~Little Freak~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Um na pewno ma zamiar, ale nie wie kiedy. I proszę uprzejmie nie pytać mnie o to pod moimi opowiadaniami, bo tu jest miejsce na komentarze właśnie odnośnie ich a nie jej... Jak doda to doda.

      Usuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster Awards. Pytania są tutaj:

    http://moj-kpopowy-swiat.blogspot.com/2014/05/11-liebster-award-iii.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień doberek. Na początek mam pytanko :"Czy teraz Ty postawnowiłaś nic nie pisać? xd", bo na blogu Twojej dziewczyny jest podobnie ... hehehe.
    Tak jak u niej napisałam, jeśli nie macie weny na kolejne rozdziały zaczętych opowiadań, to może by tak napisać koniec do Secret Love? W końcu, co 2 głowy to nie jedna xd. A tak poważnie, to troszkę denerwujące, że nic nie dodajesz taki okres czasu... ale będę wytrwale czekać! Weeny, weny! I jeszcze raz weny! :)

    PS Usuń (jeśli chcesz) weryfikację obrazkową w komentarzach, może to zniechęcać do komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że to denerwujące, ale niestety ja nie mam wpływu na to, iż nie mam czasu... Musiałam pozałatwiać sprawy szkolne, poprawiać się itd. Teraz już nie muszę tam chodzić, dlatego też postaram się coś napisać i dodać, musicie zrozumieć, że blog nie jest najważniejszy. ;-; Ale wiem, przepraszam i poprawię się~

      Usuń
  5. Ciekawy pomysł, jeszcze nie spotkałam się z czymś podobnym :3
    Choć urytowały mnie niektóre wtrącenia, np. "i jeszcze nie wiadomo co", "która nie ma nazwy" - zdania tego typu informują, że tak jakby nie jest się pewnym tego opowiadania, według mnie :'); stworzyłaś one-shot, który dobrze obrazuje cytacik "Dla miłości wszystko". No cóż, może liczyłam na większą kontrowersję, ale taka była wizja autora :3 Na religii przychodzą najlepsze pomysły. Nawet te najsprośniejsze. W ogóle zadanie domowe z religii odpowiedziało mi na wiele pytań dotyczących homoseksualizmu x3
    Wracając do one-shota: nie często zdarza mi się czytać OnTae, dlatego też pierwsze sobie pomyślałam, że będzie to 2min. Jednak mnie zaskoczyłaś! Prócz tego moim zdaniem Onew ma jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów w męskim k-popie, nie słyszałam nikogo, z kim mogłabym go pomylić :')

    --
    bytaasteful.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń